Reklama

W Poznaniu rośnie coś dużego. Pytanie do kiedy…

redakcja

Autor:redakcja

11 lipca 2015, 10:58 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie chodzi o sam wynik. Nie chodzi nawet o styl, nie chodzi o czterdzieści tysięcy widzów, ani o rozsądne wzmocnienia zespołu. Chodzi o klimat. Chodzi o atmosferę. Chodzi o to, że Lech Poznań wygląda na duży, spójny projekt, który nareszcie istnieje nie tylko na papierze. Lech Poznań wraz ze swoimi wszystkimi przyległościami nie zmienił z grubsza filozofii z ostatnich lat. Sęk w tym, że wreszcie… w nią uwierzył.

W Poznaniu rośnie coś dużego. Pytanie do kiedy…

Nie da się pozbyć tego typu myśli idąc w tłumie roześmianych lechitów, dopytujących po raz sto osiemnasty: kto mistrzem jest, kto mistrzem jest. Chyba nigdzie pragnienie sukcesu nie było tak wielkie. Wszyscy czuli przecież, że klub idzie w dobrym kierunku. Akademia rozwija się w świetny sposób, coraz więcej wychowanków dobija się do pierwszego zespołu, w Poznaniu aż roi się od niebieskiego koloru, a spacer po centrum podczas którego nie spotka się ani jednego człowieka z klubowym gadżetem to rzadkość.

Zresztą, to coś więcej niż wiara (Wiara?) poznaniaków. To także wiara całej Wielkopolski. Podczas podróży do Wronek, Kórnika czy innych tego typu miejsc widać, że to województwo jednego klubu. Potężny kapitał, który zamienia się w zielone banknoty – czy to poprzez masowo zapisywane do klubu lub jego filii dzieciaki, czy to przez najlepsze frekwencje w Polsce.

Akademia, potencjał kibicowski, całkiem rozsądne transfery. Albo goście z porządnym CV, albo perspektywiczni zawodnicy z dość świeżych rynków. Reprezentanci swoich krajów, Hamalainen, Lovrencsics, Kadar. Nawet ten stadion, skrojony na potrzeby „Kolejorza”. A mimo to, sezon po sezonie, kolejne strzały od Legii. Pierwsze mistrzostwo. Drugie mistrzostwo. W międzyczasie puchary, dodatkowo te Stjarnany, inne Żalgirisy. Poznań wyglądał trochę jak dom weselny w filmie „Testosteron”. Niby wszystko jest gotowe, niby leje się wódka, niby jest pięknie, ale trochę jednak brakuje panny młodej.

Dziś widać było, że na to wesele wreszcie przyprowadzono pannę młodą. Że wreszcie, po kilku sezonach rozsądnego budowania, idą efekty. Piorunujące efekty. Trzy gole od trzech wychowanków. Niezła gra wyszperanych za niewielkie kwoty wzmocnień, by wspomnieć choćby dźwigającego ciężką „dziesiątkę” Jevticia, zresztą wchodzącego z ławki. Do tego czterdzieści tysięcy widzów na trybunach, praktycznie bez szczególnej mobilizacji.

Reklama

Poznań zaczyna wierzyć w wizję, którą mozolnie budował przez ostatnie lata. Lech zaczyna osiągać cele – to ostatni szczebel tej drabinki, po której wspinali się od trzech czy czterech sezonów. Do tego – mamy wrażenie – poznaniacy jeszcze się nie nasycili, jeszcze nie mianowali się mistrzami świata i okolic (co swego czasu uczyniła Legia). Nie widać po nich pychy, ba, do każdego sukcesu podchodzą niesłychanie pokornie, jakby wciąż bali się, że gdzieś zza rogu wybiegnie Legia i znów – jak dwa i trzy sezony temu – zgarnie pełną pulę.

Do tego – zwyczajnie, po ludzku – Lech jest dziś… sympatyczniejszy. Gdy Berg zapowiada uciszanie Poznania, Skorża tradycyjnie przynudza i słodzi do przesady. Gdy kolejni legioniści ochrzaniają dziennikarzy, lechici wytrwale spowiadają się w mix-zone’ach. Gdy legioniści przebiegają tamtędy z okrzykiem „puchar jest nasz”, lechici twardo nadają o nadchodzącym trudnym sezonie. O tym jak daleko zapędzili się warszawiacy niech świadczy to, że wkurwieni są na nich nawet ich kibice, opuszczający stadion przed końcowym gwizdkiem.

Sukcesy napędzają atmosferę, porażka ją niszczy, to naturalne. Mamy jednak wrażenie, że to większy proces i w Lechu naprawdę tworzy się coś dużego. Pytanie tylko: do kiedy. Legia broniąc tytuł mistrzowski i łojąc Celtic też wyglądała na coś dużego. Problem zaczął się, gdy w Warszawie uznano, że wielkość raz wywalczona zostaje przyznana dożywotnio i bezapelacyjnie.

Na razie w Poznaniu twardo się przed tym bronią. I to także jest ich siłą.

JO

Fot.FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
3
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...