Wisła Kraków to dzisiaj Wilde-Donald Guerrier. Chyba jeszcze nigdy w Ekstraklasie nie byliśmy świadkami tak błyskawicznej metamorfozy u jednego zawodnika po zmianie trenera. Był Smuda, były wrzaski, ciągłe pretensje, rozkładanie rąk. Był dom wariatów, do którego Guerrier miał wpędzić „Franza”. Tymczasem Smudy już nie ma, a DG77 rozhuśtał się w takim tempie, że – parafrazując Zlatana – powinien zająć pierwsze cztery miejsca w plebiscycie na piłkarza kwietnia w Polsce. Szybkość, determinacja, polot, pozytywna piłkarska bezczelność. No i ten gol, którego nie powstydziłby się Pirlo. Coś czujemy, że dziś krakowski Rynek zapłonie, a kibice Wisły sami postawią Donaldowi akwarium alkoholu.
Widząc to uderzenie, Kazimierz Moskal aż złapał się za głowę, a Grzegorz Mielcarski słusznie zauważył, że tylko zawodnik piekielnie pewny siebie w ogóle podjąłby decyzję o strzale. Większość ligowców albo szukałaby zwarcia z obrońcą, albo rozrzuciła akcję, albo oddała do napastnika. Ale nie Guerrier. On się rozejrzał, zobaczył, że ma trzy metry przestrzeni i walnął tak, że Cerniauskas musiałby siedzieć na poprzeczce, by w ogóle myśleć o interwencji, takiej rotacji dostała ta piłka. 96 km/h i mocny kandydat do bramki sezonu. Nie ma drugiego piłkarza, który przy tak dużej liczbie irracjonalnych zachowań, ma aż takie predyspozycje, by regularnie zachwycać. Cały Guerrier. Jedna z najbardziej niebanalnych postaci Ekstraklasy. Raz pod względem pozytywnym, raz negatywnym, ale zawsze budząca więcej emocji niż Bełchatów, Łęczna i Podbeskidzie razem wzięte. Pięć goli w czterech ostatnich meczach.
Przesadą byłoby jednak stwierdzić, że Guerrier zapewnił zwycięstwo w pojedynkę. Stempel postawił jeszcze Jankowski, który wykorzystał świetną centrę Stilicia z rożnego, co – jak zauważył Paweł Golański – ustawiło mecz. Słowa uznania należą się też Buchalikowi, który w końcu pokazał, że stać go na ekstra interwencję oraz Dudce, który na defensywnej pomocy daje na oko z trzy razy więcej od Alana Urygi. Dziś były reprezentant stanowił ścianę nie do przejścia plus dał sporo niezłych otwierających podań. Co najważniejsze – zero gry na alibi, która dość często irytowała w przypadku 21-latka. Wielki minus należy się z kolei Brożkowi, który zaliczył kilkaset nieudanych zagrań.
Korona zaliczyła dziś jeden z najsłabszych meczów wiosną, co okupiła wypadnięciem z ósemki. Nic nie wynikało z gry przebojowych zwykle skrzydłowych, o Trytce żal wspominać, a Kapo pokazał się jedynie na początku – gdy Wisłę uratował Buchalik – oraz w drugiej połowie, kiedy strzał Francuza obronił… Sadlok. Przy tej sytuacji warto się zatrzymać – to bowiem jedna z największych kontrowersji kolejki. Stoper Wisły niby przyjął piłkę na brzuch, niby komentatorzy chwalili decyzję sędziego, ale naszym zdaniem w kluczowym momencie Sadlok wykonał dyskretny ruch ręki w kierunku piłki, co nieznacznie, ale jednak ułatwiło mu interwencję. Pochylimy się jeszcze nad tą akcją przy niewydrukowanej tabeli, chociaż na końcowy wynik nie miała decydującego wpływu.
Fot. FotoPyK