Sześć tytułów mistrza Polski, komplet publiczności, mecz 107-latka ze 111-latkiem. W ten weekend w Łodzi odbędzie się wielkie otwarcie nowego (nie do końca wielkiego) obiektu Łódzkiego Klubu Sportowego. I choć całość wygląda na “nieco” wybrakowaną – impreza zapowiada się dość hucznie.
Przede wszystkim znakomicie brzmi pomysł powrotu do korzeni. Spójrzcie na jeden z plakatów promujących to wydarzenie.
Dwa spośród pięciu klubów uczestniczących w pierwszym oficjalnym turnieju mistrzostw Polski w 1921 roku. Założyciele ligi, którzy występowali w niej już w 1927 roku, jeszcze przed przejęciem rozgrywek przez Polski Związek Piłki Nożnej. Oba kluby wytrwały zresztą w lidze niemal do samej wojny – ŁKS spadł w ostatnim rozegranym do końca sezonie w 1938 roku, Pogoń podczas wybuchu wojny światowej zajmowała trzecie miejsce w tabeli zachowując szansę na zdobycie piątego tytułu mistrzowskiego.
Następne dekady to piekło dwóch totalitarnych systemów, a wraz z nim odłączenie Lwowa od Polski. Tradycje lwowskiego zespołu kontynuowano w Bytomiu, gdzie powstała Polonia, ale i Szczecinie (Pogoń), Opolu (Odra) czy Gliwicach (Piast). Dopiero w 2009 roku, wysiłkiem Polaków zamieszkałych na Ukrainie, Pogoń została reaktywowana już pod starą nazwą, “Pogoń Lwów”, a następnie zgłoszona do rozgrywek ligi ukraińskiej. Symboliczny pierwszy mecz rozegrano w bezpośrednim sąsiedztwie Cmentarza Łyczakowskiego. Tradycje polskiego futbolu we Lwowie ożyły.
W podobny sposób “odżyć” musiał też ŁKS, który trzy sezony temu wycofał się z rozgrywek I ligi. Dwukrotny mistrz Polski, wielosekcyjny moloch i szósty klub w tabeli wszech czasów Ekstraklasy zaczął od czwartej ligi, z której szybko wyrwał się poziom wyżej. Za kilka dni rozpocznie drugi sezon w trzeciej lidze, już na nowym, świeżo wybudowanym obiekcie. Mecz z Pogonią jest jednym z ostatnich spotkań przed rozpoczęciem rozgrywek. Już teraz wiadomo, że zjawi się na nim komplet widzów – 5700 osób.
Tu kończą się pozytywy, fajna historia o przedwojennym, reaktywowanym futbolu i oddanych fanatykach, którzy w komplecie obejrzą mecz otwierający ich nowy obiekt.
Negatywem wciąż pozostaje bowiem… sam obiekt. Po pierwsze – wątpliwość wzbudza budowanie stadionów dla trzecio- i czwartoligowca z Łodzi. ŁKS dostał trybunę, Widzew ma dostać cały stadion, Łódź będzie więc dysponowała dwoma wypasionymi i drogimi obiektami, jednocześnie nie mając ani jednej drużyny na poziomie ogólnopolskim. Druga sprawa – trybuna. Jedna. Po białej stronie Łodzi słychać niezadowolenie – skoro grający ligę niżej Widzew dostaje cały stadion, czemu przy al. Unii 2 ma stanąć tylko jedna trybuna? Tym bardziej, że mecz otwarcia, w którym zagra trzecioligowiec został wyprzedany na kilkanaście dni przed pierwszym gwizdkiem?
W Łodzi więc szykuje się impreza wybitnie słodko-gorzka. Z jednej strony naprawdę wypasiona trybuna, komplet widzów, historyczne starcie byłych mistrzów Polski, odrodzonych siłą lokalnej społeczności w Łodzi i we Lwowie. Z drugiej – gra zaledwie trzecioligowiec, w dodatku na boisku z jedną trybuną i jakimś prowizorycznym płotem po pozostałych trzech stronach boiska.
Ale gra. Mimo wybojów, mimo potknięć i upadków – gra.
A skoro spotkania Pogoni z ŁKS-em przyciągały ludzi w 1927 i 1938 roku, nic dziwnego, że przyciągają i dziś. I – czego życzymy obu klubom – oby przyciągały jeszcze za kolejne sto lat.
Fot.FotoPyK