To będzie ciężki dzień. Niemal dziesięciogodzinny maraton z meczami Ekstraklasy. Ciekawi jesteśmy, ilu z was obejrzy wszystko od deski do deski. Umówmy się – nie będzie to bezpieczna zabawa. Czerwony szlak dla zawodowców, na którym nietrudno połamać sobie nogi. Dziesięć godzin z Ekstraklasą spowodować może zarówno trwałe zmiany w psychice, jak i problemy z narządem wzroku. Mamy więc gorący apel do piłkarzy: zróbcie wszystko co w waszej mocy, by było to zjadliwe.
Bez tego ani rusz. Wystrzał startera już niedługo, a my jesteśmy wam winni omówienie trasy. Zaczynamy w Krakowie…
1. Czy Podoliński powinien pójść do kościoła ze święconką?
Nie. Powinien z koszyczkiem wysłać Rymaniaka i Żytkę. Najlepiej na drugi koniec miasta. Byłaby szansa, że nie zdążą wrócić na mecz.
2. Czy tym razem wyjdzie?
Nie chcemy być szczególnie złośliwi, wszak nie chodzi przecież o przełożenie jeden do jednego, ale – jak na nasze – może być ciężko. Konkluzją większości tekstów o obronie Cracovii jest odkrywcze stwierdzenie: „potrzeba czasu”, ale musimy przypomnieć, że Robertowi Podolińskiemu zostało go już bardzo niewiele. Cierpliwość profesora Filipiaka niedługo się skończy i nikt nie będzie słuchał wymówek.
A propos czasu – obrona Lechii to dowód na to, że nie jest on konieczny. Z jesiennego składu został tylko Janicki, a i tak udało się szybko stworzyć monolit. Oczywiście do najpopularniejszego systemu z czwórką obrońców teoretycznie łatwiej jest wkomponować nowe elementy, ale też nie szarżujmy z tym, że różnica jest tak wielka.
Wniosek? Potrzeba dobrych obrońców, a nie czasu. Po prostu.
3. Kto zostanie plusem meczu?
Zła wiadomość dla wszystkich ustawiających ligę – nie zagra Jakub Wawrzyniak, który zawsze gwarantował dwa dodatkowe punkty, które należą się za miano Plusa Meczu. Wskoczył w buty po Stevanoviciu. Tym razem nie mamy z tym nic wspólnego!
No dobra, ale jeśli nie on, to kto? Stawiamy na Maćka Makuszewskiego. Dlaczego? Bo coś nam świta z tyłu głowy, że miał kiedyś nieprzyjemne doświadczenia na testach w Cracovii, więc po raz kolejny udowodni, że się pomylili. Poza tym, najwyższy czas na jego bardzo dobry występ. Na razie jest solidnie, ale bez błysku.
4. Czy powrót Pawełka to wzmocnienie?
To praktycznie pewne, że doświadczony bramkarz zluzuje młodziana między słupkami. Tak więc pierwsza przygoda Jakuba Wrąbla z boiskami Ekstraklasy trwała sześć spotkań. To dystans, na podstawie którego można się pokusić o ocenę. Trzeba to sobie jasno powiedzieć: powrót Pawełka to spore wzmocnienie Śląska.
Wrąbel miał mocne wejście, w gorącej wodzie kąpani dziennikarze okrzyknęli go polskim Manuelem Neuerem (paradne!), lecz im dalej w las, tym było zdecydowanie gorzej. Średnia naszych ocen – 4.50 (bardzo słaba jak na bramkarza), procent obronionych strzałów też stosunkowo niski – 64.5% (jeden z gorszych w lidze). Wraca na ławkę w pechowym momencie – zaliczył klops w ostatniej minucie w Łęcznej i nie dostanie szansy na rehabilitację. No cóż, mamy nadzieję, że się nie zniechęci. Potencjał na pewno ma.
5. Czy Zajac dostanie jeszcze szansę?
Skoro jesteśmy już w temacie bramkarzy, to zaglądamy na drugą stronę barykady, bo tam też ciekawie. Nie zazdrościmy Leszkowi Ojrzyńskiemu, chyba nie ma w lidze drużyny, której bramkarze wyrządzili więcej szkód niż Podbeskidziu. Zajac w tej chwili jest bodajże największym parodystą na tej pozycji w całej lidze – gdyby stworzyć ranking TOP5 baboli, to jego popisami obsadzilibyśmy pewnie ze trzy pozycje. Pesković jest solidniejszy, grywa bardzo dobrze, ale też potrafi odstawić szopkę. Dowód? Trzy razy wybieraliśmy go do jedenastki kozaków i trzy razy do badziewaków.
Tadeusz Pawłowski to rozsądny facet, na pewno każe swoim piłkarzom strzelać. Z każdej pozycji. Przeciwko Podbeskidziu wpaść mogą nawet najbardziej desperackie próby.
6. Kim pan właściwie jest, panie Zub?
Trener-zagadka. Od czasu gdy ostatni raz zasiadł na ławce trenerskiej w Ekstraklasie, ta zmieniła się nie do poznania. Z jednej strony, osiągał sukcesy trenerskie za granicą, co w przypadku polskich trenerów jest rzeczą niemal niespotykaną, z drugiej – to tylko liga litewska, nie wypada robić z tego wielkiego halo. Nabrał pewności siebie, przynajmniej takie odnosimy wrażenie, gdy ciągle powraca do tematu pracy w zagranicznych klubów, jednak gdyby rzeczywiście miał wysokie mniemanie o swoich kompetencjach, raczej nie ryzykowałby przejęcia będącego w trudnej sytuacji GKS-u. Łatwo o kleksa w CV.
Przeprowadziliśmy z nim wywiad, w którym trochę zaskoczył nas pewnym stwierdzeniem. Zacytujmy:
(…) prawdę mówiąc – z niezbyt wielką uwagą obserwowałem to, co się dzieje w Ekstraklasie, a w tym sezonie nie byłem na żadnym meczu. Są na pewno w lidze nowe zespoły i jest więcej obcokrajowców, choć w Bełchatowie gra ich akurat niewielu. A resztę zobaczymy.
Odważnie jak na początek pracy. Rozeznaniem raczej nie błyśnie, więc czym?
A, jeszcze jedno temacie Zuba: w swoich pierwszych dwóch meczach zmierzy się kolejno z Lechem i Zawiszą. Po pierwsze, trudni przeciwnicy, może dostać dwa dzwony na dzień dobry i zrobi się niewesoło. Po drugie, fajny zbieg okoliczności. Zagra przecież z Lechem, którego wyeliminował z europejskich pucharów i przeciwko Rumakowi, który był wtedy trenerem Kolejorza. Dobry omen?
7. Czy Lech zmaże plamę po Błękitnych?
Nie ma mowy. Nawet przekonującym zwycięstwem nie uda się przykryć tej wtopy. Ujmijmy to tak: gdy zrobisz w spodnie przy całej klasie, to niewiele w ocenie twojej osoby zmieni fakt, że następnego dnia nie zafajdasz swoich jeansów. I tak się będą z ciebie śmiali. Tak jak cała piłkarska Polska z piłkarzy Lecha, zasłużyli sobie na to.
W sumie Bełchatów nie jest taki wielki, porażkę będzie można chyba podpiąć pod agrowpierdol.
8. Czy Sadajew potrzebuje kagańca?
Być może ktoś oburzy się na te słowa, ale trzeba sobie to jasno powiedzieć: tak, potrzebuje. Lech po prostu musi coś zrobić w temacie Czeczena. Gość może się przydać w walce o mistrzostwo Polski, ale może również ostro nabruździć. I niestety, bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja. Wystarczy, że w ważnym meczu powtórzy zachowanie ze Stargardu Szczecińskiego.
Gdyby z tego spotkania zrobić kompilację z jego popisami i podesłać do odpowiednich osób, angaż w MMA gwarantowany.
9. Gdzie powinien grać Gui?
Brazylijczyk przygodę z Ekstraklasą rozpoczął jako piłkarz ofensywny, później z konieczności został przekwalifikowany na lewego obrońcę, gdzie radził sobie więcej niż przyzwoicie. Jaka będzie jego przyszłość?
– Nie było łatwo wrócić na nominalną pozycję po długim okresie gry na lewej stronie obrony. Czułem się jednak dobrze i myślę, że sobie poradziłem. Jako skrzydłowy spisuję się moim zdaniem najlepiej – mówił na konferencji prasowej zawodnik. – Guilherme wystąpił na skrzydle przez to, że w zespole mamy rywalizację na wielu pozycjach. Powrót do dobrej formy Brzyskiego i nieobecność Żyry sprawiły, że Brazylijczyk grał jako jeden z ofensywnych zawodników. To wszechstronny piłkarz, choć po meczu z Ajaxem mogłoby się wydawać, że jest tak dobry na lewej obronie, że powinien tam grać do końca – to z kolei wypowiedź trenera Henninga Berga.
Można się utopić w tym morzu dyplomacji, tak więc w skrócie: Guilherme będzie zapchajdziurą.
10. Czy Piast ma jakiekolwiek szanse?
Niewielkie, ale gdyby tak: a) obrona się nie zbłaźniła, b) Wilczek i Vassiljev zagrali bardzo przyzwoite zawody? Goście mogliby się wtedy zakręcić w okolicach remisu. Resultados historicos raczej nie przewidujemy.
Estończyk na pewno będzie podbudowany występem w reprezentacji, ostatnio strzelił niebrzydką bramkę kadrze Islandii.
Może uda się to powtórzyć?