Reklama

Brazylia o życie z Wenezuelą. Brzmi jak żart, ale taki mamy klimat

redakcja

Autor:redakcja

21 czerwca 2015, 14:36 • 3 min czytania 0 komentarzy

Brazylijski naród nigdy wcześniej nie bał się przed meczem z Wenezuelą. Teraz drży, bo ewentualna porażka wykluczy ich reprezentację z dalszego udziału w Copa America. Turnieju, który miał być łatwy, prosty i przyjemny. Miał stanowić chociaż częściową rekompensatę za dramatyczny, ubiegłoroczny mundial i półfinałową porażkę z Niemcami, która do dziś śni się po nocach. Tymczasem – no właśnie – wtedy udało się dojść do półfinału. Teraz w Chile, choć trudno to sobie wyobrazić, wygląda to jeszcze gorzej. Powodzenie kadrowej rewolucji Dungi wisi na włosku.

Brazylia o życie z Wenezuelą. Brzmi jak żart, ale taki mamy klimat

Fartowna wygrana z Peru i nieoczekiwana porażka z Kolumbią nikogo nie zadowala nawet w jednym procencie. Powiedzieć, że Brazylijczycy są zniesmaczeni to mało. Oni są najzwyczajniej zażenowani. W meczach przed turniejem Canarirnhos rzeczywiście wygrywali – i to seryjnie – ale brakowało w tym wszystkim polotu, finezji. Charakterystycznego dla tamtejszej piłki luzu, zabawy. Kiedy ktoś powie “joga bonito”, Dunga dostaje alergicznej wysypki.

– Wszyscy mówią tylko o joga bonito. O pięknej grze, ale ci sami będą nas rozliczać ze zwycięstw –mówił w marcu.

Mógł cwaniakować, bo jego europejski, siermiężny styl broniły wyniki. Bilans przed Copa America? Dziesięć meczów, dziesięć zwycięstw. Wielka klasa, chociaż po ostatnim sparingu z Hondurasem, który Brazylijczycy wygrali ledwie 1:0, kibice nie wytrzymali i pożegnali ich głośnym buczeniem i gwizdami. Podczas chilijskiego turnieju widzimy drużynę, która nie jest jednością. Nijak nie da się jej porównać chociażby do tej, która w 2002 roku zdobywała mistrzostwo świata. Tam również nie wszyscy piłkarze byli z tego absolutnego topu, ale teraz gwiazd dosięga właściwie tylko jeden. Ten, bez którego Canarinhos będą musieli radzić sobie do końca turnieju – Neymar.

Reklama

Oczekiwania przed turniejem były ogromne, tak samo jak ciążąca na Brazylijczykach presja. W tekście zapowiadającym zmagania na Copa America pisaliśmy, że jedynym sposobem na odkupienie win będzie scenka, w której Neymar wznosi puchar. Już wiemy, że nie ma szans się spełnić, bo piłkarza Barcelony w turnieju oglądać już nie będziemy. Jego rolę, rolę lidera, ma ponoć przejąć Robinho. Piękna historia, zamiana ról. Neymar jako dzieciak robił sobie z nim zdjęcia, uważał za idola, a teraz idol musi wypełnić lukę po swoim znacznie młodszym fanie. Z jednej strony ciekawe, z drugiej mimo wszystko smutne. Robinho – gość, o którym w Europie wszyscy zdążyliśmy zapomnieć – być może będzie musiał wziąć na bary całą reprezentację Brazylii. W odwodzie jest jeszcze Philippe Coutinho, ale to też nie ten format. Znak czasów, znak pory suchej.

Samo rzucenie okiem na listę powołanych jest doświadczeniem dość przybijającym. W kadrze na arcyważny dla wizerunku brazylijskiej piłki turniej znaleźli się zawodnicy takich klubów jak Hoffenheim, Shandong Luneng czy Al-Ahli. Sytuacja, która jeszcze jakiś czas temu mogła wydać się abstrakcyjna. Brazylia chyba jeszcze nigdy nie była taka nijaka.

Kilka czy kilkanaście lat temu piłkarz Canarinhos nie wyszedłby na konferencję prasową i nie powiedziałby, że Wenezuela to silna drużyna, świetnie gra z kontrataku i mecz z nimi będzie wielkim wyzwaniem. Zabrzmiałoby to jak żart i jeśliby rzeczywiście się pojawiło, to jedynie jako przejaw ekstremalnej kurtuazji. Ostatnio takie słowa wypowiedział Miranda. I one, akurat w jego ustach, kurtuazją już nie były. Brazylia musi się bać. Po konstelacjach, które na przestrzeni dziesiątek lat tworzyły tam fantastyczne drużyny, akurat dziś nie ma już śladu. Wchłonęła je czarna dziura. Przetrwał tylko jeden biedny Neymar. Samotna gwiazdka na środku czarnego nieba, która na tym turnieju zgasła przedwcześnie.

Być może z Wenezuelą się powiedzie. Do awansu wystarczy remis, ale potem los przyniesie kolejnego, silniejszego przeciwnika. I znowu zacznie się nerwówka. A powrót do ojczyzny bez pucharu, nawet jeśli zaraz po przegranym w karnych finale, będzie bardzo, bardzo gorzkim doświadczeniem.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...