Aleksandar Prijović nowym napastnikiem Legii. Kolejna zagadka w składzie wicemistrzów Polski. Z wyglądu trochę jak Zlatan, wzrostu prawie tak słusznego jak Zlatan, tylko umiejętności niewątpliwie niezbyt zlatanowe.
Ma 25 lat, jest Szwajcarem z bałkańskimi, jak jednoznacznie wskazuje imię i nazwisko, korzeniami. Prijović był ostatnio graczem drugoligowego tureckiego Bolusporu. Strzelił dla niego 16 goli w 31 meczach, będąc ex-aequo drugim strzelcem ligi. Szału nie ma? Ano nie ma, zwłaszcza jeśli się zajrzy w jego CV głębiej.
Curriculum mierzący 190 cm Szwajcar ma bogate, ale w nieco innym znaczeniu tego słowa. Mimo 25 lat, zdążył już zagrać w sześciu krajach – był w Serie A, angielskiej trzeciej lidze, ekstraklasie Szwajcarii, Norwegii, Szwecji i ostatnio w drugiej lidze Turcji. Często go wypożyczano, najpierw jako zawodnika Derby County, później Sionu. Spytacie, gdzie regularnie zdobywał bramki? Hmm, no z tym jest pewien problem… Oto jego kariera sezon po sezonie.
2007/08: Włochy (1. liga) – 1 mecz, 0 goli.
2008/09: Anglia (3. liga) – 14 meczów, 2 gole.
2009/10: Szwajcaria (1. liga) – 10 meczów, 0 goli.
2010/11: Szwajcaria (1. liga) – 25 meczów, 6 goli.
2011/12: Szwajcaria (1. liga) – 16 meczów, 0 goli.
2012: Norwegia (1. liga) – 13 meczów, 3 gole.
2013: Norwegia (1. liga) – 13 meczów, 1 gol.
2013: Szwecja (1. liga) – 10 meczów, 5 goli.
2014: Szwecja (1. liga) – 17 meczów, 5 goli.
2014/15: Turcja (2. liga) – 31 meczów, 16 goli.
Rzecz ujmując łagodnie, powyższy dorobek dupy nie urywa. Dopiero w Turcji Prijović cokolwiek pokazał, chociaż nie tak dużo, jak np. Bruno Mezenga – to taki piłkarz, który kiedyś w drugiej lidze tureckiej strzelił 21 goli w sezonie, potem przyszedł do Legii, a ta go wypluła. Poza tym jest dziwna prawidłowość, że nikt nie chciał tego Prijovicia u siebie na dobre i im dłużej trwała jego kariera, tym bardziej odsuwał się od poważnego futbolu. Zaczynał przecież we Włoszech, potem była Anglia, potem Szwajcaria… No a potem Skandynawia i turecka prowincja, mecze na mogącym pomieścić 8 tysięcy ludzi stadioniku w jakimś Bolu.
Zadać sobie należy podstawowe pytanie.
Czy tak mizerne CV może stanowić jakąkolwiek przeszkodę? Ano może i zapewne nawet powinno, ale… Marco Paixao miał CV jeszcze gorsze, a w naszej ekstraklasie zdecydowanie się sprawdził. Nie ma więc co się specjalnie sugerować dotychczasowym dorobkiem nowego napastnika Legii, chociaż oczywiście koszulki z jego nazwiskiem jeszcze byśmy nie kupowali. Na pierwszy rzut oka: warszawski klub ściągnął kompletnego ogóra, ale zdarzało się w przeszłości, że tacy u nas wypalali.
Niewątpliwie jest to odważny transfer – wydać 500 000 euro na kogoś takiego… No, to trzeba mieć mocne przekonanie, że się sprawdzi. Można zaryzykować tezę, że pracownicy działu scoutingu kładą głowy pod topór. Jeśli dopatrzyli się w Prijoviciu cech, dzięki którym będzie on ważną postacią Legii – wielkie brawa za wnikliwość i sprawne oko. Jeśli jednak gość okaże się tak „dobry” jak jego CV, to banalnie proste będzie dojście do wniosku, że sufit zwalił im się na głowy.
Fot. Jacek Prondzynski / Legia.com