Reklama

Greń: Może ktoś chciał mnie uciszyć, bo za dużo mówiłem?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

31 marca 2015, 09:26 • 12 min czytania 0 komentarzy

– Różne myśli krążą mi po głowie. Może ktoś chciał uciszyć Grenia, bo za dużo i za szczerze mówiłem o sprawach niewygodnych dla niektórych ludzi? (…) Ludzie obeznani z realiami panującymi w polskiej piłce, mogą się domyślać o kogo chodzi. Dla mnie to wszystko jest szyte grubymi nićmi i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ktoś próbował mnie wrobić w tą całą aferę – mówi dziś w Super Expressie Kazimierz Greń. Wtorkowa prasa wypada nie najgorzej, a warta polecenia jest z pewnością rozmowa z Helio Pinto i Dossą Juniorem.

Greń: Może ktoś chciał mnie uciszyć, bo za dużo mówiłem?

FAKT

Kazimierz Greń zatrzymany przed meczem za handel biletami.

Image and video hosting by TinyPic

Szef Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, znany działacz Kazimierz Greń (53 l.) choć poleciał do Dublina, to nie obejrzał meczu Irlandia – Polska, bo w tym czasie… siedział w irlandzkim areszcie. Greń został zatrzymany przez policję pod zarzutem próby sprzedaży biletów pod stadionem, co jest w Irlandii zabronione przez prawo. (…) Nam nie mieści się w głowie, ze ważnemu działaczowi zachciało się bawić w „konika”. Sam Greń, choć zdaniem „Irish Examiner” przyznał się do zarzutów, nam powiedział, że wcale nie chciał sprzedawać wejściówek. – W Polsce kupiłem dwanaście biletów, za które zapłaciłem prywatnymi pieniędzmi. Miałem prawo je rozdać i taki miałem zamiar. Próbowałem przekazać je swoim przyjaciołom, w razie czego jestem w stanie wszystko udowodnić i podać ich nazwiska. Niestety, nie udało się i znajomi na stadion nie weszli – powiedział nam Greń.

Reklama

5 pytań przed Gruzją, czyli to, co nas trapi najbardziej. Lecimy samymi punktami:

1. Dlaczego Tomasz Jodłowiec odstaje od kolegów?
2. Czy Nawałka stał się ofiarą sukcesu?
3. Czy Cionek zastąpi walecznego Glika?
4. Czy selekcjoner ma szczęśliwą rękę?
5. Kiedy Błaszczykowski wróci do reprezentacji?

O kadrze sporo jeszcze poczytamy, więc przenosimy się na krajowe podwórko.

Image and video hosting by TinyPic

Tekst, że nad Helio Pinto czuwa anioł, zacytujemy w Przeglądzie Sportowym. Tymczasem Górnik spłaca Milika. W końcu.

Klub z Zabrza zaczął spłacać zaległości nie tylko w stosunku do byłych czy obecnych zawodników, ale też w stosunku do innych wierzycieli. Jednym z nich jest Rozwój Katowice. (…) Górnik stopniowo spłaca długi z wyemitowanych na 35 mln złotych obligacji. Dogadał się też z katowiczanami. – W piątek pieniędzy jeszcze nie było na naszym koncie, ale teraz to już nawet nie kwestia dni, ale godzin. Górnik ma przecież czas do końca marca, żeby otrzymać licencję. Tak, że pieniędzy spodziewamy się najpóźniej do wtorku – tłumaczy działacz Rozwoju Marcin Nowak. Zabrzanie spłacą ostatecznie należność za transfer Milika za granicę, ale sprawa rozliczeń między obydwu śląskimi klubami na tym się ostatecznie nie skończy. Rozwój domaga się bowiem także odsetek z niespłaconej na czas kwoty. Rozmowy w tej sprawie trwają.

Reklama

W Lechu wraca Jevtić, a w Śląsku gotowy do gry jest Pawełek. Spoglądamy w drugi tekst.

Jestem gotowy do pierwszego w tym roku występu w ekstraklasie – zapowiada bramkarz Śląska Mariusz Pawełek (34 l.). W najbliższych dniach zawodnik ma jeszcze przechodzić zabiegi rehabilitacyjne, ale w sobotnim meczu z Podbeskidziem powinien wrócić do bramki Śląska. (…) – Media już po pierwszym meczu niepotrzebnie robiły z niego polskiego Neuera, a po ostatnim spotkaniu w Łęcznej bezlitośnie wytykały mu błąd, który skończył się stratą gola. Natychmiast po tym meczu zadzwoniłem do Kuby, żeby go podnieść na duchu – mówi Pawełek, który w przeszłości na własnej skórze doświadczał, jak się czuje bramkarz od czasu do czasu popełniający duże błędy.

GAZETA WYBORCZA

Michał Szadkowski pisze o cienkiej linie Nawałki.

Selekcjoner reprezentacji Polski bardziej skupia się na maskowaniu wad drużyny niż uwypuklaniu jej atutów. Na razie wyniki biorą go jednak w obronę. (…) Pamiętajmy jednak o proporcjach – dziś zawodem jest remis w Dublinie, wczoraj reprezentacja Waldemara Fornalika wywoziła punkt z Kiszyniowa i na początku drugiej połowy eliminacji mundialu w Brazylii wyprzedzała tylko Mołdawię oraz San Marino (na tej samej pozycji zresztą skończyła). Oglądamy lepszą drużynę niż wcześniej i nie chodzi wyłącznie o wyniki – Fornalik nie miał żadnego pomysłu na kadrę, Franciszek Smuda wmówił sobie, że polscy kibice wymagają od reprezentacji fajerwerków. Miała grać szybko i do przodu, skończyło się na dnie najsłabszej grupy w historii mistrzostw Europy. Nawałka zbudował zespół, który jest przeciwieństwem drużyny Smudy. Nie zależy mu, by piłkarze prowadzi grę i decydowali, jak wygląda mecz. Mają odpowiadać na to, co zaproponuje rywal, i wykorzystywać jego błędy. To nie jest drużyna lekkostrawna, mało prawdopodobne, by urządziła sobie kiedyś kanonadę na bramkę rywala równego sobie lub lepszego od siebie. Łatwiej sobie wyobrazić, że – podobnie jak w niedzielę – strzeli gola z niczego. Przecież zanim Sławomir Peszko pokonał Shaya Givena, goście ani razu nie trafili w bramkę. Tak jest zresztą od początku kwalifikacji, gdyby odliczyć spotkanie z Gibraltarem. Polacy oddali 19 celnych strzałów i wbili aż dziewięć goli. Wydajności odmówić im nie sposób.

Image and video hosting by TinyPic

Linia pomocy? Mizeria. Głos znów zabiera Artur Wichniarek, który dopiero co mocno krytykował Nawałkę za sprawę z Błaszczykowskim.

Mecz z Niemcami dał kadrze Nawałki kredyt zaufania. Gdybyśmy zagrali podobny mecz z Irlandią na początku eliminacji, reakcje były ostrzejsze.
– Nawałka miał koncepcję reprezentacji, ale do spotkania z Niemcami nikogo ona nie przekonywała. Szczególnie samych zawodników. Piłkarze, którzy byli sceptyczni wobec pomysłów selekcjonera, przekonali się, że jednak można. Nie chcę napadać na tę kadrę, to duży sukces, że jest wciąż na pierwszym miejscu, ale powinna więcej grać w piłkę.

Mamy najwięcej goli strzelonych w kwalifikacjach.
– My, Polacy, powinniśmy grać piłkę efektywną i tak gra reprezentacja Nawałki. W Dublinie oddaliśmy dwa strzały i jeden zakończył się golem. To wspaniale. Ja apeluję tylko o to, aby pozycja lidera grupy nie zamydliła nam oczu. Musimy wymagać lepszej gry od zespołu, który ma jechać na Euro.

Sam powrót Błaszczykowskiego chyba kłopotów nie rozwiąże?
– Błaszczykowski nie jest mesjaszem polskiej reprezentacji, ale może dołożyć sporo jakości. Nie możemy pozbywać się piłkarza doświadczonego ośmioma latami gry w Bundeslidze. Trzeba porządnej rozmowy między nim a selekcjonerem. Z Irlandią mógłby wejść na pół godziny, tak jak robi to w Dortmundzie. Poza powrotem Kuby nie widzę zbyt wielu pomysłów, żeby podnieść jakość tej drużyny.

RZECZPOSPOLITA

Cela zamiast meczu, czyli nietypowe przygody Kazimierza Grenia.

Działacz PZPN spędził noc w areszcie, po tym jak próbował nielegalnie sprzedać 12 biletów na mecz Irlandia – Polska w Dublinie. (…) Gazeta „Irish Examiner” pisze, że Greń był jednym z członków oficjalnej delegacji PZPN na to spotkanie, ale nie jest to zgodne z prawdą. Samozwańczy przywódca opozycji przeciwko Zbigniewowi Bońkowi udał się do Dublina za własne pieniądze. – Z całą pewnością pan Greń nie był oficjalnie członkiem delegacji PZPN – mówi „RZ” rzecznik prasowy PZPN Jakub Kwiatkowski. Po przyznaniu się do winy Greń i Błasiak zostali zwolnieni z aresztu. Gazeta pisze, że rzeszowski baron PZPN musiał dowiadywać się o wyniku meczu od strażników.

Tymczasem w Dublinie pompką w głowę. Pisze Piotr Żelazny.

Adam Nawałka stworzył zespół dobry w defensywie, ale zbyt często bezradny w ataku. Druga połowa meczu w Dublinie przypominała w wykonaniu reprezentacji Polski dość nieudolną próbę gry w rugby. Gdy tylko nasi obrońcy przechwytywali piłkę, natychmiast mocnym kopnięciem posyłali ją do przodu. Byle dalej i wyżej leciała. Jakby czekali aż Robert Lewandowski lub Arkadiusz Milik złapią ją w ręce i pobiegną wykonać przyłożenie. Druga linia w meczu z Irlandią po prostu nie istniała, a pomocnicy mogli nabawić się urazu szyi zadzierając głowy w górę i obserwując jak piłka lata w przestworzach. – Szanuję punkt zdobyty w Irlandii, bo może się okazać bardzo ważny. Porównuję te eliminacje do wieloetapowego wyścigu kolarskiego. To był trudny etap, dostaliśmy pompką po głowie, ale peleton nam nie odjechał – barwnie porównuje Marcin Żewłakow. – Zabrakło w drugiej połowie piłkarza, który byłby w stanie przenieść grę na połowę rywala. W obronie było dobrze, Irlandczycy, podobnie jak my, tak naprawdę nie stworzyli sobie żadnej sytuacji. O braku kreatywności w drużynie Adama Nawałki mówiło się jeszcze przed rozpoczęciem eliminacji, ale usta krytykom zamknął mecz z Niemcami. Okazało się, że selekcjoner największą słabość zespołu potrafił przemienić w atut. Mistrzowie świata atakowali, a Polacy bronili się i wyprowadzali kontry.

SUPER EXPRESS

Główny temat to wczorajsza afera. Czy Greń handlował biletami? Tłumaczy on sam.

Image and video hosting by TinyPic

Przyzna pan, że to gruby skandal, że czołowy polski działacz piłkarski został zatrzymany za handel biletami na mecz naszej reprezentacji.
– Niczym nie handlowałem. W PZPN kupiłem dwanaście wejściówek na spotkanie eliminacji mistrzostw Europy Irlandia – Polska, które chciałem przekazać znajomym. W tym celu czekałem na nich na prywatnej posesji, gdzie wcześniej się umówiliśmy. W pewnym momencie podeszli do mnie policjanci, którzy zarzucili, że zamierzam sprzedać te wejściówki. Próbowałem tłumaczyć, że to dla znajomych. Proponowałem, by razem ze mną poczekali 20 minut na ludzi, którzy mieli odebrać bilety i wtedy przekonają się, że niczym nie handlowałem. Nie było z nimi rozmowy. Myśleli, że może jestem jakimś włamywaczem…

(…)

Jeśli sąd uznał, że jest pan niewinny, to dlaczego został pan zatrzymany przez policję?
– Nie wiem. Różne myśli krążą mi po głowie. Może ktoś chciał uciszyć Grenia, bo za dużo i za szczerze mówiłem o sprawach niewygodnych dla niektórych ludzi?

To kto chciał pana uciszyć?
– Ludzie obeznani z realiami panującymi w polskiej piłce, mogą się domyślać o kogo chodzi. Dla mnie to wszystko jest szyte grubymi nićmi i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ktoś próbował mnie wrobić w tą całą aferę.

Nasi wpadli w swoją pułapkę – to opinia psychologa sportu po meczu Polaków.

Poziom motywacji naszych piłkarzy w końcówce meczu z Irlandią (1:1) dramatycznie spadł. Może stało się tak dlatego, że biało-czerwoni nastawili się na obronę prowadzenia przez 90 minut i w doliczonym czasie gry byli już rozprężeni i zadowoleni, że udało im się dowieźć dobry wynik – analizuje postawę drużyny Adama Nawałki (57 l.) w niedzielnym meczu psycholog Dariusz Nowicki (54 l.). – Do postawy naszych graczy przed przerwą nie można mieć zastrzeżeń. W niczym nie ustępowali rywalom – uważa Nowicki.

I jeszcze w Superaku rodzinna, tabloidowa historia, że Peszce gola wywróżyła córka. My ten tekst odpuszczamy.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Oto okładka.

Image and video hosting by TinyPic

PS nie ma wątpliwości, że drużyna na Euro rodzi się w bólach.

Reprezentacja Polski rozegrała najgorszy mecz w eliminacjach, mimo to nadal bez porażki lideruje w grupie. Spotkanie w Dublinie pokazało, że i bohaterowie jesieni mają prawo do błędów. Sebastian Mila pilnował strzelca wyrównującego gola dla Irlandczyków, Paweł Olkowski nie jest jeszcze alternatywą dla Łukasza Piszczka, a Maciej Rybus wciąż czeka na spektakularny mecz w kadrze. Odwieczna bolączka Polaków to poszukiwanie zawodników na pozycje numer 8 i 10. Przeciwko twardym Irlandczykom Adam Nawałka zdecydował się grać dwoma silnymi piwotami – Tomaszem Jodłowcem i Grzegorzem Krychowiakiem. Obaj mają problemy z rozgrywaniem piłki, co było widać w niedzielnym spotkaniu. To również dlatego biało-czerwoni nie potrafili dłużej utrzymać się przy piłce. Tak jak Krychowiak zachował wysoki poziom w odbiorze, tak Jodłowiec był tłem swojego partnera w środku boiska. Przyczajony, wystraszony. Od pewnego czasu nie gra na swoim poziomie. Nawałka to wie. Miał wątpliwości jeszcze przed meczem w Dublinie, ale nie znalazł zmiennika dla zawodnika Legii.

Image and video hosting by TinyPic

Peszko dał najwięcej jakości – analizuje Tomasz Hajto.

Sławek Peszko nie przyjechał na zgrupowanie reprezentacji, by zastąpić Kubę Błaszczykowskiego. Został powołany, bo regularnie gra i wyróżnia się w FC Köln. W niedzielę pokazał, że mimo małego wzrostu, dobrze gra głową, że jest ukształtowany, doświadczony i gdy fizycznie jest dobrze przygotowany, to naprawdę jest tej reprezentacji potrzebny. I wcale nie po to, by kogoś zastępować. Zrobił w ostatnim czasie naprawdę duży postęp. Jestem z nim w kontakcie i wiem jedno: urodziło mu się dziecko, od stycznia ostro wziął się za siebie i to widać na boisku, bo praca zawsze przekłada się na jakość i wiarę w swoje umiejętności. W Dublinie wypadł lepiej niż w ostatnim czasie w FC Köln. Było to jego najlepsze spotkanie, jakie rozegrał w tym roku. I nie tylko dlatego, że zdobył bramkę. Był bardzo aktywny, wracał na naszą połowę, walczył, był agresywny, mocny przy piłce. Z całego naszego zespołu pokazał największą jakość. Po drugiej stronie biegał Maciej Rybus, którego szanuję, bo to solidny piłkarz, regularnie grający w Tereku, ale w reprezentacji nigdy mnie do siebie nie przekonał. Gra w kratkę: przebłyski przeplata głupimi stratami. Irlandia była dla niego trudnym przeciwnikiem. Oni zagrywają piłkę głównie w boczne sektory boiska, Rybus musiał walczyć o górne piłki, czasem wejść wślizgiem, a to nie jest jego gra.

Image and video hosting by TinyPic

Czuwał nad nami anioł. Wywiad z Helio Pinto i Dossą Juniorem.

Wie pan, że jako jeden z niewielu mieszkańców Polski nie narzeka pan na służbę zdrowia?
– Bo dwa lata temu we wrześniu polscy lekarze zachowali się cudownie. Zareagowali błyskawicznie i uratowali życie mojej córeczce, która wówczas była na świecie ledwie od kilku godzin. Gdyby nie wasza służba zdrowia, Kiara nie przeżyłaby nawet dnia. Jestem im bardziej niż wdzięczny. To był jeden z najtrudniejszych dni w moim życiu. Dziecko jest kontynuacją życia i kiedy słyszysz, że za kilka godzin może umrzeć, twój świat się wali.

Co się stało?
– Do porodu wszystko układało się dobrze. Rano pojechaliśmy z Leilą do szpitala, poród odbył się bez problemów. Dopiero kiedy Kiara pojawiła się na świecie, okazało się, że coś jest nie tak, bo miała problemy z oddychaniem. Widziałem zamieszanie na sali porodowej, a po chwili przyszedł do mnie lekarz i powiedział, że Kiara nie może przyjmować ani płynów, ani pokarmów. Usłyszałem, że nie wiadomo, co się dzieje i potrzebne są specjalistyczne badania.

I co dalej?
– Po badaniach lekarz powiedział, że Kiara ma atrezję przełyku, czyli dosłownie ma w nim dziurę, i jeżeli szybko nie zostanie zoperowana, umrze. Urodziła się o ósmej rano, a o 18 została zoperowana. To był długi i ciężki dzień, a zostałem ze wszystkim sam.

Image and video hosting by TinyPic

I jeszcze tekst o Jevticiu, którego uleczono jak Costę.

Kiedy okazało się, że Kolejorzowi udało się go zatrzymać, wykupując definitywnie z FC Basel za 350 tys. euro, kibice byli wręcz wniebowzięci i uznali to za najważniejszy zimowy transfer klubu. A Skorża szykował taktykę, w której Szwajcar serbskiego pochodzenia miał być centralną postacią. Sęk w tym, że zagrał w rundzie wiosennej tylko raz –14 lutego z Pogonią w Szczecinie (1:1). Wtedy zgłosił kontuzję kręgosłupa i pauzuje do dzisiaj. Okazało się, że dokucza mu dyskopatia. A to taki rodzaj problemów zdrowotnych, przy którym trzeba cierpliwie czekać na ustąpienie dolegliwości. Lech miał w tym czasie problemy z grą ofensywną – zwłaszcza przeciwko drużynom, które stosowały zagęszczoną obronę i w komplecie cofały się na własną połowę. Dlatego przy Bułgarskiej wszyscy z utęsknieniem czekali na powrót Jevticia. A on pojechał niedawno do Serbii na zabiegi, prawdopodobnie do Marijany Kovacević. Terapeutki, która końskim łożyskiem stawiała na nogi Diego Costę przed finałem Ligi Mistrzów. Pomogła też niedawno innemu lechicie, Vojo Ubiparipowi. Umówiony był również u słynnego lekarza Bayernu Monachium Hansa-Wilhelma Müllera-Wohlfahrta. – Ze zdrowiem coraz lepiej i mam nadzieję, że niedługo będzie już dobrze – przyznał Jevtić. – Za mną pierwszy trening biegowy. Do końca tygodnia powinienem dołączyć do reszty kolegów – dodał.

Na koniec felieton Dziekanowskiego, który pyta: dlaczego Nawałka nie reagował?

Zresztą zmiany, a w zasadzie ich brak, są ciekawym aspektem meczu z Irlandią. Zastanawiam się, dlaczego selekcjoner pierwszego rezerwowego wprowadził dopiero w 84. minucie? Wątpliwości jest tym więcej, że w drugiej połowie, zwłaszcza od 65. minuty, gra Polaków nie wyglądała najlepiej. Może dobra postawa przed przerwą uśpiła Nawałkę? W pierwszej połowie wyglądaliśmy bardzo dobrze i dlatego Nawałka nie chciał niczego zmieniać? Tyle że często w drugiej części meczu musimy podjąć decyzję, której nie podjęlibyśmy w pierwszej. Tego zabrakło. Selekcjoner nie zareagował na rozwój wydarzeń.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...