Reklama

Legia, Betis i łatka nie do końca spełnionego talentu. Urodziny Wojciecha Kowalczyka

redakcja

Autor:redakcja

14 kwietnia 2015, 10:49 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dziś ekspert, w którego słowniku nie figuruje słowo „kompromis”. Ukończył ledwie sześć klas szkoły podstawowej, a bywa, że nie ma problemów z wbijaniem szpilek magistrom. Sam mówił, że jedyną książką, którą przeczytał, jest jego autobiografia. Kiedyś świetny piłkarz – mówi się, że jeden z największych, niespełnionych talentów. Strzelał gole w Primera Division, chociaż prawdopodobnie stać go było na kluby lepsze niż Betis Sevilla czy Las Palmas. Dziś przypadają 43. urodziny Wojciecha Kowalczyka. 

Legia, Betis i łatka nie do końca spełnionego talentu. Urodziny Wojciecha Kowalczyka

Kopać zaczynał w Olimpii i Polonezie, ale od zawsze emocjonalnie związany był z Legią. Jako dzieciak jeździł na mecze autobusem linii 162. Siadał na Żylecie. Kilka lat później kumplował się z tymi samymi zawodnikami, których dopingował. Pewnym przełomem był mecz z Sampdorią w Pucharze Zdobywców Pucharów. Tam niespełna 20-letni Kowalczyk zdobył dwie bramki, zapewniając Legii awans do kolejnej rundy. Kilka miesięcy później zadebiutował w reprezentacji Polski, w meczu ze Szwecją. Spirala zaczęła się nakręcać, a kariera młodego, jeszcze nastoletniego piłkarza, nabierać tempa.

Największe sukcesy? Oczywiście Legia. Jedyny ekstraklasowy klub, w którym przyszło mu kopać. Trzy mistrzostwa, puchar, superpuchar. Sto pięćdziesiąt meczów z haczykiem i ponad pięćdziesiąt bramek. Niektórzy jego czasy wspominają z wielką nostalgią, mówiąc, że był to ostatni prawdziwy, warszawski idol.

Do Betisu przeniósł się za spore jak na tamte czasy pieniądze, bo prawie 2 miliony dolarów. Stał się najdroższym piłkarzem w historii obu klubów – i Legii, i Betisu. Z jednej strony chciał zostać. Był jeszcze młody, miał 22 lata. Z drugiej w Legii nie płacili od kilku miesięcy. No i  ta ukochana liga hiszpańska… Tam, na dzień dobry, zaproponowano mu 200 tys. dolarów rocznie. Z czasem było to ponad  dwa razy tyle.

Reklama

Od zawsze niepokorny, niepoukładany. Miał nie po drodze z wieloma trenerami. Na przykład z Antonim Piechniczkiem, z którym często wchodził w konflikty. Najlepiej, co nie dziwi, rozumiał się z Januszem Wójcikiem. To za jego kadencji w kadrze olimpijskiej, Kowalczyk zdobył srebro w Barcelonie. Został wicekrólem strzelców, okazując się gorszym jedynie od kolegi z drużyny – Andrzeja Juskowiaka. Strzelił gola w finale, na Camp Nou, z Hiszpanią, ale ostatecznie przegraliśmy 2:3.

Mieliśmy w nogach kilka ciężkich gier, a tutaj finał igrzysk, z Hiszpanią. Oni potrafili grać, mieli u siebie Guardiolę, ten swój styl klepania, na trybunach ponad 100 tysięcy ludzi. Ta bramka dawała ulgę. Pomyślałem sobie wtedy, że zaraz zejdziemy do szatni, będziemy mieć piętnaście minut, odpoczniemy i zostanie nam 45 minut do złotego medalu. Szkoda, że nie wyszło. Ale te całe igrzyska były dla mnie niesamowite. Zdobyłem cztery bramki, wszystkie na stadionie mojego ukochanego klubu – wspominał w wywiadzie dla Natemat.pl.

Karierę kończył na Cyprze, gdzie zdobył mistrzostwo, puchar i koronę króla strzelców. W 2003 roku Krzysztof Stanowski spisał jego kolorowe wspomnienia i zamknął w ramach książki „Kowal – prawdziwa historia”. Była to pierwsza tego typu biografia w Polsce, która odbiła się tak szerokim echem. Twarda, bezkompromisowa, wyjątkowo szczera, z takim oto zakończeniem:

Było wielu świetnych piłkarzy, którzy grali w takich czasach, że się nie dorobili. Nie mogli wyjechać z kraju, dziś myślą, jak związać koniec z końcem. Zmarnowali kariery? Nie, robili co mogli. Jednak oni mogą powiedzieć – piłka nam nic nie dała. Ja nie mogę. Mnie dała niezależność finansową, szczęśliwą rodzinę. Pograłem, pobawiłem się, pozwiedzałem. Robiłem to, co od małego chciałem. I wiem jedno – byłem dobrym piłkarzem. Kibice za dwadzieścia lat wciąż będą wiedzieli, kim był Dziekanowski, kim był Kosecki. I kim był Kowalczyk też. Bo był super piłkarzem.

Najnowsze

Ekstraklasa

LIVE: Ruszyli! Czy Górnik odkuje się za porażkę z Cracovią?

redakcja
6
LIVE: Ruszyli! Czy Górnik odkuje się za porażkę z Cracovią?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...