Reklama

Czas na janosikową bijatykę. Bielsko trzy kroki od górnej połówki

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2015, 13:29 • 3 min czytania 0 komentarzy

Słońce, które powoli wdziera się na ekstraklasowe boiska, służy głównie tym, na których jesienią regularnie wieszaliśmy psy. Oprócz rewelacyjnego Zawiszy, w roli rycerzy wiosny całkiem nieźle czuje się Korona, która ligowy weekend zainauguruje meczem z Ruchem u siebie. W Chorzowie też przestali się wreszcie wygłupiać i zaczęli jako tako grać w piłkę. Wieczorem radary ustawiamy na Bielsko, gdzie z kolei zaczyna się trzystopniowa batalia o utrzymanie miejsca w strefie mistrzowskiej. Podbeskidzie ma przed sobą Wisłę, Lecha i Piasta na obcym terenie. 

Czas na janosikową bijatykę. Bielsko trzy kroki od górnej połówki

Korona – jesienią, obok Zawiszy, drużyna obiektywnie najsłabsza. Do 13-14. kolejki sezonu idąca niemal łeb w łeb z Bydgoszczą. Co drugi z nowych kieleckich nabytków nie przypominał zawodowego piłkarza (patrz np. Leandro), a dziś ekipie Tarasiewicza należy się co najmniej duża skrzynka piwa. W ostatniej kolejce momentami sprawiała znacznie lepsze wrażenie od Lecha. Od początku narzuciła swoje warunki, a nawet jako pierwsza zdobyła prawidłową bramkę, której sędzia nie uznał.

Dziś szczególnie przyjrzymy się dwójce piłkarzy. Jackowi Kiełbowi, który – pisaliśmy o tym w minionym tygodniu – wreszcie zaczyna przypominać Kiełba, który niegdyś potrafił grać w piłkę. A po drugie – Grzegorzowi Kuświkowi, bo ktoś przecież o koronę króla strzelców musi powalczyć, kiedy Piątkowski czy Paixao w odwrocie. Zwracamy uwagę, że Kuświk w 15 spotkaniach Ruchu pod wodzą Fornalika zdobył już 10 bramek. Ani u Zielińskiego, ani u Kociana nie trafiał z podobną regularnością.

Ostrzymy sobie zęby (no dobra, to lekka przesada…) na całkiem przyzwoite spotkanie tym bardziej, że chorzowianie wreszcie przestali wycierać sobą dół ligowej tabeli i wiosnę mają naprawdę sensowną. Punktują w kratkę, ale zwróćmy uwagę, że przegrywali dotąd tylko z Zawiszą i Lechem.

Reklama

Słabsi rywale mieli spore problemy.

b252eba6bd6a6

Do Bielska przyjeżdża dziś Wisła, której jakość wzrasta – szacunkowo – o jakieś 30 procent, wraz z powrotem do kadry meczowej Semira Stilicia. – Kiedy trzeba się bić, będziemy się bić, ale kiedy będziemy mieć piłkę, mamy w nią grać – zapowiada Kazimierz Moskal.

Oby dziś więcej było tej piłki. Choć trener powinien mieć na uwadze, że przyjeżdża do Bielska musztrowanego przez Ojrzyńskiego, a ze Stiliciem, Guerrierem czy Boguskim to aż strach iść do walki na noże.

Reklama

Życie trenera, jak zwykle, przewrotne. Dwa tygodnie temu pisało się, że Moskal zaczął lepiej niż można się było spodziewać – czterema punktami z Cracovią i Legią, ale po dwóch kolejnych tygodniach okazuje się, że jednak zaczął bardzo przeciętnie. I  ciągle nie wiadomo, czego się po tej Wiśle spodziewać.

Ojrzyński – chociaż oglądając ostatnio Podbeskidzie miewamy mieszane uczucia – jest już o trzy kroki od świetnego wyniku. Bo i jak inaczej traktować grupę mistrzowską Ekstraklasy dla Bielska. Rzecz w tym, że ma przed sobą niezbyt wesoły terminarz. U siebie Wisłę i Lecha, na wyjeździe mecz derbowy z Piastem.

Zapas wynosi trzy punkty. To mało, co tylko pozwala nam przypuszczać, że wieczorem w Bielsku może być więcej ambitnej bijatyki, niż piłki.

e948318fe8818

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...