Świetny piłkarz, ale oprócz tego wzór wiślackich cnót. Żołnierz i patriota. Brał czynny udział w obu Wojnach Światowych. Na boisku, z powodu dużej wagi, był wolny i niezbyt zwrotny, ale za to nieprawdopodobnie wydolny i silny. Poza boiskiem człowiek niezłomny. Wielokrotnie proponowano mu przynoszącą niemałe korzyści współpracę z partią. Po latach, kiedy odnaleziono dokumenty, przy jego nazwisku wszędzie pisano jednak “negatywny stosunek do władzy”. Dziś mija dokładnie 118. rocznica jego urodzin.
W rzeczywistości, żeby oddać jego postać, należałoby napisać dwie sylwetki. Jedną – Reymana jako piłkarza. Drugą – Reymana jako żołnierza. Pierwsza Wojna Światowa wybuchła kiedy miał zaledwie siedemnaście lat. Służył w poczcie polowej i ubiegał się o angaż w legionach Piłsudskiego, na co ostatecznie nie wyrażono jednak zgody. Wstąpił do Wojska Polskiego i walczył w wieku rozmaitych miejscach. Brał udział w Powstaniach Śląśkich. Dwa razy był ciężko ranny. Brał udział też i w Kampanii Wrześniowej.
Od początku do końca związany z Wisłą Kraków, chociaż nie każdy wie, że miał też epizod związany z piłką warszawską. W 1921 roku, już jako żołnierz, trafił do stolicy, aby pobierać nauki w Szkole Podchorążych Piechoty. Na Mazowszu spędził pół roku i zagrał kilka meczów dla miejscowej drużyny, która później okazała się fundamentem dla powstania Legii. W tamtym momencie nie był to jednak zespół, który w jakikolwiek sposób liczył się na krajowej arenie. Ale – chcąc, nie chcąc – Reyman w Warszawie przez chwilę rzeczywiście grał.
Ponoć od dziecka przejawiał talent. Wtedy – jak nie trudno sobie wyobrazić – nie było Orlików czy innych boisk. Jedynym słusznym miejscem na grę w piłkę w Krakowie były Błonia. To właśnie tam Reyman godzinami biegał za szmacianką. Wisła powstała kiedy miał dziewięć lat, a on wstąpił w jej szeregi w wieku trzynastu. Jeszcze jako nastolatek został kierownikiem napadu, czyli po prostu środkowym napastnikiem w pierwszej drużynie.
– Henryk strzelił kiedyś Rumunom 4 bramki, w tym jedną w biegu z woleja z 18 metrów. Jego strzał był tak silny, że bramkarz rumuński nie tylko wraz z piłką wpadł do bramki, ale i stracił na kilka minut przytomność… – wspominał niegdyś brat piłkarza, Jan Reyman, który także był graczem Wisły Kraków.
Po I Wojnie Światowej zabrał się za odbudowę nie tylko Wisły, ale i całej polskiej piłki. Reprezentował nasz kraj na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. W czasach międzywojennych został kapitanem krakowskiego klubu i jego najlepszym strzelcem. Jego rekord – 37 bramek w jednym sezonie – pozostaje niepobity do dziś. On sam został legendą, a wypowiedziane przez jego słowa niezapomnianą maksymą.
“Nikt nie wymaga od Was samych zwycięstw, czasem i przegrać przychodzi. Ale każdy ma prawo żądać od Was ambitnej i nieustępliwej walki. Nie dopuście tego, aby ludzie uznali was za niegodnych podania ręki.”