Reklama

Niekończąca się sprawa Danielewicza. Rok już minął…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

05 sierpnia 2015, 17:41 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dzisiejszy „Przegląd Sportowy” zaskakuje: wciąż nie wiadomo, czy Śląsk Wrocław musi zapłacić Cracovii 130 tysięcy złotych za Krzysztofa Danielewicza. Sprawa czeka na swój finał od ponad roku i… jeszcze trochę poczeka.

Niekończąca się sprawa Danielewicza. Rok już minął…

W ramach przypomnienia: umowa Danielewicza z Cracovią wygasa z końcem sezonu 2013/14, a chcący go pozyskać Śląsk musiałby zapłacić krakowian 160 tysięcy złotych ekwiwalentu. Piłkarz, owszem, zmienia klub, ale na Sokół Marcinkowice z wrocławskiej ligi okręgowej. Pisaliśmy wówczas tak…

Jeśli Danielewicz trafi (a to się właśnie stało) do klubu sklasyfikowanego niżej aniżeli w czwartej lidze, Cracovia będzie w lesie, bo zgodnie z przepisami w ramach ekwiwalentu należy jej się wówczas już nie 160 (jak od Śląska) a symboliczne 8 tysięcy złotych. Oczywiście nikt nie ma wątpliwości, że za moment chłopak dziwnym trafem z Sokoła Marcinkowice, nawet bez rozegrania meczu, trafi do Wrocławia i wszyscy będą szczęśliwi. Piłkarz, który dopiął swego. Śląsk, który zaoszczędził kupę kasy, a pewnie i Marcinkowice, bo trudno podejrzewać, że wykonują tę przysługę tylko za „dziękuję”. Wszyscy prócz Cracovii, która w sposób legalny, choć paskudny, zostanie OGRABIONA ZE 152 TYSIĘCY ZŁOTYCH.

Co było dalej? Danielewicz wylądował w Śląsku, a wniosek Cracovii został odrzucony, dopiero jej odwołanie nakazało ponowne rozpatrzenie sprawy. Rzecz jednak w tym, że wszystko toczy się w paskudnie ślimaczym tempie…

7 listopada 2014 r. Zespół ds. Ustalania Ekwiwalentu PZPN przyznaje rację Śląskowi.

Reklama

16 lutego 2015 r. Cracovia odwołuje się do NKO.

18 marca 2015 r. NKO uchyla decyzję Zespołu ds. Ustalania Ekwiwalentu PZPN i nakazuje ponowne rozpatrzenie sprawy.

31 lipca 2015 r. NKO dostarcza Zespołowi ds. Ustalania Ekwiwalentu PZPN swoją decyzję wraz z uzasadnieniem.

I teraz pytanie: jak długo można pisać uzasadnienie? Dwa tygodnie, trzy? No, może miesiąc? Otóż nie. Najwyższa Komisja Odwoławcza, która już w połowie marca podjęła decyzję (na jakiejś konkretnej podstawie, prawda?), że tematem Danielewicza należy zająć się raz jeszcze, argumentację przygotowywała… cztery i pół miesiąca.

Jak się zapewne domyślacie, nie powstał z tego obfity podręcznik. – Objętość uzasadnienia to cztery kartki w formacie A4 – mówi nam Adam Kaźmierczak, przewodniczący Zespołu ds. Ustalania Ekwiwalentu. – My, choć początkową decyzję wydaliśmy jesienią poprzedniego roku, nie mogliśmy wrócić do sprawy bez uzasadnienia na piśmie. Teraz spotykamy się 14. sierpnia i wtedy ustalimy termin posiedzenia do ponownego rozpatrzenia sprawy. Zakładam, że będzie to jeszcze w sierpniu.

– Ta sprawa nie miała szczęścia do sprawozdawcy – tłumaczy z kolei Włodzimierz Głowacki, przewodniczący NKO. – Spadła więc wraz z innymi sprawami na mnie i ja musiałem nadrabiać za kogoś zaległości, wykonać wszelkie czynności odtworzeniowe. Rozumiem, że niektórzy zainteresowani wykorzystują różne kanały komunikacyjne, ale obiecałem, że sprawę jak najszybciej rozwiążemy. Zapewniam, że Danielewicz to naprawdę jednostkowy przypadek, a i tak działamy sprawniej niż jakikolwiek sąd w Polsce.

Reklama

Po najbliższym rozpatrzeniu sprawy Danielewicza przez organ I instancji, obie strony będą miały możliwość ponownego odwołania… Zabawa trwa.

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...