Zarząd PZPN zatwierdził obecny kształt rozgrywek Ekstraklasy na kolejny sezon. Mimo licznych przeciwników w klubach, utrzymany zostanie również podział punktów – pisaliśmy o tym wczoraj dokładnie w tym miejscu.
Podział na zwolenników i zdecydowanych przeciwników tego rozwiązania przebiega dość klarownie. Oczywiście, są wyjątki, ale tok myślenia prezesów można wyczuć – im dany klub ma mniejsze szansę na bezpieczne miejsce, tym zainteresowanie cięciem punktów jest w nim słabsze.
Punkt widzenia zależy bowiem w dużej mierze od punktu siedzenia. Jak, dajmy na to, Piast Gliwice siedzi w ligowym ogonie – to jest strach. Reforma może bardzo pomóc nawet w wylocie z Ekstraklasy. Sprawia, że niebezpiecznie jest się mylić. Ale gdyby był odrobinę wyżej, to i obaw od razu by ubyło, i kto wie – może psim swędem dałoby się w tej czołowej ósemce wskoczyć na jakieś dobre, opłacalne miejsce.
Adam Sarkowicz, prezes tegoż Piasta, w rozmowie z Przeglądem Sportowym przyznaje, że walka o awans do ósemki jest ekscytująca. Liga nabiera rumieńców! Ale dzielenie punktów? No, to już mu się nie podoba, bo skoro premie za wygrane mecze płaci w stu procentach, to czemu dorobek ktoś mu redukuje? Poza tym: „przy takim nerwowym systemie, trudno promować młodych zawodników”.
Długo czekaliśmy na to hasło – wytrych.
Tempo rywalizacji szkodzi promocji młodych zawodników. Idealna byłaby liga mniej nerwowa, najlepiej taka, w której nic absolutnie się nie dzieje, a mecze gra się o nic – wtedy można by tych młodych szlifować do woli, bez obawy o konsekwencje.
Świetny przykład potwierdzający jak wielu prezesów polskich klubów chciałoby po prostu… świętego spokoju. Żeby wszystko powolutku toczyło się swoim torem. Rywalizacja jest OK, byle nam tylko z tego powodu krzywda się nie stała.
Fot. FotoPyK