Reklama

Piętnaście wersji Grenia. Co czeka nas na jego konferencji?

redakcja

Autor:redakcja

03 kwietnia 2015, 20:40 • 6 min czytania 0 komentarzy

Musimy przyznać – jesteśmy zaskoczeni i jednocześnie pełni podziwu. Kazimierz Greń mimo absolutnie niepodważalnych dowodów na swoją dublińską kompromitację zaprezentowanych przez „Przegląd Sportowy” prawdopodobnie podejmuje próbę obrony. Na wtorek, tuż po lanym poniedziałku, szykuje nam się konkretne lanie wody w wykonaniu barona (eksbarona?) Podkarpacia. O 16.00 w Hotelu Ibis atrakcyjny Kazimierz ma wyjść na scenę i wreszcie ujawnić swoją ostateczną wersję zdarzeń. Przypomnijmy – do tej pory prezentował dwie, dość różne. W jednej został zwolniony błyskawicznie, tak, że zdążył jeszcze obejrzeć sobie końcówkę meczu, w drugiej zaś – że spędził noc na komendzie, co było traumatycznym przeżyciem.

Piętnaście wersji Grenia. Co czeka nas na jego konferencji?

Zastanawiamy się – czym tym razem zaskoczy nas Greń? Przy pomocy ekspertów z dziedziny kryminalistyki opracowaliśmy zestaw piętnastu (miało być – za jednym z naszych czytelników – „Pięćdziesiąt wersji Grenia”, ale to jednak przesada) wersji, które mógłby zaprezentować zasłużony działacz i właściciel sex-shopów.

1. Podstawieni ludzie

Mamy wrażenie, że to właśnie taki opis zdarzeń jest w ustach Grenia najbardziej prawdopodobny.

Załatwiałem bilety znajomym biznesmenom już wiele razy, wszyscy doskonale wiedzieli, że tak robię, a dawali mi o 100 czy 200 złotych więcej z czystej wdzięczności. Tym razem jednak biznesmenów podstawił chcący mnie zniszczyć PZPN/Przegląd Sportowy/Internetowy Brukowiec/Fakt, który wykorzystał moją dobroć serca. Jestem niewinny, a ludzi, którzy chcą mnie zniszczyć, zniszczę.

Reklama

2. Podstawiona Nina

To było jak zauroczenie, miłość od pierwszego wejrzenia. Zrobiłbym dla tej kobiety wszystko, nawet konie i koniki kradł. To ona wciągnęła mnie w ten proceder i nim zdążyłem się zorientować co się właściwie stało, leżałem na pryczy. Zostałem zmanipulowany, a uważam, że to nie jest żaden przypadek. Widziałem, że pani Nina ma w polajkowanych na Facebooku „Przegląd Sportowy”, co postrzegam jako dowód na szeroko zakrojony spisek.

– Ludzie obeznani z realiami panującymi w polskiej piłce, mogą się domyślać o kogo chodzi. Dla mnie to wszystko jest szyte grubymi nićmi i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ktoś próbował mnie wrobić w tą całą aferę – to akurat są już prawdziwe słowa Grenia z wywiadu dla „Super Expressu”.


3. Handlowałem, ale nie zarabiałem

Prezydent Clinton jarał, ale się nie zaciągał. Prezydent Komorowski polował, ale nie strzelał. Prezydent Podkarpacia handlował, ale bez zarobku. Z potrzeby serca.


4. Nie znałem kursu euro

Reklama

Tak, sprzedawałem bilety, owszem, mogły się zdarzyć pewne różnice w cenie zakupu i sprzedaży, ale wszystko wynikało z faktu, że nie znałem kursu euro. Myślałem, że kosztuje pięć złotych. Albo piętnaście.


5. Nie znałem kursu złotówki

Tak, sprzedawałem bilety, owszem, mogły się zdarzyć pewne różnice w cenie zakupu i sprzedaży, ale wszystko wynikało z faktu, że nie znałem kursu złotówki. Myślałem, że kosztuje dziesięć eurocentów. Albo pięć.


6. Dosypano mi czegoś do tzw. lunchu

Klasyka usprawiedliwień działaczy piłkarskich. Podczas przelotu, jako pasażer, działacz pozostaje w tak zwanym lunchu. Jeśli przydarzy się do tego pewien element chrapania, dowolna osoba (na przykład podstawiona przez PZPN/Przegląd Sportowy) może ów lunch doprawić podejrzanymi specyfikami. Otumanionego silnymi proszkami zmuszono mnie do sprzedawania biletów, dla niepoznaki przebrano mnie w granatową czapkę. Rozważam zatrudnienie detektywa Rutkowskiego do prywatnego śledztwa w tej sprawie.


7. To nie były moje bilety

Taka pani tamtędy przechodziła. Dała mi potrzymać. Zadzwoniła po policję. Afera gotowa.


8. To nie był mój płaszcz

Pomyliłem kurtki na lotnisku. Poszedłem w odwiedziny do mojej serdecznej koleżanki z Dublina, której akurat nie było w domu. Na terenie jej posesji dopadła mnie policja. Zanim zorientowałem się, że mam na sobie płaszcz, który do mnie nie należy, oni wyciągali z niego jakieś podejrzane papiery, prawdopodobnie bilety. Nie wykluczam, że płaszcz należał do jednego z prominentnych działaczy PZPN-u, podobnie jak te wejściówki, które zausznik Bońka z pewnością wiózł na handel.

Dlaczego mnie w to wrobili? – Nie wiem. Różne myśli krążą mi po głowie. Może ktoś chciał uciszyć Grenia, bo za dużo i za szczerze mówiłem o sprawach niewygodnych dla niektórych ludzi? – tak, to też prawdziwe słowa ze wspomnianego wywiadu „Superaka”.


9. To nie byłem ja

Mecz obejrzałem w moim ulubionym kameralnym lokalu w Rzeszowie, co potwierdzi 823 członków Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, wszyscy włodarze podkarpackich zespołów, wielu zawodników oraz naturalnie wszyscy moi podwładni. Pani Nina także. Kto w takim razie był w Irlandii? Prawdopodobnie Telly Savalas, znany również jako serialowy „Kojak”.

Nie żyje od 21 lat? No, na to to nawet ja nic nie poradzę.


10. To nie była moja ręka

Proste.


11. To była starannie zaplanowana prowokacja

Ha! Mam was! SPECJALNIE wziąłem te bilety na handel, UMYŚLNIE dałem się złapać policji, a wszystko po to by obnażyć jak chce się mnie zniszczyć, jak czeka się na moje najdrobniejsze potknięcie, jak prowadzi się przeciw mnie szeroko zakrojoną walkę z udziałem mediów, ludzi ze środowiska piłkarskiego, a nade wszystko działaczy. Bezlitośnie odarłem ze złudzeń czcicieli obecnych władz, którzy teraz widzą jak na dłoni – to zepsute środowisko nastawione na bezpardonowy atak na opozycję. Nie wybaczają błędów i czyhają na wpadki swoich oponentów niczym wygłodniałe wilki. Ba! Bo to nie są ludzie, to wilki!


12. Nie było żadnego Dublina

Nie było żadnego meczu, handlu, Dublina. Nie było. Nie było żadnej Niny, żadnej policji, żadnych aresztów. Rozumiecie to, pacany? Ktokolwiek o tym wspomni w moim towarzystwie, może liczyć na bliskie spotkanie z frezarką, a wierzcie mi, potrafię tym operować. Albo po prostu was zniszczę. Z tej konferencji macie przygotować materiały, z których będzie wynikać, że jestem niewinny, nie interesuje mnie to, jak to zrobicie. Ciao, ragazzi.


13. To były bilety dla rodzin piłkarzy

Jestem szczerze zdumiony hipokryzją środowiska piłkarskiego, niedawno z taką zaciekłością piętnującego brak biletów dla polskich zawodników. Chcąc zrobić coś dla naszego futbolu wziąłem na siebie ciężar zorganizowania wejściówek dla rodzin piłkarzy, stwierdziłem, iż samotnie potoczę ten głaz, by dać komfort naszym reprezentantom. Jak się za to odwdzięczacie?! No jak?! Sterty pomówień i oskarżeń bez umocowania w rzeczywistości. Kiedy następnym razem przegramy ważny mecz, a kapitan kadry zdradzi prawdziwe przyczyny porażki, wspomnijcie sobie, kto chciał nas przed tym uratować.


14. „Na dzień dzisiejszy”

Ha. Metoda na przeczekanie, ultra-skuteczna w polityce. Czy podam się do dymisji? Wie pan, „na dzień dzisiejszy” ciężko podejmować tego typu decyzje. Zapoznam się z pewnością ze wszystkimi materiałami na mój temat, rozważę pozwy. Czy przyznaję się do winy? Co pan przez to rozumie? To, że tu przed państwem stoję jest najlepszym dowodem na to, iż sąd irlandzki nie miał co do moich czynów żadnych zastrzeżeń. Na pewno przemyślę całą sprawę i w odpowiednim czasie podejmę wiążące decyzje, o których z pewnością poinformuję opinię publiczną. Kiedy to nastąpi? Ciężko „na dzień dzisiejszy” rzucać jakieś konkretne terminy, rozważenie wszelkich niuansów tej zagmatwanej sprawy zajmie moim prawnikom wiele tygodni, a i ja sam potrzebuję w tym momencie przede wszystkim spokoju. „Na dzień dzisiejszy” nie mam nic więcej do dodania.


15. Na poliglotę

Naprawdę przyznałem się do winy? W sądzie konsekwentnie mówiłem „Ich weiss nicht”, ale z pewnością nie potwierdziłem tych absurdalnych zarzutów, które wobec mnie się formułuje.

Dalej jak w metodzie „na dzień dzisiejszy”. Nie wiem, rozważę, przemyślę. Ale na pewno nie jestem winny, a wszystko, co mogłoby wskazywać na moją winę to – hehe – wina tłumaczy. Że tak to ujmę.

16. Przyznaję się do wszystkiego, zawaliłem, znikam z piłki nożnej

Bez jaj. Tego to już naprawdę nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.

*

Przy okazji – pamiętacie, że trwa nasz konkurs na mem/filmik/obrazek/wierszyk/opowiadanie/tekst z Kazimierzem w roli głównej? Przypominamy, że trwa do niedzieli, a do zgarnięcia dowolna książka z naszej księgarni dla pięciu zwycięzców! Szczegóły W TYM MIEJSCU.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...