Reklama

Lech pokazał wielką klasę, Legia chałę. Panie Berg, co to było?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

11 lipca 2015, 08:43 • 9 min czytania 0 komentarzy

Tomasz Kędziora raz, Marcin Kamiński dwa – Legia jeszcze przed przerwą leżała na łopatkach, a ludzie z Poznania mogli wkładać szampany do lodówki. Mistrz Polski rozniósł wicemistrza w proch i pył. Slogan reklamowy warszawskiego klubu „gotowi do walki” mógł przyprawić rywali o drgawki, ale wyłącznie ze śmiechu. Lech wygrał 3:1 – tuż przed końcem do siatki gości trafił jeszcze Karol Linetty, a bramkę na otarcie legijnych łez zdobył Michał Żyro w doliczonym czasie. Trener Henning Berg musi się zacząć martwić o posadę – podsumowuje dziś wydarzenia z Poznania Przegląd Sportowy. Zapraszamy na sobotni przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich w codziennej prasie.

Lech pokazał wielką klasę, Legia chałę. Panie Berg, co to było?

FAKT

Trzy piłkarskie strony na łamach Faktu. Najpierw – jaka liga, taki Zlatan.

Do Legii trafia jako 25-letni Szwajcar, którzy nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej, po drodze zdążył zmienić narodowe barwy (ma dwa paszporty) i… upodobnić się do Zlatana Ibrahimovicia wyglądem i poniekąd również pewnością siebie. – Dominuję na boisku. Zawsze sobie powtarzałem, że jeśli będę grał w podstawowym składzie w dominującym zespole, zamietlibyśmy ligę – przedstawił się kibicom Legii w pierwszym wywiadzie. – W Szwecji dużo mówiono o nim, że jest jak Zlatan. To było na początku jego pobytu w Djurgarden, kiedy był skuteczny – mówi „PS” Erik Karlsson z dziennika „Aftonbladet”. Prijović w pierwszym meczu w podstawowym składzie zespołu ze Sztokholmu zaliczył hat trick w starciu z IFK.

Zrzut ekranu 2015-07-11 o 08.57.36

Reklama

Patryk Małecki wrócił do gry. Po 252 dniach przerwy spowodowanej kontuzją, w środę zaliczył pierwszy sparing. Wystąpił przeciwko cypryjskiemu AEK Larnaka. Lecimy dalej, do informacji w ramkach:

– Mecze Legii w LE na antenie TVP

– Kopczynski z Legii zgłoszony do rozgrywek

– Bartosz Śpiączka trafił do Łęcznej

No i czas na pierwszą relację z Superpucharu. Trzy uderzenia Lecha.

Nie chcemy, by Legia bawiła się na naszym obiekcie. Zamierzamy świętować z naszymi kibicami – mówił przed meczem stoper Lecha Marcin Kamiński. Wychowanek Kolejorza poparł słowa czynami i w pierwszej połowie strzelił gola na 2:0, wykorzystując gapiostwo defensywy Legii. Wcześniej bramkę zdobył inny mocno związany z Poznaniem obrońca Tomasz Kędziora (…) Zespół Legii grał jak wiosną. Wolno, nieskładnie, bez pomysłu. Jedyną zauważalną różnicą w porównaniu z ostatnią rundą Ekstraklasy były nowe stroje, w których piłkarze Legii zagrali po raz pierwszy w oficjalnym meczu.

Reklama

Zrzut ekranu 2015-07-11 o 08.57.43

Na ostatniej stronie wzmianka – to już pewne, że Casillas odchodzi z Realu Madryt. I rozmowa z Krzysztofem Mączyńskim. Przeszedł szkołę Nawałki.

Mówi pan, że dwa lata w Górniku były trudne.

Bo były. Każdy, kto pracował z trenerem Nawałką, dobrze o tym wie. U niego okazywało się, kto ma charakter i kto się nadaje do gry w piłkę. Po takiej szkole życia, gdziekolwiek by się potem wyjechało, człowiek niczego nie musi się obawiać.

Nie jest pan zbyt często chwalony.

– Mnie interesują tylko oceny trenera. Ci, którzy znają się na piłce, wiedzą jakie są moje plusy. Nikt nie jest idealny. W reprezentacji wszystko jest podporządkowane pracy zespołowej. Indywidualne laurki nie mają znaczenia. Każdy na boisku ma swoje zadania. Jeśli trener dostrzega u piłkarzy potencjał w jakimś elemencie, to go wykorzystuje dla dobra drużyny. To chyba najlepiej widać na moim przykładzie.

GAZETA WYBORCZA

Zrzut ekranu 2015-07-11 o 08.49.45

Lech potężnieje i bije Legię.

W środku boiska Daniel Thomalla błyskawicznie oddał piłkę do Darko Jevticia. Reprezentant szwajcarskiej młodzieżówki szybkim zagraniem między obrońców Legii wypuścił innego pomocnika Karola Linetty’ego. A 20-latek przebiegł kilkadziesiąt metrów i w sytuacji sam na sam wbił gola na 3:0. Niemal cała drużyna Legii stała na połowie rywali, większość nie zdążyła nawet przekroczyć środkowej linii, aby próbować ratować sytuację. Musieli być w szoku, Lech rozegrał szybki atak w stylu Borussii Dortmund Juergena Kloppa. Postęp w grze poznańskiej drużyny w ostatnim półroczu zadziwia. Już wiosną Lech lepiej grał w piłkę od Legii, ale w piątek mistrz kraju powalił stołecznego rywala. Świadomy tego trener zespołu z Warszawy Henning Berg aż przysiadł na ławce. I ostatnie minuty oglądał już, siedząc. Nie było sensu się podnosić. Ledwie pół roku miał w ręku wszystkie atuty. Grając z Lechem, wystarczyło tupnąć nogą, aby piłkarze z Poznania się schowali.

SPORT

Okładka Sportu.


Zrzut ekranu 2015-07-11 o 09.32.13

Ale w tej gazecie, standardowo, poszukamy czegoś innego. Śląskich tematów ligowych, które leżą redaktorom Sportu najlepiej. Niestety, nie jest łatwo dziś coś wyselekcjonować. Sporo doniesień o sparingach. Na przykład Górnika.

Po bezbramkowym remisie w piątkowym sparingu z czeskim II-ligowcem z Karviwny trener Górnika Robert Warzycha nie wyglądał na rozczarowanego bądź zaniepokojonego postawą swoich zawodników.- We wcześniejszych grach kontrolnych byliśmy bardziej skuteczni, bo z Karviną też mieliśmy dogodne okazje do zdobycia gola. W porównaniu do poprzednich spotkań trochę zeszło z nas powietrze, ale liczyliśmy się z tym, byliśmy na to przygotowani. – Mimo remisu niektóre fragmenty gry w naszym wykonaniu były dobre. Zadowolony jestem również z tego, że nie straciliśmy bramki. Jeżeli zespół gra na zero z tyłu, to meczu nie przegra.

Pechowy piątek Podbeskidzia? W jeden dzień przegrali dwa sparingi – z GKS Katowice i Ruzomberokiem. Oczywiście w mieszanych składach.

Zrzut ekranu 2015-07-11 o 09.34.49

W Chorzowie zapomnieli o Heliku?

Michał Helik, 20-letni obrońca chorzowskiego Ruchu, po zakończeniu ubiegłego sezonu przeszedł zabieg czyszczenia martwych tkanek więzadeł rzepki i obecnie przechodzi rehabilitację. Fakt jego nieobecności w regularnych zajęciach chorzowian sprawił, że „Helio”… umknął uwadze klubowych działaczy (a może służb medialnych?). I to dwukrotnie! Najpierw klub nie powiadomił go o sesji zdjęciowej, w związku z czym nie ma go na przedsezonowym zdjęciu drużyny. W piątek zaś, w pierwotnej wersji komunikatu na klubowej stronie o numerach piłkarzy na koszulkach w nowym sezonie, Helika też pominięto! On sam postanowił więc przypomnieć o sobie na jednym z portali społecznościowych.

Zrzut ekranu 2015-07-11 o 09.38.03

Przy okazji, Ruch poniósł już czwartą porażkę z rzędu w grze kontrolnej. Tym razem z Cracovią. Co na koniec? Rozmówka z Cezarym Wilkiem.

Co zadecydowało o związaniu z drugoligowcem?

Dla mnie i żony priorytetem było pozostanie w Hiszpanii. Miałem kilka ofert z innych klubów Segunda Division, ale ta z Saragossy była najbardziej atrakcyjna i konkretna. Musze przyznać, że byłem zaskoczony zainteresowaniem kilku klubów. Ostatnie pół roku w Deportivo nie było dla mnie udane. Jednak przez dwa lata w tym klubie udało mi się wyrobić odpowiednią markę.

Nie rozważał pan opuszczenia Hiszpanii?

– Styl życia w tym kraju bardzo nam odpowiada. Wiele aspektów przemawia na korzyść tego kraju. Przede wszystkim słoneczna pogoda i miejscowa kuchnia. Ludzie są bardzo otwarci, życzliwi i rodzinni. Podoba nam się sposób, w jaki spędza się tutaj wolny czas. Nie ma stresu czy ciągłej gonitwy. Poza tym bez problemu komunikuję się w tym języku, więc życie jest łatwiejsze.

SUPER EXPRESS

Zrzut ekranu 2015-07-11 o 08.51.31

Szczęsny kupił Marinie pierścionek za 50 tysięcy. Spoko.

Jak już informowaliśmy, Wojciech Szczęsny (25 l.) oświadczył się Marinie Łuczenko (26 l.) i usłyszał “tak”. Okazuje się, że bramkarz Arsenalu sprawił ukochanej w dniu jej urodzin wielką, ale i bardzo drogą niespodziankę. Kultowy pierścionek legendarnej firmy Tiffany&Co. kosztował reprezentanta Polski około 50 tysięcy złotych! Szczęsny mógł sobie pozwolić na taki wydatek, bo to. 10 procent jego tygodniówki (zarabia w Arsenalu 100 tysięcy funtów). Cacko, którym Wojtek obdarował Marinę, jest wykonywane ręcznie, to najbardziej znany i klasyczny model, jaki stworzyła ta amerykańska firma. Pojawił się na rynku ponad 100 lat temu i wciąż cieszy się wielką popularnością, oczywiście wśród tych, którzy mogą sobie na niego pozwolić.

Zrzut ekranu 2015-07-11 o 08.51.29

Kiełb ładnie przywitał się z Wrocławiem – to prawda. Dziś w Superaku krótka rozmówka pomeczowa z nim. Raczej bezwartościowa, ale zacytujmy:

Trener Pawłowski miał nosa wystawiając cię na środku ataku.

Tak, mogę powiedzieć “Melduję wykonanie zadania”. Ale to dopiero początek. Są następne mecze i każdy będzie ważniejszy niż ten dzisiejszy i na tym trzeba się koncentrować. Jeszcze wiele spotkań przede mną i mam nadzieję, że jeszcze dużo goli strzelę i dam radość zespołowi, sztabowi i kibicom

W Śląsku grasz z nowym numerem i na nowej pozycji. Czy wybór 9-tki był celowy?

Wiadomo, że przez większość kariery grałem na prawej pomocy, ale ta “dziewiątka” (określa pozycję na boisku, środkowy napastnik, przyp.red.) nie jest mi obca. To był szybki wybór, a że moja Nikola urodziła się właśnie dziewiątego, to tylko dobrze się złożyło. Nie przywiązuje jednak jakiejś szczególnej uwagi co do numeru i nie wierzę w takie zabobony.

Zrzut ekranu 2015-07-11 o 08.51.20

No i oczywiście „Lech zdemolował Legię”. Relacja pomeczowa, jakich wiele. Tę z Super Expressu akurat pominiemy, bo szkoda waszego czasu.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Co to było, panie Berg?

Zrzut ekranu 2015-07-11 o 09.10.20

Ostro. Lech pokazał wielką klasę, Legia tylko chałę.

Tomasz Kędziora raz, Marcin Kamiński dwa – Legia jeszcze przed przerwą leżała na łopatkach, a ludzie z Poznania mogli wkładać szampany do lodówki. Mistrz Polski rozniósł wicemistrza w proch i pył. Slogan reklamowy warszawskiego klubu „gotowi do walki” mógł przyprawić rywali o drgawki, ale wyłącznie ze śmiechu. Lech wygrał 3:1 – tuż przed końcem do siatki gości trafił jeszcze Karol Linetty, a bramkę na otarcie legijnych łez zdobył Michał Żyro w doliczonym czasie. Trener Henning Berg musi się zacząć martwić o posadę. Ponad 40 tysięcy ludzi wypełniło INEA Arenę niemal do ostatniego miejsca. Pierwszy raz od ponad 30 lat zdarzyło się, że na stadionie Kolejorza był komplet w drugim z kolei spotkaniu. Siódmego czerwca poznańska „wiara” opuszczała obiekt w szampańskich nastrojach. Ich pupile zremisowali z Wisłą Kraków 0:0 i po pięciu latach wrócili na tron ekstraklasy. Sukces smakował wyjątkowo, bo nie dość że Lech wywalczył, jak mówią w Wielkopolsce, „majstra”, to jeszcze upokorzył największego rywala.

Zrzut ekranu 2015-07-11 o 09.10.45

W samym rogu strony wzmianka o świetnym Linettym.

Linetty nie musiał strzelić bramki, nie musiał nawet podawać, aby pokazać jak ważnym jest zawodnikiem w talii Macieja Skorży. Coraz lepsze efekty przynosi jego praca nad grą ofensywną i ten mecz to pokazał. Najpierw, gdy asystował przy bramce Kamińskiego, a potem gdy sam przesądził wynik meczu. W obu sytuacjach w tempo wyszedł na wolne pole. Do tego świetnie pracował w środku boiska i właśnie dzięki jego kooperacji z Łukaszem Trałką w tej części placu Lech był zdecydowanie lepszy.

Tyle na temat Superpucharu, czas na wywiad, który już cytowaliśmy – z Krzysztofem Mączyńskim. Do Wisły wraca jako wygrany.

Kiedy poczuł się pan pełnowartościowym reprezentantem?

Od samego początku. Koledzy widzieli pracę, którą wykonywałem, a to czy grałem mniej, czy więcej, nie miało znaczenia.

Jak odbiera pan opinie, że Nawałka ciągnie pana za uszy?

Każdy ma prawo do własnego zdania.

Nie wierzę, że to pana nie boli.

Jakby mnie bolało to bym nie grał w piłkę. Dostaję opinie na temat mojej gry od pierwszego trenera, jego asystentów, szkoleniowców, z którymi wcześniej pracowałem. To są najważniejsi dla mnie ludzie. A opinie dziennikarzy? Z jednym ma się dobry kontakt, to napisze lepiej. Do innego się nie odzywasz, to skrytykuje. A ludzie to łapią. Czasami się z tego śmiejemy. „Może dlatego jesteśmy na pierwszym miejscu, bo nikt nas nie krytykuje, tylko Mączyńskiego?”. Niech więc krytykują dalej.

Zrzut ekranu 2015-07-11 o 09.11.33

Dalej jeszcze trochę o wyczynie Jagiellonii. Postrzelała jak w trampkarzach.

– W okresie dorosłej gry nie udało mi strzelić tylu goli w jednym meczu – dodaje skrzydłowy. Z kolei Tuszyński to już niemalże weteran takich historii. – Kiedy występowałem jeszcze w MKS Kluczbork, zdarzył się mecz z Chrobrym Głogów (4:0), w którym zdobyłem cztery bramki. Później w Lechii udało się ustrzelić hat tricka podczas meczu z Zawiszą (3:0) w Bydgoszczy – przypomina napastnik Jagi. Wówczas, w spotkaniu Zawisza – Lechia, nie zagrał kontuzjowany Herold Goulon, czołowy piłkarz bydgoskiego klubu. Teraz blisko dwumetrowy Francuz jest zawodnikiem kolejnego rywala Jagiellonii w II rundzie eliminacji Ligi Europy – Omonii Nikozja. – Z tego, co wiem, gra teraz na pozycji stopera. Wychodzi więc na to, że trochę będę musiał z nim powalczyć. Nie jest to wygodny zawodnik do walki bark w bark, ale na pewno nie ułatwię mu zadania – zapewnia Tuszyński.

Mniejsze informacje:

– Biliński wraca do Śląska Wrocław

– Małecki znowu gra

– Legia ma nowego napastnika Prijovicia

Tyle ciekawostek z Ekstraklasy. Później możecie poczytać jeszcze o dwóch pożegnaniach – Robina van Persiego z Old Trafford i Ikera Casillasa z Realem Madryt. 

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
2
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...