Zawisza po pierwszym gongu w tym roku mierzy się z oczyszczoną – przynajmniej z niezbyt zdrowej relacji między piłkarzami a trenerem – Cracovią. Ruch bez przemęczonego Malinowskiego podejmuje Legię, która straszy w sposób, którego spodziewało się niewielu. Czas na piątek z Ekstraklasą…
Jak pierwszą porażkę zniesie Zawisza?
Gdyby ktoś przed rundą wiosenną powiedział, że swój pierwszy mecz w tym roku Zawisza przegra w dziewiątej kolejce, dopiero na Legii… Dobra, nikt by tak nie powiedział. Tak czy owak, ostatnia drużyna w tabeli, mimo porażki przed tygodniem pozostaje najlepszą drużyna w 2015 roku.
Pytanie brzmi: jak Zawisza teraz zareaguje? Dotychczas piłkarze Mariusza Rumaka byli na fali i wygrywali mecz za meczem. W tym momencie muszą się jednak zmierzyć z nowym wyzwaniem i pokazać, na ile porażka wybije ich z rytmu. Grzegorz Sandomierski mówi, że to jeszcze większa mobilizacja w grze o utrzymanie. Rumak, trener tej rewelacji, również jest optymistą. Plus taki, że Zawisza w Warszawie nie wypadł źle – był dobrze zorganizowany, nie pozwalał rywalowi na zbyt wiele, gole stracił dopiero po kontratakach, ale sam też niewiele zaproponował z przodu. Dziś trzeba ruszyć odważniej.
Czy Cracovia się oczyściła?
Że między piłkarzami a Robertem Podolińskim nie było chemii, wiadomo od dawna. Zwolniony w ostatnich dniach trener mówił w Przeglądzie Sportowym: W Cracovii nie udało nam się przelać na zawodników naszego optymizmu i entuzjazmu. Starałem się zarazić odpowiedzialnością za wynik wszystkich piłkarzy, ale to też nie do końca wyszło. Konsekwencje zawsze na koniec ponosi trener, ale może ta sytuacja da komuś do myślenia. Czy patrząc w lustro, będzie w stanie powiedzieć, że dla Cracovii zrobił wszystko?
Narzekał też na wydostające się z szatni informacje i piłkarzy, którzy „szepczą i gadają” zamiast ciężko pracować.
Jacek Zieliński ma to zmienić, już na dzień dobry stara się podkreślać rangę najbliższych wydarzeń. Mówi, że pozostałe dziewięć meczów to mecze o życie, że już w Bydgoszczy trzeba zacząć z wysokiego C. Podoliński – próbując nawet odważniejszych wypowiedzi, próbując zwiększyć świadomość piłkarzy – sukcesu nie odniósł. Może przynajmniej Zielińskiemu uda się dotrzeć do zespołu? Może przekona zawodników do ciężkiej pracy?
Jak Ruch obroni się przed Legią?
Ofensywy Legii – nawet, jeśli nie tworzą jej ani Duda, ani Radović, ani Orlando Sa – nie wypada lekceważyć. Przekonał się o tym choćby Zawisza, który oberwał dwa razy z zaskoczenia, a wcześniej musiał mocno polegać na Grzegorzu Sandomierskim.
Ruch ostatnio wzmocnił się w tyłach, to był jeden z głównych celów pracy Waldemara Fornalika. Z Koroną i Cracovią udało się zagrać na zero, choć dziś Niebiescy delikatnie muszą defensywę przebudować. Jak się okazuje, 39-letni Marcin Malinowski jest przemęczony i potrzebuje odpoczynku – z Legią więc nie zagra. Do składu Ruchu wraca natomiast Michał Helik, który pauzował po karze nałożonej przez Komisję Ligi. Dlatego Helikiem i Grodzickim trzeba będzie zatrzymać Legię.
Co z ofensywą Legii?
Niby tylko jeden zespół w tym roku strzelił więcej goli niż Legia – Górnik Zabrze. Ale, powiedzmy sobie wprost, ekipa z Łazienkowskiej już tak z przodu nie straszy. A trener Henning Berg kluczowe momenty sezonu rozgrywa w eksperymentalnym składzie.
Po pierwsze, zimą odszedł Radović. Po drugie, obecnie kontuzjowany jest Duda. Po trzecie, Orlando Sa dla trenera Legii chyba już w ogóle się nie liczy. Trzeba było pokombinować, więc dziś na szpicy pozostaje 36-letni Saganowski, który chyba przedłuży jeszcze umowę, a za jego plecami biega Guilherme. Sympatyczny Brazylijczyk grał na różnych pozycjach, ale w roli „dziesiątki” – przynajmniej u Berga – zadebiutował dopiero przed tygodniem. Michał Masłowski, choć opowiada, że gorszy od Guilherme nie jest, po meczu z Zawiszą optymistą być nie mógł. Trener Legii z nowego ustawienia z przodu na razie może się wybronić.