Reklama

Odchodząc z TSV, chciałem pograć za granicą. Oferty mnie nie przekonały.

redakcja

Autor:redakcja

27 marca 2015, 17:15 • 4 min czytania 0 komentarzy

Dlaczego odszedł z TSV, w jaki sposób klub zmienił filozofię, czy był temat Lecha i na jakiej pozycji widzi siebie w reprezentacji? O tym wszystkim Grzegorz Wojtkowiak, obrońca Lechii Gdańsk i reprezentacji Polski opowiedział w krótkiej rozmowie z Weszło.

Odchodząc z TSV, chciałem pograć za granicą. Oferty mnie nie przekonały.

Przez całą karierę znajdowałeś się w cieniu innych piłkarzy. Bardzo rzadko trafiałeś na świecznik. Teraz po 30-stce wróciłeś do Ekstraklasy i przy okazji reprezentacji w naprawdę efektownym stylu.

Nie uważam, że do kadry wróciłem, bo cały czas byłem w kręgu zainteresowań selekcjonera. Na początku sezonu złapałem tylko kontuzję, naciągnąłem mięsień, wypadłem na cztery mecze i trudno było wrócić do regularnej gry. Miałem jednak sygnały, że sztab kadry mnie obserwuje i muszę czekać.

Jak traktować twój powrót do Lechii – w kategorii sukcesu, bo idzie ci świetnie czy porażki, bo jednak trzeba było opuścić Niemcy wcześniej, niż zakładałeś?

Nie powiem na TSV złego słowa. Spędziłem tam fajne lata, szkoda tylko, że nie udało się awansować. Mieliśmy takie aspiracje, choć nikt o tym głośno nie mówił. Nie ukrywam, że chciałbym jeszcze pograć za granicą, ale chciałem też odciążyć żonę z zajęć z dziećmi i pomieszkać bliżej domu. Dobrze się złożyło, że akurat dostałem ofertę z Lechii. Klub chce stworzyć coś większego, jesteśmy jeszcze na etapie budowy, ale mamy zawodników, których stać na najwyższy poziom.

Reklama

Mówisz, że chciałbyś jeszcze pograć za granicą, ale o to może być ciężko po powrocie do Ekstraklasy.

Inaczej – odchodząc z Monachium miałem takie życzenie. Nie udało się. Były różne oferty, ale mnie nie przekonały.

Kazachstan, Azerbejdżan, te sprawy?

Aż tak daleko nie wybiegajmy.

Dobry kierunek, żeby zarobić na koniec kariery.

Pieniądze to nie wszystko. Wybierając klub, zawsze zwracam uwagę na otoczkę do życia. Żeby żona dobrze się czuła, a dzieci mogły pójść do przedszkola. Powrót do Polski nie był dla mnie – broń Boże – żadną karą. To przemyślana decyzja.

Reklama

Dlaczego w ogóle odszedłeś z TSV? Przez pierwsze dwa sezony grałeś regularnie – 28 i 26 meczów.

Fakt, grałem praktycznie wszystko. Potem tylko ten uraz wyeliminował mnie z kilku meczów, drużyna nie mogła się rozkręcić i mieliśmy słabe wyniki. Klub podjął decyzję o zmianie filozofii. Uznali, że ciężko będzie dogonić czub tabeli i postanowili postawić na młodych zawodników, by potem sprzedawać ich za dobre pieniądze do Bundesligi. Zdecydowałem, że czas porozmawiać z prezesem oraz dyrektorem sportowym, by w porozumieniu się rozstać. Miałem jeszcze pół roku kontraktu, ale wiedziałem, że jeśli zostanę, będę grał w kratkę. Mam ambicję. Zależało mi na regularnych występach. Chciałem być w klubie, w którym o grze decydują detale sportowe, a nie długość kontraktu. Ogólnie jestem jednak zadowolony. Nauczyłem się kolejnego języka, poznałem w TSV fajnych ludzi, do dziś mam z nimi kontakt i w wolnej chwili na pewno szykuje się wyjazd do Monachium.

Wszedłeś – jak Robert – do grupy niemieckiej, żeby łatwiej się zaadaptować?

Trafiłem do pokoju z Chorwatem, Marinem Tomasovem, który przyszedł do TSV wtedy kiedy ja i w podobnych okolicznościach odszedł, do Rijeki. Trzymaliśmy się też z Grekiem, Hiszpanem i dwoma Niemcami, ale Niemcy na ogół inaczej spędzają wolny czas. Częściej oglądają mecze na kanapie, niż gdzieś siedzą na kawie. Każdy organizuje sobie zajęcia indywidualnie i wypoczywa tak, by dać z siebie wszystko na treningu.

Po twoim wyjeździe do 2. Bundesligi Franciszek Smuda powiedział, że mogłeś poczekać, bo stać cię było na lepszy klub. Mówiło się wtedy choćby o Galatasaray.

Skąd wy macie te wszystkie informacje?! Liczą się konkrety. Dużo ludzi rzuca pojedyncze hasła, które nie mają większego przełożenia na rzeczywistość. Wybrałem optymalnie. Gdybym miał lepszą opcję, to normalne, że skorzystałbym z niej. Faktycznie dostałem dwie propozycje z Turcji, i to atrakcyjne, ale ze średnich miejsc.

A wracając do Polski? Podobno interesował się tobą Lech.

Odchodząc z TSV, agent poinformował Lecha o mojej sytuacji, ale nie doszło do konkretnych rozmów. Dostałem dwie inne oferty z Polski, ale rozmowy z Lechią były tak krótkie i konkretne, że nie miałem wątpliwości.

Macie już – twoim zdaniem – potencjał na puchary czy jednak jest na to za wcześnie?

Wszystko idzie w dobrym kierunku, ale pamiętajmy, że ten zespół dopiero się buduje. Na razie się ogrywamy, więc nie chcę mówić, na które miejsce nas stać. Każdy jednak widzi, jak duży mamy potencjał. Wchodząc do szatni, wręcz nie mogłem zrozumieć, jak ci zawodnicy mogli po jesieni zajmować 13. miejsce.

Najlepszy zimowy transfer Ekstraklasy to…

Statystyki zostawiam dla was. Wy się bawcie rankingami. Nawet dokładnie nie śledzę meczów. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że obejrzenie ze mną 90 minut jest raczej niemożliwe. Bardziej skupiam się programach ze skrótami.

A gdzie widzisz się w reprezentacji? Prawa obrona, lewa? Środek odpada na pewno.

Zdecydowanie prawa. Lewa to raczej…

Kiepskie wspomnienia. Ukraina.

Nie o to chodzi. Jeden błąd nie może zamazać obrazu całej gry. Na środku obrony nie grałem bardzo dawno, a to taka pozycja, na której – by liczyć na występy w reprezentacji – trzeba występować regularnie. W Ekstraklasie gram na prawej obronie, na treningach też… Liczę więc, że – jeżeli zagram z Irlandią – to właśnie na tej pozycji.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...