Reklama

Życzę Nikoliciowi 50 goli. Niech poprawia mój wyczyn

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

08 sierpnia 2015, 08:52 • 10 min czytania 0 komentarzy

Strzelił siedem goli w siedmiu pierwszych meczach – o takim początku marzy każdy napastnik. Życzę mu z serca 50 goli dla Legii. Nie znam go osobiście, ale jego historię już tak. Trzy razy był królem strzelców na Węgrzech. Tam grał świetnie, tu gra świetnie – nie ma dyskusji, znakomity napastnik. Wierzę, że poprawi mój wyczyn sprzed 15 lat – mówi w wywiadzie dla Faktu i Przeglądu Sportowego Stanko Svitlica. Zapraszamy na sobotni przegląd najciekawszych kawałków w prasie.

Życzę Nikoliciowi 50 goli. Niech poprawia mój wyczyn

FAKT

Cztery piłkarskie strony dziś na łamach Faktu. Zaczynamy dość standardowo od analizy losowania – przed polskimi drużynami otwarte bramy do Europy. To zbyt oczywiste, żeby tracić czas w sobotę. Jeszcze kilka takich tekstów zacytujemy.

Zrzut ekranu 2015-08-08 o 09.08.52

Franc, coś poszło nie tak.

Reklama

Wpompował kupę kasy, a profitów na razie brak. Franciszek Smuda wybudował w Kościelisku koło Zakopanego piękny apartament. Budynek jest już ukończony, ale ciągle zieje pustką. Przez miejscowych budynek został ochrzczony Pałacem Smudy. Widać go już z daleka. Bryła domu robi duże wrażenie, od razu widać, że nikt nie oszczędzał tutaj na materiałach (…) Przy projektowaniu popełniono błąd. Budynek podzielono na 80-metrowe mieszkania. Problem polega na tym, że dla zwykłych obywateli są zbyt drogie, a dla naprawdę bogatych, jakkolwiek to brzmi – po prostu zbyt ciasne. Oni szukają czegoś naprawdę wystawnego – mówi człowiek, który dobrze zna inwestycję Smudy.

W ramkach:

– Pierwszy ligowy test Boruca i Fabiańskiego

– Sadlok złamał palec i czeka go przerwa

– Jagiellonia myśli o sprzedaży Gajosa

Życzę Nikoliciowi 50 goli – mówi Stanko Svitlica. Nudna rozmówka.

Reklama

Czy wie pan, że w XXI wieku żaden piłkarz Legii nie strzelił w sezonie więcej niż 20 goli?

– Początek miałem trudny, później wszystko potoczyło się jak trzeba. Nigdy się nie oszczędzałem, ale dla napastnika najważniejsze są bramki. Nic innego się nie liczy. Wiem, zdaję sobie sprawę, że wszystko się kiedyś skończy. Może nawet niedługo.

…bo jest Nemanja Nikolić?

– Strzelił siedem goli w siedmiu pierwszych meczach – o takim początku marzy każdy napastnik. Życzę mu z serca 50 goli dla Legii. Teraz jestem jej kibicem, nie liczę czy bramki zdobywa Polak, Serb czy Węgier. Najważniejsze jest dobro klubu i zwycięstwa. Nikolicia nie znam osobiście, ale jego historię już tak. Trzy razy był królem strzelców na Węgrzech. Tam grał świetnie, tu gra świetnie – nie ma dyskusji, znakomity napastnik. Wierzę, że poprawi mój wyczyn sprzed 15 lat.

Zrzut ekranu 2015-08-08 o 09.08.57

Kto ma straszyć Koronę? Napastnicy Lecha bez formy. Marcin Robak i Denis Thomalla rozczarowują. Strzelili tylko trzy z dziesięciu zdobytych przez Lecha bramek. Taryfa ulgowa dla obu snajperów powoli się kończy. Lech stracił już za dużo punktów, jeśli nie chce przez cały sezon odrabiać strat, musi zacząć wygrywać. Kibice czekają nie tylko na zwycięstwa, ale i na gole napastników.

Na ostatniej stronie relacje z Ekstraklasy:

– Niedoszły emeryt dał historyczną wygraną Niecieczy

– Latal znalazł nowego Wilczka i pogrążył Cracovię.

Gdy w czerwcu Kamil Wilczek pożegnał się z Gliwicami kibice Piasta mogli mieć obawy, kto godnie zastąpi króla strzelców poprzedniego sezonu, autora dwudziestu bramek. Tymczasem okazało się, że trener Radoslav Latal miał nosa do wyboru następcy. Sprowadził ze Sparty Praga Martina Nešpora, a ten w trzech meczach zdobył już trzy bramki. Jeśli dalej będzie tak regularny, to nikt nie będzie tęsknił za Wilczkiem. O wygranej Piasta przesądził fantastyczny początek drugiej połowy. Cracovia, po przerwie wyszła na boisko uśpiona prowadzeniem i w niecałej trzy minuty dała sobie strzelić dwa gole. – Po to sprowadziliśmy takiego napastnika, aby strzelał nam bramki. Martin na razie bardzo dobrze sobie radzi, ale z poważniejszymi ocenami poczekać trzeba do końca roku – powiedział trener Latal.

GAZETA WYBORCZA

Zrzut ekranu 2015-08-08 o 09.00.57

Dobre losowanie Lecha i Legii w Lidze Europy.

Odkąd w 2009 r. Puchar UEFA przemieniono na Ligę Europy, polskim klubom pięć razy udało się awansować do fazy grupowej. Ale tylko raz zdarzyło się, aby dwa kluby grały w niej w tym samym sezonie (Wisła i Legia w 2011/12). Teraz w końcu mają realną szansę na powtórkę. Lech i Legia ze względu na wyniki z poprzednich lat były uprawnione do wylosowania w decydującej rundzie nieco słabszych rywali. Uniknęły tym samym gry np. z Borussią Dortmund, Ajaksem, Athletic Bilbao czy Fenerbahce Stambuł. Lech po przegranym dwumeczu z FC Basel w walce o Ligę Mistrzów trafił na drużynę, która ma podobne przeżycia – Videoton to mistrz Węgier, który w środę odpadł z eliminacji Champions League po rywalizacji z białoruskim BATE Borysów (1:1, 0:1), a w poprzednich latach podobnie jak Lech nie notował sukcesów w Europie. Z kolei Zoria, rywal Legii, to czwarta drużyna ligi ukraińskiej. Obu rywali polskich klubów łączy sposób budowy drużyny w ostatnich latach – na podstawie darmowych transferów. Oba mają też swoje specyficzne problemy. – Połowa zespołu się zmieniła, wielu ważnych piłkarzy odeszło – mówi o mistrzu Węgier David Kaposi, dziennikarz „Metropolu”. Jednym z tych, którzy odeszli, był Nemanja Nikolić, który trafił do Legii, pozostawiając wyrwę w ataku Videotonu.

SUPER EXPRESS

Fortuna uśmiechnęła się do Legii – tego już cytować nie będziemy. Idziemy do zapowiedziowego tekstu pt. Małpa chce ugryźć Lecha.

Jak zwykle skazywani na spadek piłkarze Korony Kielce znów dobrze rozpoczęli sezon. W trzech meczach zdobyli sześć punktów. W sobotni wieczór spróbują zagrozić mistrzowi Polski Lechowi Poznań. – Jedziemy do Poznania po punkty – nie ma wątpliwości obrońca Korony Kamil Sylwestrzak. 27-latek, który w tym sezonie jest jednym z najmocniejszych punktów kieleckiego zespołu, przez kolegów jest nazywany… „Małpą”. Skąd taki oryginalny pseudonim? – Byłem kiedyś na wycieczce w Niemczech. Trafiła się taka dziwna Niemka, której mocno dokuczaliśmy. Ja wiodłem w tym prym. Była na nas wściekła, któregoś dnia zaczęła krzyczeć w moim kierunku po niemiecku: „Twarz pawiana!”. Koledzy podłapali i tak zostałem „Małpą”. Na początku mnie to denerwowało, ale potem już dałem sobie spokój. Co ciekawe, na mojego brata Radka, piłkarza Radomiaka, wołają… „Młoda Małpa” – opowiada.

Zrzut ekranu 2015-08-08 o 09.03.15

Nowak wraca do gry?

Dawid Nowak (31 l.) jest niewinny?! Trybunał Arbitrażowy przy PKOl uchylił dwuletnią dyskwalifikację nałożoną na zawodnika przez PZPN. We wrześniu ubiegłego roku w organizmie piłkarza wykryto niedozwolony środek dopingujący – stanozolol. Grający wówczas w Cracovii Nowak bronił się, że nie znał składu suplementów diety, które otrzymywał z klubu. Wydział Dyscypliny PZPN nie dał wiary jego tłumaczeniom i ukarał zawodnika dwuletnią dyskwalifikacją. Nowakowi uwierzył za to Trybunał Arbitrażowy przy PKOl, który uchylił karę.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Europa czeka.

Zrzut ekranu 2015-08-08 o 09.44.20

Zaczynamy od wywiadu ze Svitlicą. Kawałek już cytowaliśmy, ale może uda się znaleźć coś interesującego. W tytule przekonuje, że jego serce bije do Legii.

Co pan wspomina najlepiej?

– Atmosferę. w Warszawie czułem się dobrze. Na początku byłem nieufny, wycofany, nikogo oprócz trenera Okuki nie znałem, trudno było się porozumieć. Ale miałem szczęście, że od początku dzieliłem pokój z Jackiem Magierą, od pierwszego dnia zaczął mnie uczyć polskiego (…) Zakolegowałem się z Czarkiem Kucharskim. Zobaczyłem, że legioniści od początku traktują mnie jak człowieka, kolegę i partnera z boiska. Także z tego powodu zacząłem dobrze grać.

Jak to się stało, że trafił pan do Legii?

– Jesienią 1997 byłem zawodnikiem Partizana, ale nie zagrałem ani razu. Wiosną zostałem wypożyczony do FK Cukaricki Belgrad. Klub prowadził Dragomir Okuka. W 14 meczach strzeliłem cztery gole i wywalczyliśmy awans do pucharów. Wyjechałem do Le Mans, by po pół roku wrócić do Serbii. Potem zwiedziłem kilka klubów, żeby w 2000 roku znowu trafić do Cukaricki. W 28 występach zdobyłem 13 bramek i pojawiły się oferty z zagranicy. Zadzwonił Drago Okuka…

Zrzut ekranu 2015-08-08 o 09.28.01

Pucharowi rywale są do przejścia – pisze Przegląd. Chociaż „Zoria Ługańsk jako nieformalna filia Szachtara Donieck”, to brzmi groźnie.

Piłkarzy Legii czeka deja vu. Tak jak przed rokiem, zagrają w Kijowie na prawie pustym stadionie z drużyną, która nie może występować na własnym obiekcie. W zeszłym sezonie pokonali w takich warunkach Metalista 1:0, teraz zmierzą się z Zorią. W mieście, gdzie teoretycznie znajduje się siedziba klubu, grać się nie da. Znajduje się bowiem pod kontrolą separatystów. W lidze Zoria gra w Zaporożu, a w pucharach w Kijowie na stadionie Dynama. W zeszłym sezonie drużyna zajęła czwarte miejsce w lidze ukraińskiej. Pod względem finansowym daleko jej jednak do Szachtara, Dynama czy Dnipro. Zoria stała się nieformalną filią tego pierwszego klubu. W kadrze ma aż ośmiu wypożyczonych zawodników z wicemistrza Ukrainy.

Zrzut ekranu 2015-08-08 o 09.34.03

Dalej już sporo ligi – wielki triumf małej Niecieczy.

– Wszyscy jesteście pracownikami fabryki? – pytam prowokacyjnie. – Nie, kurwa, kopalni – odpowiada równie zaczepnie jeden z fanów. Ale zaraz podchodzi do mnie inny. – Jesteśmy mieszkańcami wiosek dookoła Niecieczy. Ja akurat jestem spod Mielca i za dzieciaka chodziłem na ten stadion – opowiada. Idą na swój sektor. Ciężkim spojrzeniem mierzy ich kilku miejscowych osiłków. – Nie bijcie nas! – krzyczy jeden z gości. – Z tymi wuwuzelami to wyglądacie bardziej na Afrykanów niż wieśniaków – pociesza ich ktoś z miejscowych. Mielec powitał ekstraklasę pachnącym nowością stadionem, który powstał w miejsce sypiącego się kolosa, świadka dawnych sukcesów miejscowej Stali. Odkąd ta pałęta się po niższych ligach, Mielec, aby przyciągnąć dużą piłkę, musiał liczyć na swoich ambasadorów. Choćby na Henryka Kasperczaka, który w 2004 roku przywiózł na Podkarpacie naszpikowaną reprezentantami Wisłę. Na klepisku, które udawało murawę wygrał z IV-ligową Stalą 5:0. Dziś boisko jest równe jak stół, a znane nazwiska garną się same.

Dalej jeszcze kilka mniejszych tematów:

– Zwoliński będzie grał w Turcji? Sami o tym informowaliśmy

– w Śląsku nie płaczą po odejściu Mili

– Leandro, czyli obieżyświat w Łęcznej

Leandro przypadkiem staje w 2008 roku przed szansą wyjazdu za granicę. – Długo się nie zastanawiałem, mniej więcej godzinę. We wtorek zagrałem mecz ligowy w Brazylii, a w sobotę byłem już w Czornomorcu Burgas – wspomina Leandro, obecnie lewy obrońca Górnika Łęczna. – Zadzwoniłem tylko do mamy i powiedziałem: „Nie martw się o mnie, jadę kopać piłkę do Europy” – śmieje się Brazylijczyk. Rodzice nie stwarzali żadnych problemów, w końcu byli na to przygotowani. Leo już kiedyś wyjechał z domu, próbę podbicia świata rozpoczął w… argentyńskim River Plate. – W wieku 15 lat przeniosłem się do Buenos Aires – opowiada Brazylijczyk. W Ameryce Południowej taka migracja nie jest czymś nadzwyczajnym. Menedżerowie z całego kontynentu jeżdżą po Brazylii, wyszukując potencjalne gwiazdy. Leandro dostrzegli podczas jednego z meczów lokalnej ligi młodzieżowej. Decyzja zapadła szybko i nie była wcale powodowana złą sytuacją materialną najbliższych. Leandro pochodzi ze średnio zamożnej rodziny. Tata z bratem pracują w lokalnej elektrowni. Jedna z sióstr jest policjantką, druga uczy w szkole matematyki. – Brazylia jest dość specyficzna. Jeśli ktoś gra w piłkę, normalną sprawą jest wyjazd, ciągła tułaczka po klubach – mówi Leandro.

Zrzut ekranu 2015-08-08 o 09.36.24

Na koniec warto rzucić okiem na otwierający sezon alfabet Premier League.

A jak alkohol

Niektórzy piłkarze nie znają umiaru na urlopie. Jack Grealish, wschodząca gwiazdka Aston Villi, musiał tak zresetować się po wyczerpującym sezonie (pojawił się na boisku w 12 meczach), że znaleziono go kompletnie pijanego, gdy leżał na ulicy na Teneryfie. Później ochoczo fotografował się z olbrzymią butelką luksusowej wódki, wartej tysiąc funtów. Asystent menedżera Tima Sherwooda Ray Wilkins poradził mu, by „żył jak mnich”, bo w przeciwnym razie zmarnuje talent.

B jak biznes

Louis van Gaal nie zrobiłby kariery w biznesie. W ciągu roku naraził Manchester United na stratę 15 mln funtów. Rok temu wydał rekordowe w Premier League 59 mln na Angela Di Marię, by kilka dni temu sprzedać go Paris Saint-Germain za 44 mln. Z drugiej jednak strony, menedżer pewnie nie spodziewał się, że Argentyńczyk i jego żona tak fatalnie będą czuć się na Wyspach. Podobno pani Di Maria już w marcu bała się wrócić do Manchesteru, gdy pod jej nieobecność dom został okradziony.

Zrzut ekranu 2015-08-08 o 09.38.15

Mateusz Borek w felietonie apeluje: nie śmiejcie się z Probierza, on często ma rację. Cytujemy fragment tekstu Krzysztofa Stanowskiego. Piłka nożna, ekologia i… nazizm. Nie brakuje najbardziej elektryzującej w ostatnich dniach tematyki.

Jestem za tym, by flagi – jak ta Lecha z napisem „krew naszej rasy” – nigdy nie wisiały na stadionach, bo to po prostu hańba. Jednak zachodzę w głowę, co tak naprawdę jest celem „Nigdy więcej”. Wyobrażam sobie, że gdyby celem była walka z zakazanymi treściami, to prezes stowarzyszenia napisałby do prezesa Legii list: „Szanowny Panie, macie na swoim stadionie flagę, która jest niedozwolona. Jeśli ponownie się pojawi, będziemy zmuszeni zgłosić to do UEFA, co może skutkować zamknięciem stadionu”. A jednak – jak rozumiem – takiego pisma nie było, co każe mi przypuszczać, że celem stowarzyszenia jest nie działalność antynazistowska, lecz… represyjna. Tak walczyć z nazizmem, że aż wkurzone są dziesiątki tysięcy ludzi gardzące tą ideologią – to wyższa szkoła głupoty.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...