Reklama

Taki był ładny, południowoamerykański. Kapitalny mecz Chile z Meksykiem

redakcja

Autor:redakcja

16 czerwca 2015, 03:17 • 2 min czytania 0 komentarzy

Okej, bijemy się w pierś. Po pierwszych meczach w grupie A, a przede wszystkim po spotkaniu otwarcia, w którym Chile męczyło się z Ekwadorem chcieliśmy już wygłaszać te wszystkie tyrady o zabijaniu Pucharu Narodów Afryki czy Copa America przez europejski futbol. Że dryg „Starego Kontynentu” zostaje kreatywnym piłkarzom występującym w europejskich klubach na stałe, przez co niegdyś radosne turnieje dziś przypominają szachy znane z niektórych spotkań el. Mistrzostw Europy chociażby.

Taki był ładny, południowoamerykański. Kapitalny mecz Chile z Meksykiem

Dziś możemy jedynie przeprosić, że przeszło nam to przez myśl. Okazuje się bowiem, że po bardzo powolnym początku Chile w drugiej kolejce wrzuciło piąty bieg. A – co pewnie nie w smak Chilijczykom – razem z nimi piątką już od początku meczu gnali goście z Meksyku.

Chile – Meksyk. W teorii – uczta. Przede wszystkim z uwagi na cały arsenał ofensywny Chilijczyków, który naszym zdaniem jest jednym z najsilniejszych arsenałów całego świata. W praktyce? Jeszcze lepiej. Nie uczta, a zwyczajne, czyste szaleństwo. Na początku jeszcze oba składy w miarę się pilnowały, pierwsze minuty trzymały jeszcze jakieś pozory poważnego starcia. Potem jednak puściły hamulce. Najpierw wymiana ciosów i dwa gole w bardzo krótkim odstępie czasu. A to dopiero początek.

W tym meczu było wszystko. Nieco kontrowersyjny karny, ale i równie kontrowersyjne dwa nieuznane gole po ślicznych akcjach. Świetny Vidal. Poprzeczka. Wreszcie sześć goli, sól meczu. Ale to, dzięki czemu oglądało się Copa America tak znakomicie to przede wszystkim – mnóstwo, niezliczona ilość znakomitych, dynamicznych ataków, głównie ze strony Chile. Te koronkowe akcje to tiki-taka w tej pierwotnej, najlepszej postaci. Naprawdę chcielibyśmy zobaczyć minę Johana Cruyffa, gdy Chilijczycy wymieniali między sobą piłkę po kilkanaście razy, nierzadko używając trików trudnych do powtórzenia. Przeciągnięcia z jednej strony na drugą za pomocą kilku krótkich podań, piętki w polu karnym, wszystko z ogromną odwagą, animuszem i wiarą we własne możliwości.

Jasne, nie można zapominać o Meksyku, który również swoje zrobił. Trzy gole, wykorzystanie do maksimum każdego wolnego metra kwadratowego miejsca zostawianego przez Chile. Ale to gospodarze grali efektowniej, to gospodarze porywali, by nie powiedzieć: zachwycali grą. Stracili trzy bramki, ale było w nich tyle pasji, że naprawdę irytuje nas brak jakiejkolwiek dogrywki w tak fantastycznym meczu.

Reklama

Zwyczajnie miło było na to popatrzeć. 3:3 to wynik sprawiedliwy, nagradzający zarówno dzielnie walczących chłopaków z Meksyku, jak i tych widowiskowych aktorów z Chile. My zaś życzymy sobie więcej takich spotkań, w których ciężko nawet wyjść do kuchni po herbatę. Tempo godne najlepszych filmów sensacyjnych rodem z Hollywood.

Tempo godne Copa America. I chciałoby się powiedzieć: wreszcie.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...