Kto przed nowym sezonem stracił najbardziej wartościowych zawodników? Kto musi zmierzyć się z wielkimi wyobrażeniami pracodawcy? Kto ma najgorsze narzędzia pracy, jednocześnie przy dużych oczekiwaniach? I kto ma ligowy start najtrudniejszy z trudnych? Bierzemy pod lupę trenerów, którym nie zazdrościmy położenia przed rozpoczynającą się ligą…
Aha, na wstępie słówko komentarza, dlaczego nie znajdziecie w tym rankingu ani Waldemara Fornalika, ani Jurija Szatałowa. Ten pierwszy już niejednokrotnie udowadniał, że w Chorzowie czyni cuda, a dziś – gdy stracił wiele elementów układanki – powinien dostać kredyt zaufania. Z kolei ten drugi w poprzednim sezonie pokazał, że umie wydostać się z dołka i radzi sobie z kryzysami.
Piotr Mandrysz
Jakiś czas temu Mandrysz w rozmowie z Weszło nazwał się architektem. I nic dziwnego, bo zrobił trzeci dziewiczy awans do Ekstraklasy. Z RKS-em Radomsko po wejściu do elity trochę popracował, ale jeszcze w trakcie pierwszego sezonu stracił pracę. Z Piasta Gliwice poleciał, zanim przystąpił do pierwszego meczu. Jak na tym poziomie poradzi sobie z Termaliką – to zagadka. Jak duże oczekiwania i cierpliwość będą tu mieli ludzie z Niecieczy – tym bardziej. Warto przecież pamiętać, że jesienią sezonu 2013/14 zespół prowadziło trzech trenerów, dopiero potem doszedł Mandrysz.
Kluczowe pytanie brzmi jednak, czy z tych narzędzi, które ma dziś trener Termaliki, uda się coś zbudować. Zwłaszcza, jeśli chodzi o defensywę. W zeszłym sezonie świetną parę na środku tworzyli Kopacz z Czerwińskim, dziś Mandrysz musi ustawiać Michała Markowskiego z Chojniczanki, który ma minutę w Ekstraklasie, i Dawida Sołdeckiego. Ten drugi na najwyższym poziomie rozegrał kilkanaście spotkań, ale było to osiem lat temu. Reszta nowych ludzi, poza Babiarzem, to też masa wątpliwości.
Radoslav Latal
W poprzednim sezonie w Gliwicach ktoś niespodziewanie uwierzył, że Piast to materiał na grupę mistrzowską. Nie wiemy, jak, ani dlaczego, ale Perez Garcia – mając ją wciąż w zasięgu wzroku – stracił robotę. Hiszpan punktował nie najgorzej, ze średnią 1.25 na mecz, a sprowadzony w jego miejsce Latal robi to samo (1.31). Czy Piast zaczął grać lepiej, inaczej? Naszym zdaniem, nie.
Problem Latala polega na tym, że stracił w tym okienku kilku wartościowych piłkarzy, m.in. Wasiljewa i króla strzelców Wilczka. Wśród tych, którzy przyszli, są dwaj wskazani przez niego właśnie na te pozycje rodacy – Kamil Vacek i Martin Nespor. Jeśli nie odpalą, wina za te transfery spadnie na trenera. Latal kilkadziesiąt godzin przed inauguracją ligi mówi niezwykle optymistycznie: – Mamy jeszcze pewne problemy z grą, ustawieniem i taktyką.
Marcin Brosz
Rzucony na głęboką wodę bez koła ratunkowego i pozostawiony samemu sobie. Nie zazdrościmy Broszowi, a to głównie za sprawą poniższego obrazka:
Posiłki? Owszem, głównie z rezerw. Straty? Bolesne, bardzo bolesne. A Brosz to akurat gość, który minimalistą nie jest i byle czym się nie zadowoli. On, tak jak opowiadał w rozmowie z Weszło, naprawdę chce grać widowiskowo, żeby ludzie mieli jak największą satysfakcję z futbolu, który pokazuje Korona. Zresztą, kiedy tylko zaszedł z Piastem do europejskich pucharów, co było gigantyczną niespodzianką, chciał iść za ciosem – dalej, mocniej, więcej.
Pytanie tylko, czy w Kielcach mogą sobie na ten zapowiadany styl przez Brosza pozwolić. Kadra Korony to głęboki dół Ekstraklasy, a kogo przy spodziewanych słabych wynikach najłatwiej będzie wymienić?
Dariusz Kubicki
Jak wiadomo, jedyny dobry trener dla prezesa Wojciecha Boreckiego to trener Borecki. Bo z trenerami to Podbeskidzie od dawna ma wesoło – Kubicki porzucił zespół, Michniewicz wyleciał w niezrozumiałych okolicznościach, podobnie Ojrzyński, a Kubicki wrócił już jako ten, który rozstał się za porozumieniem stron i niczego nie porzucał. No i w międzyczasie, już po zwolnieniu LO, kilku kandydatów zdążyło prezesowi odmówić.
Jako że Kubicki nie był ani pierwszym, ani drugim wyborem Boreckiego – mamy drobne obawy o ten sezon. Jako że Borecki często gubi kontakt z ziemią – te obawy są jeszcze większe. Już w poprzednim sezonie prezes opowiadał, że „słabą kadrę to ma Wisła, a nie Podbeskidzie”. Skoro więc w Krakowie ugrali szóste miejsce, a w Bielsku-białej z tej mocnej kadry wymienili i tak trzynastu (!) piłkarzy, zastanawiamy się, co teraz ma osiągnąć Kubicki. Tym bardziej, że o tej wielkiej, niezrozumiałej przy wielu nazwiskach przebudowie prezes mówi: – To nie jest łapanka, tylko dobrze zweryfikowani gracze.
Kubicki będzie musiał zmierzyć się z gigantycznymi wyobrażeniami prezesa, świadomością, że nie był pierwszym wyborem i już punktował gorzej (1 pkt. na mecz) niż Ojrzyński (1.3 pkt.), a do tego ma za zadanie ekspresowo uporządkować tę nową zbieraninę.
Henning Berg
Berg stąpa po polu minowym. Jeśli Śląsk lub Jagiellonia nie daliby rady w Lidze Europy – nikt przesadnie zaskoczony nie będzie. Jeśli Skorża wyłożyłby się z Lechem – ma na swoją obronę mistrzostwo i Superpuchar, a skoro Rumaka tak długo trzymali, to i jego zostawią. Ale Berg?
Trzy porażki w czterech rozegranych meczach z Kolejorzem, dwa oddane trofea, i to mimo że Legia do Superpucharu podchodziła już w pełni poważnie. Prezes Leśnodorski, widząc jak gra wicemistrz Polski, rzuca tylko na Twitterze, że idzie pić. Jeden z użytkowników mu odpowiada: „Ty idź lepiej szukać trenera”. Norweg zbiera po głowie ze wszystkich stron – za wypowiedzi oderwane od rzeczywistości, za niezrozumiałe zmiany w składzie, rotację, brak młodzieży i przede wszystkim ostatnie wyniki.
Zły start w Ekstraklasie może mu jeszcze zostać wybaczony, porażka w Europie – raczej już nie. Tym bardziej, że Legia w budżecie na ten rok założyła fazę grupową Ligi Europy, a pierwszy z sześciu kroków był mocno chwiejny.
Kazimierz Moskal
Moskal do pracy z Wisłą w tym sezonie miał w ogóle nie przystąpić. Tyle mówiło się o jego odejściu, tyle o szukaniu nowego trenera, że on sam musi być zaskoczony takim rozwojem sytuacji. Że kontrakt do końca rozgrywek 2015/16? Jak wiecie, papier – nawet, jeśli na jego bazie trzeba komuś płacić przez rok – znaczy w polskiej piłce niewiele. Póki co Moskalowi się upiekło.
Zadanie, z jakim musi zmierzyć się w Krakowie, wcale jednak nie jest proste. Stracił w tym oknie kluczowych Stilicia, Dudkę i Gargułę, nie zdołał też zatrzymać ani Stępińskiego, ani Barrientosa, ani Stjepanovicia. Wisła ma zupełnie nową drugą linię, którą tworzą głównie goście obcy w Ekstraklasie (Cywka, Popović, Crivellaro), no i Mączyński. Moskal ma niewiele czasu, by ten kręgosłup zespołu odbudować. Poza tym, domyślamy się, że skoro prezes Gaszyński mówił o pucharach w kontekście minionego sezonu, taki plan ma też i na ten.
Gdyby tego było mało, to terminarz Wisły zakłada naprawdę konkretnych rywali: Górnik Zabrze (dom), Cracovia (wyjazd), Lech (dom), Legia (wyjazd), Lechia (dom), Pogoń (wyjazd), Śląsk (dom). Czyli szóstka z grupy mistrzowskiej i derby. To może być cud, jeśli Moskal przetrwa pierwszych siedem kolejek.
Fot.FotoPyk