Reklama

Piłkarz miesiąca. Gwiazdy Copa i bohaterowie z Berlina, wystąp!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

05 lipca 2015, 17:14 • 10 min czytania 0 komentarzy

We wszystkich najpoważniejszych ligach fajrant, na czołówkach gazet i portali króluje tematyka transferowa, a o niektórych gwiazdach światowego futbolu pisze się tylko w kontekście wyboru miejscówki na wakacje. Były jednak w czerwcu też miejsca na Ziemi, w których grano w piłkę i to na całkiem poważnym poziomie. W związku z tym, pora wybrać najlepszych, wracamy z naszą stałą rubryką – piłkarz miesiąca.

Piłkarz miesiąca. Gwiazdy Copa i bohaterowie z Berlina, wystąp!

Zasady niezmiennie – ranking piłkarzy, którzy błysnęli w miesiącu liczy 20 pozycji, poszczególnym miejscom w klasyfikacji odpowiada liczba punktów, która uwzględniana jest w generalce. Proste. Oczywiście, zaraz powiecie, że pokrzywdzeni będą ci, którzy w czerwcu nie grali lub grali mało. Cóż, życie, nie uciekniemy od tego. Forma nie jest doskonała, ale pozwala wybrać piłkarzy prezentujących najrówniejszą formę przez cały rok. W styczniu pod górkę miały gwiazdy Bundesligi, a w sierpniu trudniej będą mieli piłkarze Serie A.

Wróćmy jednak do czerwca. Co za nami? Najważniejszy mecz tego roku, czyli finał Ligi Mistrzów. Wielka i barwna impreza w Ameryce Południowej, czyli Copa America (wliczamy mecze do półfinałów włącznie). Reprezentacje grały również mecze eliminacyjne, a także rywalizowały towarzysko. Także na młodzieżowym Euro można było oglądać kilku poważnych piłkarzy. No i do tego jeszcze rozgrywki ligowe, z Ekstraklasą z MLS na czele, na którą nie wypada już patrzeć tylko z przymrużeniem oka.

Paradoksalnie, pomimo mniejszej liczby spotkań do ogarnięcia, wybór najlepszych był trudniejszy niż do tej pory. Tak naprawdę pod uwagę trzeba było wziąć wszystkie gwiazdy pojedynczych spotkań, zestawić je z gośćmi, którzy na murawie spędzili trochę więcej minut, którzy czasami nie błyszczeli aż tak bardzo. Dużo kandydatów, a jeszcze więcej główkowania, by to sensownie poukładać.

Dobra, koniec gorzkich żalów. Ruszamy.

Reklama

Nie kojarzycie? Macie prawo, ale powinniście już nadrobić, bo niedługo chłopak będzie gwiazdą w skali globalnej. Na razie został wybrany najlepszym piłkarzem młodzieżowych mistrzostw Europy. W XXI wieku tytuł ten prócz niego zdobywali: Pirlo, Cech, Gilardino, Huntelaar, Drenthe, Berg, Mata, Thiago. Nie wszyscy zrobili oszałamiające kariery, ale znaleźć się w tak zacnym gronie, to i tak już spore wyróżnienie. Tym bardziej, że Carvalho nagrodę dostał pomimo tego, że: a) nie jest najefektowniejszym graczem, to typowy defensywny pomocnik, b) w finale nie wykorzystał karnego, decydującego o zwycięstwie Szwedów. Za sobą ma już dziesięć spotkań w dorosłej reprezentacji, gra w pierwszym składzie Sportingu Lizbona. Niedługo powinien ruszyć w świat.

Formalnie w czerwcu miał szansę na dopisanie do swojego CV zwycięstwa w Lidze Mistrzów, zaliczył pięć minut w barwach Juventusu w trzech meczach fazy grupowej. W momencie gdy jego koledzy z byłej drużyny, jako przegrani, opuszczali Stadion Olimpijski w Berlinie, on wychodził dopiero na murawę, by poprowadzić Toronto FC w meczu przeciwko D.C. United. Jego drużyna wygrała 2-1, on zdobył oba gole. Generalnie należy uznać, że okres aklimatyzacji w Stanach (a w zasadzie – w Kanadzie) ma za sobą. Osiem bramek, siedem asyst – będzie walczył o zwycięstwo w klasyfikacji kanadyjskiej. Co prawda przegrał w głosowaniu kibiców na piłkarza miesiąca w całej lidze (z Davidem Oustedem bramkarzem Vancouver Whitecaps, który obronił dwa rzuty karne w spotkaniu przeciw New York Red Bulls), ale sympatia fanów jest w tym wypadku nie do końca wymierna.

Reklama

Odkąd przegrał rywalizację z Robertem Lewandowskim, błąka się po świecie. Zaliczył już chińskie Guangzhou Evergrande, rosyjski Spartak Moskwa i francuskie Montpellier, a teraz będzie grał w Brazylii, dla Palmeiras. Nie wszędzie udowodnił, że jest snajperem co się zowie, dopiero w zeszłym sezonie w Ligue 1 wrócił na godny poziom (11 goli). Dyspozycję potwierdził na Copa America, choć nie był pierwszym wyborem Ramona Diaza. Dwa razy ukłuł Argentynę (prócz niego w całym turnieju udało się to tylko Valdezowi), dorzucił bramkę na wagę remisu z Urugwajem. Stuknęła mu już trzydziestka, ale wciąż ma to coś.

Najlepszy młody gracz Copa America. Naprawdę nie spodziewaliśmy, że w czasie tego turnieju przyjdzie nam doceniać graczy defensywny kolumbijskiej reprezentacji. Spodziewaliśmy raczej popisów Jamesa, goli Carlosa Bakki, Jacksona Martineza czy Falcao. Tymczasem kadra Pekermana zdobyła w całym turnieju… jedną bramkę. Jej autorem był właśnie Murillo, środkowy obrońca, który walnie przyczynił się też do tego, że jego drużyna również miała wpisana „jedynkę” w rubryce „gole stracone”. Właśnie za 8 milionów euro zamienia Granadę na Inter Mediolan i ciężko nie mieć wrażenia, że Włosi robią świetny interes.

Obiecał fanom Realu, że skrzywdzi Barcelonę w finale Champions League i słowa dotrzymał. Tak naprawdę zaliczył w tym miesiącu jeden mecz na najwyższym poziomie, ale za to jaki! Wywalczył też pierwszy skład w reprezentacji Hiszpanii. Summa summarum w czerwcu mocno spuentował przełomowy sezon w swoje karierze.

Utrzymał miejsce w rankingu w kolejnym miesiącu, a to też duża sztuka, która udaje się niewielu. Argentyna doczekała się naprawdę niezawodnego stopera, a różnie z tym w ostatnich latach przecież bywało. Otamendi pokierował obroną Albicelestes prosto do wielkiego finału Copa. Tym samym tylko podbił swoją wartość, już po sezonie klubowym nie brakowało chętnych, by wyciągnąć go z Valencii, teraz ciężko będzie się od nich opędzić. Jeśli Sergio Ramos opuści Real, to Argentyńczyk ma być jego następcą. Problem w tym, że szefowie „Nietoperzy” chcą z Otamendiego zrobić… najdroższego obrońcę w historii futbolu, żądając 50 baniek zapisanych w klauzuli.

Ze Złotych Rękawic Copa America cieszy się Claudio Bravo (cztery czyste konta), ale to Ospina na zakończonym wczoraj turnieju porwał tłum. Puścił jedną bramkę (z Wenezuelą), lecz sposoby, w które powstrzymał Neymara, Messiego czy Otamendiego… Klasa światowa. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie obronionych karnych w meczu z Argentyną. Jeśli nie opuści Arsenalu, Szczęsny może oglądać mecze Premier League nawet nie z ławki, a z trybun.

Drugi raz z rzędu poprowadził Peru do trzeciego miejsca na Copa America, drugi raz z rzędu został królem strzelców turnieju. Kozak. W europejskiej piłce, choć grał nawet w Bayernie Monachium, nie osiągnął tyle, na ile się zanosiło, ale w Ameryce Południowej to duża persona. Właśnie zmienia Corinthians Sao Paulo na Flamengo Rio de Janeiro.

Tak naprawdę sporo było wątpliwości, czy jako „piłkarz z zewnątrz” będzie w stanie zastąpić Xaviego na newralgicznej dla drużyny z Katalonii pozycji. Nie pozostawił jednak złudzeń, że buty, w które wskoczył w Barcelonie, nie są dla niego za duże. Jeden z większych wygranych minionego sezonu. Wygrywanie Ligi Europy, zamienił na Ligę Mistrzów i dalej bryluje. W Berlinie otworzył wynik, zdobywając ósmego gola w sezonie. Do tego dorzucił asystę w meczu przeciwko Włochom w eliminacjach mistrzostw Europy. Prowadzi Chorwację prosto na turniej we Francji.

W czerwcu rozegrał całe… 135 minut. Wystarczyło. Obronił karnego w meczu reprezentacji przeciwko Chorwacji w eliminacjach EURO, w finale Ligi Mistrzów pokazał, że na emeryturę jeszcze się nie wybiera.

W czerwcu po raz trzeci w karierze wygrał z Barcą Ligę Mistrzów, później, po długich bojach, przedłużył kontrakt z klubem do czerwca 2017. Skoro wszystko zostało przyklepane, udał się na zasłużone wakacje, lecz dwa dni później zadzwonił telefon. Ojczyzna wzywa. Początkowo Dunga pominął go przy rozdawaniu biletów na Copa America, sięgnął po niego dopiero po tym, jak kontuzja wyeliminowała z gry Danilo. No i okazało się, że brak Alvesa w kadrze byłby nieporozumieniem. W przeciwieństwie do kolegów, zagrał bardzo dobry turniej. Zaliczył dwie asysty, lecz sytuacji wykreował swoim kolegom znacznie więcej. Znajdziecie go w większości jedenastek turnieju.

Piłkarz o dwóch twarzach. W europejskich klubach bez błysku, o czym przekonali się już kibice Valencii, Napoli i QPR. Iskra w oku wraca dopiero w Ameryce Południowej, szczególnie gdy ma grać w narodowych barwach. Już na zeszłorocznym mundialu wbił bramkę Hiszpanii, zaliczył po asyście w meczach z Brazylią i Australią. Na Copa był już gwiazdą pierwszego szeregu. Bohater półfinału z Peru, król strzelców z turnieju. Właśnie dobiegło końca jego wypożyczenie do Anglii, po turnieju zdecydują się jego losy. A że pokazał się ze świetnej strony, nie powinien narzekać na brak opcji.

Chyba najbardziej niedoceniany piłkarz Copa America. Podczas gdy wszyscy mówili o geniuszu Valdivii, energii Vidala, skuteczności wspomnianego przed momentem Vargasa, czy nawet roli grającego średni turniej Sancheza, on po cichutku cały czas robił swoje. Docenili to nieliczni, ale m.in. Ivan Zamorano nazwał go kluczową postacią zespołu. Do tej pory w Europie praktycznie nieznany, zmienił to turniej. Następnym krokiem powinna być przeprowadzka na Stary Kontynent. Mówi się, że najbardziej zdeterminowani są przedstawiciele Bayeru Leverkusen, ale padają też jeszcze poważniejsze nazwy, jak m.in. Arsenal czy Manchester United.

Po finale Ligi Mistrzów i inauguracji Copa America wydawało się, że w tym miesiącu może być zwycięzcą zabawy. Dobił Juventus, był jednym z najlepszych aktorów widowiska w Berlinie. Niemal w pojedynkę rozprawił się z Peru, jakkolwiek patrzeć – późniejszego medalistę. Problemy zaczęły się w starciu z Kolumbią. Najpierw mógł rozstrzygnąć kwestię wyniku, a później wdał się w niepotrzebną szamotaninę. Znów narobił sobie wrogów, których już przed turniejem miał przecież pod dostatkiem. Copa kończy jako jeden z największych przegranych, ale ze względu na triumf klubowy, miesiąc na plus.

To już trzeci miesiąc, w którym trafia do rankingu, ale tak wysoko u nas jeszcze nie był. Rozstrzelał się, a w zasadzie – podtrzymał formę z rywalizacji klubowej. Cztery bramki w kwietniu w Premier League, pięć w maju, a w czerwcu dołożył jeszcze jedną, skończył z sześcioma trafieniami. Połowę ustrzelił w starciu towarzyskim z Boliwią jeszcze przed turniejem, później pokonywał bramkarzy Paragwaju (w grupie i w półfinale) i Urugwaju. Miesiąc na szóstkę, ale tylko w naszym rankingu, a nie w skali szkolnej.

Już przestaliśmy zanosić się śmiechem od żartu Erika Cantony, który wypalił, że Pastore to najlepszy piłkarz świata. Oczywiście dalej nie wiadomo, co poeta miał na myśli, ale trzeba przyznać, że zawodnik PSG zaczyna przebijać się w okolice ścisłej światowej czołówki. Błyszczał już wiosną w klubie, w reprezentacji, która długo była dla niego niedostępna, tylko potwierdził, że w dyspozycji jest naprawdę nielichej. Szczególnie jego współpraca z Leo Messim wyglądała bardzo obiecująco, a tak się akurat składa, że piłkarze, którzy potrafią znaleźć wspólny język z zawodnikiem Barcelony, zazwyczaj bardzo dobrze na tym wychodzą.

Rewelacja turnieju. Piłkarz z rodzaju tych, których już nie produkują. Ostatnim „egzemplarzem” dużego formatu był Riquelme. Po finale, gdy wręczano nagrody indywidualne, cały stadion skandował nazwisko Valdivii. Irytował tylko krótkimi momentami, gdy zamiast strzelać na bramkę, dalej kombinował, szukając mniej oczywistego rozwiązania. Ten typ tak ma. Próbował sił w Europie, ale ten rynek, który nie do końca potrafi docenić takich magików, go wypluł. Zapewne po raz ostatni znalazł się w naszym rankingu, przeprowadza się teraz do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale warto pamiętać, że był w tym roku miesiąc, w którym „El Mago” pokazał kilka sztuczek. Ot, jedna z nich.

Największy pechowiec finału, ale to już lipcowa historia. Czerwiec zdecydowanie na plus, potrzebny był mu taki turniej po sezonie ligowym, który mógł nieco zachwiać jego pewnością siebie. Odwalił kawał dobrej roboty, którą widać dopiero w bardziej szczegółowych podsumowaniach statystycznych, ale główne liczby, czyli gole i asysty, też go bronią. Po czwórce w obu rubrykach, wliczając zdobycze z meczu towarzyskiego z Kolumbią.

Na początku czerwca – po finale Ligi Mistrzów, w którym powinien dać swojej drużynie trochę więcej – przegrany, miesiąc później – największy wygrany. Droga do tego stanu była jednak pełna atrakcji i wyboista. Oczywiście nie bierzemy pod uwagę tego, w jaki sposób panował na kierownicą, interesuje nas tylko, jak udawało mu się to nad futbolówką. I trzeba przyznać, że pociągnął Chile do historycznego triumfu, dziś pomimo przeciwności jest bohaterem narodu. Punktował tylko w dwóch pierwszych meczach turnieju, do goli i asyst, trzeba doliczyć karne, które zostały podyktowane po przewinieniach na nim. Później też regularnie stwarzał zagrożenia, ale nie przekładało się to na kolejne zdobycze. Na wybuch wulkanu poczekaliśmy do finału, Vidala uznano MVP tego meczu, co może oznaczać, że utrzyma miejsce w rankingu również w lipcu.

Triumfuje już po raz czwarty w tym roku. Czy zasłużył sobie na to grą w meczach Copa America (przypominamy – do półfinału włącznie)? Pewnie nie do końca. To znaczy byłyby w ścisłej czołówce, ale kwestia dokładnego miejsca byłaby sprawą otwartą. Ma jednak w rękach bardzo silny argument w postaci tytułu najlepszego gracza finału Ligi Mistrzów. Tym zakasował konkurencję, to przechyliło szalę na jego korzyść, zdecydowanie bardziej niż genialny występ przeciwko Paragwajowi. W reprezentacji dalej bez triumfu, zapewne boli go to jak drzazga w wiadomym miejscu, ale w czerwcu wykonał kolejny kroczek w kierunku zdobycia Złotej Piłki.

***

W klasyfikacji generalnej na półmetku rywalizacji sklasyfikowanych jest już 84 piłkarzy. Łapcie najlepszą trzydziestkę. Na prowadzeniu umocnił się Messi, na podium wskoczył Neymar, do pierwszej dziesiątki wskoczyli Pastore i Aguero. Lipiec będzie specyficzny, ale też kilka spotkań przed nami, więc wracamy za miesiąc.

Przygotował MATEUSZ ROKUSZEWSKI

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...