– Gdyby udało się znaleźć sposób i nogi Shane’a Longa połączyć z mózgiem Robbiego Keane’a, przyszłość naszej kadry nie wyglądałaby tak ponuro, jak dzisiaj – żartują Irlandczycy.
Żartują, chociaż w ostatnich miesiącach wcale nie jest im tak bardzo do śmiechu. Keane to dla nich legenda. 17 lat w kadrze – be przerwy, prawie 140 występów, 65 goli. Z czynnych piłkarzy lepszym reprezentacyjnym bilansem może pochwalić się już tylko jedna osoba na świecie – Miroslav Klose. Tylko co zrobić z tym Keanem? Dalej wystawiać czy już dać mu odsapnąć? Nie wiadomo, co lepsze, ani jakie on sam teraz ma plany. Czy nie myśli, by zawiesić buty na kołku? A jeśli nie, to którą twarz zamierza pokazać – tę z kluby czy z kadry? Martin O’Neill już raz podniósł na niego rękę. Ustanowił precedens.
Irlandczycy mają dylemat co najmniej tak duży, jak my z Błaszczykowskim, a wcześniej i z “Lewym”, kiedy zawodził. Bo Robbie Keane rzeczywiście ma dzisiaj dwie twarze. Jedną pokazał jesienią. W eliminacyjnych meczach z Niemcami i Gruzją grał słabo. Zawodził. Drugą nieustannie pokazuje za Oceanem. W tej niby słabej Major League Soccer, gdzie jednak nie ma obecnie lepszego od niego.
Jedna z irlandzkich redakcji przeprowadziła ostatnio debatę – jak powinna wyglądać jedenastka ich kadry. Niestety, dziennikarze do żadnych spójnych wniosków nie doszli. Jedni chcieli grać dwójką w ataku – z Waltersem i Longiem, inni postawić tylko na Longa, jeszcze inni nieustannie liczą na Keane’a.
Co więcej, nie potrafią przewidzieć, co planuje sam selekcjoner. Jesienią zaszokował, odsuwając legendę od jedenastki na arcyważne i prestiżowe starcie ze Szkocją. Brzmi tak, jakby to nie mogła być prawda, ale – czytajcie uważnie – Irlandczyk nie wyszedł w podstawowym składzie swojej reprezentacji w meczu o punkty po raz pierwszy od 2001 roku! 13 lat minęło, a on w tym czasie zawsze obecny.
Irlandia przegrała w Glasgow 0:1.
Czy potrzebuje nowych bohaterów? To pewne i nikt temu nie przeczy. Roy Keane, asystent Martina O’Neilla mówi otwarci: “Pora, żeby inni wyszli z cienia Robbiego i też wzięli odpowiedzialność na barki“. Nie bardzo wiadomo tylko, czy ci inni są chętni i czy ma to zarazem oznaczać rezygnację z legendy.
Keane zdawał się być skończony już parę lat temu, a jednak znalazł całkiem nowy pomysł na siebie.
– Kiedy Liverpool odesłał go z powrotem do Tottenhamu, a potem gdy tułał się po kolejnych wypożyczeniach do Celticu i West Hamu, angielski futbol ewidentnie przestał go traktować poważnie – przyznaje Ken Early z „The Irish Times”. – Zamiast grać dalej w klubach pokroju Blackburn albo Birmingham, postanowił zostać ważnym graczem w mniej ważnej lidze i to wyszło mu świetnie. Zrobił to z większym powodzeniem niż Beckham, Henry, Ljungberg czy Blanco – wszyscy wielcy, którzy przed nim przyjeżdżali do Ameryki.
Czasem opcja teoretycznie łatwiejsza okazuje się słuszna. W MLS Keane jest absolutną gwiazdą. Amerykanie nie mają wątpliwości, że z każdym rokiem prezentuje się lepiej. Grant Wahl uważa, że to najlepszy transfer zagranicznego piłkarza w historii tej ligi. – Być może Beckham zrobił więcej dla promocji samej ligi, ale to Keane jako zawodnik prezentuje się lepiej – uważa Brian Straus ze Sports Illustrated.
Irlandczyk jest dziś najlepiej zarabiającym piłkarzem Los Angeles Galaxy. Ma wyższą pensję niż ikona amerykańskiej piłki Landon Donovan. Zbiera wszystkie możliwe nagrody. W ostatnim sezonie zapewnił Galaxy mistrzostwo golem w dogrywce decydującego spotkania. Został uznany MVP całych rozgrywek, a wcześniej również sezonu zasadniczego. Do All-Stars Team wybierają go już trzy lata z kolei.
Kiedy wyszło na jaw, że niebawem ekipę z Los Angeles wzmocni Steven Gerrard, Keane na pewniaka oświadczył dziennikarzom, że to wspaniały dodatek do obecnej drużyny, ale na pewno nie zastępca kapitana, którego ten zespół już od dawna posiada. W jego osobie, rzecz jasna.
– Mam 34 lata, mieszkam w Los Angeles od czterech. Muszę wymienić baterie i zastanowić się, co robić dalej. Nie twierdzę, że zamierzam odejść, ale muszę odsapnąć i pomyśleć, co będzie dla mnie najlepsze – tak mówił na zakończenie poprzedniego sezonu. Kilka tygodni później obwieszczał już jednak, że ma nie tylko ważną roczną umowę, ale również negocjuje z Galaxy na temat „dalszej współpracy na lata”.
– W Stanach Keane nie tylko strzela wiele goli. On zbudował swoją legendę, jako kapitan i lider. Czasem mam wrażenie, że kiedy gra z tymi chłopcami, którzy zarabiają 1/50 tego, co on, czuje się jakby wrócił do drużyny U-18, w której zawsze był tym najmądrzejszym i najbardziej błyskotliwym na placu. Ale nie można lekceważyć tego, co robi. Trzeba pamiętać, że cztery lata jego kariera tonęła – przekonuje dziennikarz The Irish Times.
Zimą Keane miał kilka propozycji powrotu do Premier League, ale nie podjął tematu. Nie chciał słyszeć o kolejnych wypożyczeniach. W nowym sezonie w trzech rozegranych dotychczas spotkaniach strzelił dwa gole. W minionej kolejce już w 3. minucie meczu z Houston Dynamo pociągnął z piłką przez pół boiska, ograł obrońcę i trafił na 1:0. Jego wyczyn został nominowany do tytułu gola kolejki.
Dwa tygodnie wcześniej dziurawił bramkarza Chicago Fire. Przy czym wówczas zachował się dziwnie. Domysłów nie było końca – komu i co chciał naprawdę pokazać? On sam twierdzi, że dał upust wyłącznie swojej ambicji, boiskowemu napięciu, ale Major League Soccer na wszelki wypadek ukarała go grzywną.
Dla LA Galaxy zdobył w minionym roku 21 bramek. Dla kadry – trzy i to wszystkie w meczu z Gibraltarem. Generalnie, zawodził. Nie był tym, którego należy podziwiać. Dyskusja Irlandczyków w końcu zaczęła przypominać tę, której centralnym punktem u nas do niedawna był Lewandowski. Czy w kadrze może być tak dobry, jak w klubie? Czy stać nas na to, by go odstawić? A jeśli tak, to komu powierzyć rolę zastępcy?
– Jeśli selekcjoner chce grać jednym zawodnikiem na szpicy, to ja nie jestem pieprzony Niall Quinn albo Shane Long, oni są w tym znacznie lepsi. Ale jeśli chcemy grać dwójką i strzelać gole, to jest moja gra. Mam 175 cm wzrostu, to dość oczywiste, że jako jedyny napastnik nie czuję się dobrze. Trener podjął decyzję, trzeba to uszanować. Wolałbym rozmawiać o zespole, zamiast robić wielką sprawę z tego, że ktoś inny zaczął mecz w pierwszym składzie – tak mówił reporterowi stacji radiowej z Dublina, po tym jak w Szkocji, po raz pierwszy od 13 lat, został odstawiony od jedenastki w meczu o stawkę.
Jak będzie tym razem.
W opiniach irlandzkich dziennikarzy nie widać pewności, co dalej. Wówczas decyzja O’Neilla była szokiem. Ale precedens został ustanowiony. Podjąć tę samą po raz drugi będzie już łatwiej..