Reklama

Real Oviedo. Jak sygnał SOS przerodził się w pokaz fajerwerków…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

02 czerwca 2015, 09:58 • 5 min czytania 0 komentarzy

Trzy lata po desperackiej akcji pt. „albo sami, i to szybko, zgromadzimy dwa miliony euro, albo nasz zasłużony klub upadnie”, Real Oviedo świętuje awans do hiszpańskiej drugiej ligi. Nie tylko wygrał kilka ważnych meczów, znalazł sponsora i podreperował budżet. Zrobił znacznie więcej – stał się fenomenem. Zgromadził wokół siebie dziesiątki tysięcy ludzi z ponad 120 krajów. Większość takich, którzy nigdy Oviedo nie kibicowali, nie znali ani jednego zawodnika, nie byli w tej części Hiszpanii, ale chcieli stać się „współwłaścicielami klubu”. Sięgnęli do portfela i dorzucili swoją skromną cegiełkę. Kupili chociaż jedną, wartą 10 euro, akcję.

Real Oviedo. Jak sygnał SOS przerodził się w pokaz fajerwerków…

Javier Alvarez, menedżer ds. komunikacji w klubie, mówi: „dziś nie sprzedajemy ich już, żeby żyć. Sprzedajemy pasję do futbolu”, ale jeszcze trzy lata temu dla Oviedo liczyło się każde drobne euro. Zasłużony klub pogrążył się w chaosie. Czkawką odbijały się lata złego zarządzania i wewnętrznych sporów. Burmistrz miasta i ówczesny prezes reprezentowali przeciwne opcje polityczne. Decyzja o wstrzymaniu finansowania klubu z pieniędzy samorządu brzmiała niczym wyrok śmierci.

Na moment pojawił się inwestor. Za 200 tysięcy euro kupił… Autokar dla piłkarzy. Wielki, że nie mieścił się na niektórych parkingach. Ale inwestor równie prędko zniknął, zostawiając po sobie głównie długi. Poszukiwany listem gończym, najprawdopodobniej wyjechał na Kubę albo do Panamy. Oviedo w 2012 roku „na już” potrzebowało 2 milionów euro, by uregulować najpilniejsze zaległości. 2,5 miliona, by dokończyć sezon i najlepiej drugie tyle, by móc myśleć o jakiejkolwiek długoterminowej perspektywie. Powiedzieć, że magia internetu, social mediów zadziałała, że przedsięwzięcie wypaliło – to za mało. Odpowiedź była gigantyczna, nieoczekiwana. Akcje klubu, które zdecydowano się wyemitować -10,75 euro za sztukę, rozchodziły się w mgnieniu oka. Spirala zainteresowania nakręciła się fantastycznie.

Swoją cegiełkę dołożyli trzej wychowankowie – Santi Cazorla, Michu oraz Juan Mata. Real Madryt, którego drużyna rezerw grała z Oviedo w jednej lidze, zakupił akcje za łączną sumę 100 tysięcy euro. Bannery wspierający inicjatywę pojawił się w czasie spotkania Celtic – Barcelona i na wielu innych ważnych meczach, i w efekcie sumę dwóch milionów euro zebrano w niespełna dwa tygodnie.

Reklama

Dziś na stadionie w Oviedo jest specjalny kącik. Mapa, a na niej zaznaczone państwa, z których pochodzą akcjonariusze klubu – wszyscy, którzy dorzucili swoje 10 czy 20 euro. Wielu z nich z pewnością Realowi Oviedo nie kibicowało nigdy wcześniej. Nie musiali tego robić. Magnesem było samo dążenie do celu. Na pierwszą prośbę pomocy odpowiedziało 20 tysięcy ludzi z 60 krajów. Dziś pochodzą już ze 124 – z Kambodży, Uzbekistanu, Surinamu, Mali, Tanzanii. Z Polski również, oczywiście. Chińczyk, Polak, Filipińczyk, Santi Cazorla, Michu czy Juan Mata – wszyscy równi. Darczyńcy w słusznej sprawie.

Niektórzy przyjeżdżają odwiedzić Oviedo. Prezes Matias Garcia wiele razy odbierał ich z lotniska, negocjował zniżki w hotelach albo zapraszał na mecze. Także tych, którzy wpłacili symboliczne kilkanaście, kilkadziesiąt euro, z których uzbierała się potem spora górka. Pewien Brytyjczyk postanowił zamieszkać w Oviedo i w miejscowej szkole zostać nauczycielem angielskiego. U niego też zaczęło się od pojedynczej wpłaty. Bo jak mówi bloger Owen Spencer, który postanowił na własne oczy sprawdzić, o co w tym właściwie chodzi, „Oviedo to idealny klub numer dwa dla każdego kibica futbolu”. I chyba coś w tym jest. Mimo że w Primera Division nie grał od 2001 roku, co sezon sprzedaje po 10 tysięcy karnetów.

Zrzut ekranu 2015-06-01 o 15.51.40

Działacze Realu Oviedo mogą dzisiaj mówić „nie sprzedajemy akcji, aby żyć”, bo spontaniczna akcja nieco przypadkowo przerodziła się też w długoterminową inwestycję, i to całkiem potężnego sponsora. Dwaj dziennikarze, prowadzący audycję „Tiempo de Juego” w radiu COPE, skontaktowali się z prawą ręką meksykańskiego magnata telekomunikacyjnego, jednego z najbogatszych ludzi świata. Arturo Elías Ayub, dziś już mocno zaangażowany w sprawy klubu, nieoczekiwanie przepchnął sprawę dalej. Wkrótce Carlos Slim, niegdyś numer dwa na liście najbogatszych ludzi świata według „Forbesa”, meksykański Warren Buffett, w ostatnim dniu sprzedaży akcji dofinansował klub kwotą dwóch milionów euro. Później dorzucił jeszcze 600 tysięcy w tej samej walucie, a dziś należąca do niego „Grupo Carso” jest właścicielem większościowym, posiadającym 58 procent akcji.

Siłą rzeczy, sportowe aspiracje szybko wzrosły. Wprost proporcjonalnie do finansowego potencjału klubu. Kto kiedykolwiek grał jednak w trzeciej lidze, ten wie, że niełatwo stamtąd się wygrzebać. Pomimo wzmocnień i perspektyw, nie zawsze udaje się od razu. Real próbował trzy sezony, udało się dopiero teraz. „Dopiero”, a może jednak „już”, biorąc pod uwagę, że pod koniec 2012 roku widmo likwidacji było tak bardzo realne. Parę tygodni i na bramie stadionu można by było wieszać kłódkę.

W styczniu tego roku pojawili się nowy trener i dyrektor sportowy, dwaj latynosi, Joaquín del Olmo i Sergio Egea. Do tego kilkunastu nowych zawodników – wolni albo z wypożyczeń, ale doświadczeni. Jonathan Vila z epizodami w Celcie Vigo, były bramkarz Almerii – Esteban, inni otrzaskani w drugiej lidze.

Reklama

Aby awansować do Segunda Division, należało nie tylko wygrać sezon zasadniczy, ale jeszcze przebrnąć przez baraże, w których spotykają się zwycięzcy każdej z czterech grup trzeciej ligi.

1433094332_102746_1433116166_album_grande

W przypadku Oviedo, trafiło na Cadiz – kolejny klub z ambicjami i solidnym budżetem, jak na warunki trzeciej ligi. Najpierw mecz u siebie, zakończony remisem 1:1, na który przyleciał sam Carlos Slim i owinięty szalikiem Oviedo fotografował się z fanami. Potem wyjazd do Kadyksu, na drugi kraniec kraju.

Przed niedzielnym rewanżem, ożeniony z córką Slima Elias Ayub wietrzył spisek. Sędzia – za mało doświadczony. Na dodatek meczu nie zdecydowała się pokazać regionalna telewizja. Świadkami wydarzeń miało być tylko (albo aż) 25 tysięcy kibiców na stadionie. W międzyczasie policja uniemożliwiła przyjazd dużej grupie sympatyków gości. A jednak „spisek” nie zaszkodził. Oviedo wygrało 1:0.

Zagra w drugiej lidze, po 12 latach przerwy. Idealnie spina klamrą ten burzliwy okres, który ma za sobą. Zyskując tylko dodatkowe potwierdzenie, jak bardzo udał się ten niecodzienny eksperyment.

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Hiszpania

Anglia

Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Piotr Rzepecki
1
Media: Fermin Lopez znalazł się na celowniku Aston Villi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...