W styczniu za zimno, w lutym za mokro. W marcu jak w garncu, więc nawet nie wiadomo czego się można spodziewać. W kwietniu z kolei gorąco. Nie mówiąc o maju… W maju to już przejebane zupełnie. Piotrek Ćwielong dawno temu udowodnił, że nie ma optymalnych warunków i wymarzonej pogody dla polskiego piłkarza. Każdy miesiąc ma w sobie coś, co może naszym wirtuozom przeszkadzać. Ale mieliśmy nadzieję, że poczekają jeszcze parę kolejek, że minie chociaż weekend majowy zanim zaczną narzekać… Niestety, zaczęli już dzisiaj.
Jesteśmy tym faktem po trochę rozbawieni i zszokowani, bo w Ekstraklasie tym razem zainaugurował to facet, u którego naprawdę ceniliśmy zdrowy rozsądek – Konstantin Vassiljev. Rozmawialiśmy z nim całkiem niedawno i wydawał się mieć głowę na karku.
Tymczasem oświadczył: – Niedzielna konfrontacja będzie bardzo trudna dla obu zespołów z kilku powodów. Po pierwsze – godzina. Mecz rozpocznie się o 13:00, kiedy może być bardzo ciepło. To nie będzie sprzyjające dla nikogo. Aż dziw bierze, że po takiej deklaracji Piast jednak dał radę Podbeskidziu, i to strzelając trzy gole w samej końcówce… Te 20 stopni w cieniu, które mieliśmy dzisiaj w Gliwicach, najwyraźniej w większym stopniu sparaliżowało rywali.
Zdajecie sobie sprawę, co to jest prawdziwy upał i jak może człowieka wykończyć…
W sumie jednak ten Vassiljev to pikuś. Za chwilę co drugi ligowiec będzie gadał to samo. Bardziej rozbroił nas trener Zbigniew Kaczmarek, trener Wigier Suwałki, który na pomeczowej konferencji stwierdził, że JEGO PIŁKARZE CIERPIELI NA BOISKU, bo w Suwałkach nie jest tak ciepło jak tutaj.
Co znaczy tutaj? Wcale nie w Dausze, nie w Abu Dhabi, nawet nie w upalnym dziś Delhi… Wyobraźcie sobie, że nie grali wcale w tropikalnym klimacie, tylko w Tychach Jaworznie.
Przyjazd z Suwałk, biegunu zimna, w którym wczoraj było kilkanaście stopni na plusie, do Jaworzna (stopni dwadzieścia) spowodował taki szok, że piłkarze cierpieli, zamiast grać w piłkę.
Panie Zbigniewie, do końca sezonu jeszcze parę kolejek – może warto zahaczyć o Nowy Targ albo Zakopane i kupić chłopakom kilka kożuchów. Mogliby w nich grać mecze u siebie i się powoli hartować. Mogą też zrezygnować z gry w krótkich spodenkach, PZPN na pewno przymknie oko. Ewentualnie kopać w ciepłych góralskich bamboszach. Gwarantujemy, że wtedy na wyjazdach będą fruwać w powietrzu!
Niech pan to łaskawie przemyśli.