Reklama

Miał być mechanikiem, został czeskim wieżowcem. 42. urodziny Jana Kollera

redakcja

Autor:redakcja

30 marca 2015, 11:10 • 2 min czytania 0 komentarzy

Dziś chyba jego jedynym odpowiednikiem może nazywać się Lacina Traore z AS Monaco. No dobra, jeszcze Marcin Krzywicki, ale to zdecydowanie nie to samo. Czech straszył samą obecnością. Był chyba najwyższym piłkarzem z pola, który zrobił tak fantastyczną karierę. Nazywany był klasycznie „wieżowcem” albo „ludzką latarnią morską”. Do główek zwykle nie musiał nawet skakać. Wystarczyło, że stał i strącał piłki w kierunku bramki. Dwa metry i dwa centymetry robiły swoje. Dziś 42. urodziny obchodzi czeska wieża – Jan Koller. 

Miał być mechanikiem, został czeskim wieżowcem. 42. urodziny Jana Kollera

Jako młody chłopak musiał mieć przerąbane. Chciał grać w piłkę, a wszyscy wysyłali go na koszykówkę. W końcu powiedziano mu – ok, możesz grać, ale najbardziej przydasz się na bramce. No i Koller przez pierwsze lata treningów rzeczywiście rzucał się w bluzie i rękawicach. Na zawodowstwo przeszedł dopiero w wieku 21 lat. Wcześniej prowadził spokojne życie. Całe dnie spędzał w warsztacie, gdzie przyuczał się do zawodu mechanika samochodowego.

Wtedy trafił do Sparty Praga, już jako napastnik i mówiąc krótko – nie zrobił szału. Ledwie pięć bramek przez dwa sezony. Z ojczyzny odchodził zatem jako piłkarz kompletnie niedoceniony. W wieku 23 lat, czyli już nie jako młodzieniaszek, odszedł do belgijskiego Lokeren, gdzie jego kariera nabrała tempa. Kwota odstępnego? Zero. No dobra, oprócz obowiązkowego ekwiwalentu – jakieś marne 100 tys. euro. Dwanaście lat później Krylia Sowietow wyłoży na niego dziesięć razy tyle.

W Lokeren został królem strzelców i naturalną drogą było powędrowanie do Anderlechtu. Tam również nie przestawał strzelać, tworząc duet z naszym kanadyjskim znajomym – Tomaszem Radzinskim. Odeszli w tym samym momencie. Koller do Borussii Dortmund, a Radzinski do Evertonu. W Dortmundzie Koller stał się gwiazdą. Był charakterystyczny. Kompletny klocek, bez koordynacji, ale przy tym skuteczny. Kibice go uwielbiali.

W sezonie 2002-03 przydały się jego umiejętności bramkarskie. W meczu z Bayernem Monachium z boiska wyleciał Jens Lehmann, a trener Borussii wykorzystał wcześniej trzy zmiany. Między słupkami stanął Koller, który wcześniej zdążył zdobyć bramkę. Bronił przez ponad dwadzieścia minut, zachował czyste konto, a Kicker… wybrał go bramkarzem kolejki.

Reklama

Po odejściu z Borussii zahaczył o kilka klubów – Monaco, Norymbergę czy wspomnianą Krylię. Karierę, z powodu nawracających kontuzji i rozmaitych problemów ze zdrowiem, skończył we francuskim Cannes.

Najnowsze

Hiszpania

Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Patryk Fabisiak
1
Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Komentarze

0 komentarzy

Loading...