Pogrążona w kryzysie włoska Serie A, coraz słabsza reprezentacja Włoch, wiecznie niezadowolony Antonio Conte, wracający temat afery Calciopoli, która po latach okazuje się coraz większą farsą. Co rusz przychodzi nam informować o kolejnych kłopotach, burdelu i niepowodzeniach, w kraju czterokrotnych Mistrzów Świata. Wczoraj w Turynie Squadra Azzurra zmierzyła się z Anglią, ale wcale nie to było największym zmartwieniem włoskiej federacji związanym ze stolicą Piemontu. Na linii Juventus-FIGC zawrzało, a reakcja szefa włoskiego Calcio – Carlo Tavecchio, wskazuje, że władzom jest już bardzo ciepło.
O ostatnim orzeczeniu włoskiego Sądu Najwyższego dotyczącym afery Calciopoli możecie przeczytać w tym miejcu. Co jednak najważniejsze: okazało się, że Luciano Moggi, ówczesny dyrektor generalny Juventusu, nie jest winny oszustwa sportowego. Dopuszczał się wprawdzie nagannej, niemniej powszechnej wówczas praktyki kontaktowania z sędziami oraz odpowiedzialnym za desygnowanie arbitrów na mecze Serie A Paolo Bergamo. Niemniej uniewinnienie Moggiego z najpoważniejszego zarzutu – manipulowania przebiegiem spotkań Serie A, de facto przyznało, że Juventus zdobył tytuły w sezonach 2004/2005 i 2005/2006 uczciwie.
We Włoszech spekuluje się, że Andrea Agnelli wraz ze sztabem prawników oczekuje jedynie na treść formalnego uzasadnienia wyroku Sądu Najwyższego, by jak najlepiej przygotować się do walki o zwrot utraconych mistrzostw, odszkodowanie, a może przede wszystkim dobre imię najbardziej utytułowanego klubu we Włoszech, szargane przez ponad 8 lat od wybuchu Calciopoli. Oczywiście najbardziej włoską federację mogą zaboleć ewentualne pieniądze, których w ramach odszkodowania może domagać się Agnelli.
Mistrzowie Włoch wszystko sobie skrzętnie wyliczyli:
*133 miliony euro – straty poniesione na giełdzie
*79 milionów– straty poniesione w wyniku braku gry w Lidze Mistrzów
*60 milionów – z powodu konieczności szybkiej sprzedaży kluczowych piłkarzy (Ibrahimović, Cannavaro, Thuram, Zambrotta, Emerson, Vieira)
*110 milonów – ogólny spadek wartości marki klubu
*ostatnie 61 milionów – z powodu niższego przychodu ze sprzedaży praw telewizyjnych.
Podsumowując: 443 miliony euro – bezprecedensowa kwota, której domagać się może klub piłkarski na drodze prawnej.
Nic dziwnego, że FIGC – organizacji ciągle naznaczanej kolejnymi problemami i niepowodzeniami – zrobiło się delikatnie rzecz ujmując „ciepło”. Jeszcze niedawno, włodarze włoskiej federacji w twardym tonie mówili o roszczeniach Juventusu i na każdym kroku podkreślali, że drużyna z Piemontu ma na koncie 30, a nie 32 Scudetti. Dzisiaj Carlo Tavecchio, szef FIGC, wypowiada się już w nieco inaczej. Zapytany czy wykluczone jest zwrócenie Juve mistrzostw z lat 2005 i 2006, odpowiada: – Nic nie jest wykluczone, dosłownie. To, co mnie interesuje w tym momencie, to jak najszybsze zamknięcie kwestii żądanego odszkodowania. Przecież Federacja by upadła, gdyby miała wypłacić Juventusowi te 443 miliony euro. Najpierw musimy rozstrzygnąć kwestię żądania odszkodowania. Kiedy to zrobimy, nic nas nie powstrzyma przed rzeczową dyskusją na temat zwrotu tytułów Juventusowi. Moim celem jest porozumienie z Juve, ale nie wybiegajmy zbytnio w przyszłość i nie wychodźmy przed szereg. Prezydent Andrea Agnelli dał mi się poznać jako otwarty człowiek, nigdy jednak nie przeszliśmy do rozmowy o konkretach i szczegółach. Najchętniej doszedłbym z nim do porozumienia i uciszył temat, ale nie mogę zrobić tego ot, tak. Włoska Federacja Piłkarska ma swoją godność, którą musimy odzyskać.
Słowa Tavecchio brzmią jak chęć pójścia z Juventusem na ugodę czy też swoisty handel, kwestia nomenklatury. Jeśli Bianconeri zrezygnują z walki o odszkodowanie, to dostaną dwa utracone mistrzostwa Włoch. Nie brzmią one jak mistrzostwo dyplomacji – raczej pokazują, że FIGC rzeczywiście zaczyna się obawiać konfrontacji z Juve. Takimi słowami Tavecchio powoli obiera kierunek sugerujący, iż przyznaje, że Juventus wywalczył owe Scudetti na boisku, a ich zwrot jest uzasadniony i zgodny z poczuciem sprawiedliwości. Jeśli między wierszami daje to do zrozumienia, to tym bardziej powinien zdawać sobie sprawę, że Agnelli nie musi iść federacji na rękę. Jeśli formalne uzasadnienie będzie dla Starej Damy korzystne, jej włodarze będą mieli wszelkie argumenty aby pójść za ciosem. Kwota 443 milionów euro brzmi kosmicznie i zapewne byłaby niemożliwa do wypłacenia dla włoskiej federacji, ale – jak wiadomo – w sądzie zazwyczaj żąda się maksymalnej sumy, często ze świadomością, że może być ona zbyt wygórowana. Nawet jeśli sąd orzekłby dużo niższe odszkodowanie, każde kilkadziesiąt milionów to byłby i tak silny cios dla włoskiej organizacji piłkarskiej.
FIGC wie, że istnieje duże ryzyko, że będą uzależnieni od woli kompromisu ze strony Andrei Agnellego – ba! – wręcz mogą być zdani na jego łaskę. I trzeba przyznać, że istnieją przesłanki, wskazujące, że przybranie przez prezydenta Juventusu takiej postawy może okazać się nie tyle słuszne, co zrozumiałe.
Po pierwsze: jak pokazuje prawie 9 lat historii afery Calciopoli – włoskie sądownictwo nie należy do najwydajniejszych na świecie.
Po drugie: włoskiej federacji będzie niezwykle trudno wypłacić tak olbrzymią sumę odszkodowania.
Po trzecie: mogłoby to doprowadzić do jeszcze większego osłabienia Calcio, a to raczej nie leży w interesie Juve.
Andrea Agnelli wielokrotnie udowadniał, że jest świadomy tego, że regres we włoskim futbolu szkodzi również jego klubowi. Na pewno nie jest niezadowolony z obecnej hegemonii, ale wolałby odnosić sukcesy w silniejszej i bardziej konkurencyjnej lidze, bo to nakręcałoby jeszcze szybszy rozwój samej Starej Damy. Włoska federacja też powinna dbać o dobre relacje ze swoim najsilniejszym klubem – a takim są Bianconeri – zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Właściwie Juventus jest jedyną obecnie drużyną w Italii, którą można traktować poważnie w kontekście rywalizacji na najwyższym europejskim poziomie. Jedynym towarem eksportowym z Serie A, którym ta lig może się pochwalić.
Jedno jest pewne. To nie ostatni akord Calciopoli – czy jak kto woli – Farsopoli. Trzeba wpuścić jeszcze mnóstwo świeżego powietrza, by włoska piłka przestała cuchnąć.
Mateusz Cieślak
Follow @mateusz_cieslak