Reklama

Wisła nie wygrywa już nawet, kiedy strzela Stępiński

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

20 maja 2015, 23:04 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jeśli Wiśle braknie na koniec sezonu punktów do europejskich pucharów, warto będzie przypomnieć dzisiejszy mecz. Do Krakowa przyjechała przecież Pogoń, w mocno odmłodzonym i eksperymentalnym składzie, a kiedy gospodarze z zaskoczenia wbili już w końcówce bramkę – pozwolili też na to samo rywalom. Piłkarze Kazimierza Moskala stracili właśnie świetną okazję, by zrównać się w tabeli z trzecią Jagiellonią.

Wisła nie wygrywa już nawet, kiedy strzela Stępiński

Ten mecz najlepiej byłoby opowiadać od drugiej połowy. Bo w pierwszej przez długi czas próbowaliśmy zrozumieć, co nawymyślał trener Czesław Michniewicz. Szło to tak: w bramce Dawid Kudła (drugi mecz w Ekstraklasie), w obronie Sebastian Murawski (drugi mecz w Ekstraklasie), do tego w pomocy 18-letni Michał Walski. Doliczcie jeszcze 20-letniego Rudola, 21-letniego Kuna i 22-letniego Zwolińskiego… I ta młodzież w Krakowie nie pękła. W pierwszej połowie na bardzo niewiele mógł sobie pozwolić Paweł Brożek, niewidoczni byli też Boguski z Jankowskim. Ten ostatni ożywił się tuż przed przerwą: dostał piłkę od Jovicia i mądrze asystował przy trafieniu Stilicia. To był ten moment nieuwagi Pogoni, która długo była równie skoncentrowana, co agresywna. To działało, Wisła się gubiła.

Po przerwie zaczęło się dość niewinnie. Nieco ponad pół godziny przed końcem na murawie zameldowała się dwójka Janota-Frączczak. Chwilę później (ktoś policzył sekundy?) ten pierwszy podał Zwolińskiemu, a ten odegrał Frączczakowi. 1:1. Frączczak do gola próbował też dorzucić asystę, jednak Zwolińskiego zatrzymał Buchalik.

Moskal zrobił najlepsze, co mógł: odpowiedział tym samym. Zmianami. Dopiero ten, którego trzymał na ławce najdłużej i który na naprawdę spory kawałek czasu zginął z punktu widzenia, Mariusz Stępiński odmienił losy meczu. Tydzień temu błysnął Boguski, gola z kosmosu strzelił Barrientos, a wcześniej błyszczał Guerrier, dziś – Stępiński. Kto się spodziewał, że ten chłopak da wygraną?

To było chyba na tyle zaskakujące dla całej Wisły, że w ostatniej minucie doliczonego czasu dała wbić sobie jeszcze jednego gola. I to wtedy, kiedy wydawało się, że wszystko ma pod kontrolą, że musi tylko dowieźć ten wynik do końca. Ale to było dziś za dużo na możliwości krakowian.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...