Reklama

Dwa życia Jonasa Erikssona. W obu pełen sukces

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

27 marca 2015, 13:35 • 3 min czytania 0 komentarzy

Cokolwiek sądzimy o Jonasie Erikssonie, arbitrze niedzielnego meczu Irlandia – Polska, czy uważamy go za fachowca, czy wypominamy mu jakieś kontrowersje, warto mieć do faceta szacunek. Niewielu ludzi zdołało wymyślić sobie dwa równoległe sposoby na życie, totalnie do siebie niepodobne, i w obu odnieść spektakularny sukces.

Dwa życia Jonasa Erikssona. W obu pełen sukces

Od kilku lat sportowe media w Europie co jakiś czas łączą nazwisko Erikssona z jednym przyjemnym określeniem. Brzmi ono „milioner”. I faktycznie, bankowe konto Szweda raczej nie zamyka się w pięcio ani nawet sześciocyfrowych kwotach.

Ale co było pierwsze? Biznes czy jednak bieganie z gwizdkiem?

Eriksson zajął się na poważnie sędziowaniem jako dwudziestolatek – w 1994 roku. Wtedy jeszcze nie mógł wiedzieć, jak ta kariera się potoczy. Czy w ogóle będzie kiedykolwiek mowa o karierze, czy tylko o przygodzie z gwizdkiem w niższych ligach. W 1998 roku, czyli jak łatwo policzyć, kiedy miał 24 lata, jego kumpel zaproponował mu skromne udziały w dopiero powstającej firmie.

Dziś powiedzielibyśmy o tym „start-up”. Czterech entuzjastów, w tym Eriksson, którego do biznesu wkręcił Peter Jihde – dziennikarz sportowy, reporter telewizyjny. W kolejnych latach prowadzący już własne programy, a nawet juror czterech edycji szwedzkiego „Idola”. Telewizyjna persona.

Reklama

Jonasowi też wiodło się co najmniej nieźle. Kilkanaście miesięcy od wspomnianego wyżej faktu, jako 26-latek zadebiutował jako sędzia na boiskach szwedzkiej ekstraklasy. Po kolejnych dwóch dostał pierwsze mecze za granicą. Do dziś poprowadził takich grubo ponad setkę.

“IEC in Sports” również rozwijało się dynamicznie.

Czwórka współwłaścicieli w końcu zaczęła potrzebować czterdziestu pracowników, a dalej biur w Londynie, Lozannie, a nawet w Sydney i Hongkongu. Firma coraz śmielej poruszała się w obszarze produkcji telewizyjnej oraz praw transmisyjnych.

– Można nazwać mnie menedżerem sprzedaży. Pracuję z dowolnego miejsca, może to być nawet hotel. Potrzebuję tylko komputera oraz telefonu – tak Eriksson mówił o swojej pracy jeszcze w 2010 roku. Pytany czy zamierza zostać sędzią zawodowym, co sugeruje mu szwedzka federacja, odpowiadał, że się zastanawia. Ostatecznej decyzji wciąż nie podjął, bo w drugiej pracy również się realizuje, kwestie finansowe są zaś zupełnie nieistotne. O tym dlaczego – zaraz jeszcze będzie.

W końcu obie działalności zaczęły jednak kolidować. Firma stała się liderem na szwedzkim rynku. Współpracowała z około 50 stacjami telewizyjnymi na całym świecie, zaczęła również sponsorować klub – Kalmar FF, a zasiadający w jej zarządzie Eriksson równocześnie biegał po szwedzkich boiskach z gwizdkiem. Zarzekał się, że nie widzi konfliktu interesów, ale w końcu w 2011 roku uległ.

– Kochałem i jedno, i drugie, ale od kiedy poświęciłem się sędziowaniu w wymiarze zawodowym, jest to najlepszy okres w moim życiu – mówi.

Reklama

Bynajmniej nie stracił na tym finansowo. Spółka, w której miał skromne 15 procent udziałów już w 2007 została sprzedana francuskiemu gigantowi Lagardère, na czym sam Eriksson miał zarobić równowartość ponad 30 milionów złotych. Jednocześnie utrzymał swoją dotychczasową pracę na kierowniczym stanowisku – aż do 2011 roku, kiedy oddał się w pełni tylko sędziowaniu.

Swoją działkę dostał w dwóch transzach – rok po roku, po kilkadziesiąt milionów szwedzkich koron każda. – Nie zrobiło to na mnie wielkiego wrażenia. Od dawna zarabiałem dobrze. Musiałem skupić się tylko na tym, by dalej mądrze inwestować. Najważniejsze, że sprzedaż pozwoliła firmie wskoczyć na nowy, wyższy poziom, otworzyć perspektywy – przekonywał dziennikarzy.

Od jakiegoś czasu mówi się, że gwizdek też już wkrótce zamierza zawiesić na kołku.

W niedzielę posędziuje spotkanie Irlandia – Polska.

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
0
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna
Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
6
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...