Reklama

Babciu, pomóż. Jak Irlandczycy “farbują” Anglików i Szkotów

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

27 marca 2015, 09:45 • 4 min czytania 0 komentarzy

Co to za dziwna drużyna, ta Irlandia. 29 zawodników i tylko jeden grający poza Wyspami Brytyjskimi. Ale równocześnie – ani jednego we własnym kraju, własnej (słabej) lidze. Wszyscy z Premier League albo w najgorszym razie Championship. Można by pomyśleć, że to nic innego jak dowód na potęgę, tylu zawodników w dwóch silnych angielskich ligach. A jednak Irlandczycy myślą o tym w nieco inny sposób. Swoje teksty na temat powołań na mecz z Polską kończą smutnym, acz dosadnym: “Something needs to be done”.

Babciu, pomóż. Jak Irlandczycy “farbują” Anglików i Szkotów

Rodzynek spoza Wysp – Robbie Keane w Anglii zaliczył już grubo ponad 400 spotkań, więc nikogo nie dziwi, że na stare lata dorabia za Oceanem – 4,5 miliona $ rocznie. Ciągle jest tam zresztą kluczowym zawodnikiem. W poprzednim sezonie wybrali go MVP rozgrywek, jako że strzelił dla LA Galaxy 21 bramek. A np. Bruce Arena twierdzi wręcz, że Irlandczyk to najważniejszy gracz w całej historii ligi.

Drugi rodzynek, chociaż ten nie wyfrunął zbyt daleko, to Anthony Stokes. Dobrze znany Pawłowi Brożkowi, z którym wygrywał rywalizację w Celticu, a jeszcze lepiej Łukaszowi Załusce, który na co dzień ogląda go z ławki. Wszyscy pozostali grają w Anglii. **

Podział przebiega następująco:

11 reprezentuje kluby Championship
16 reprezentuje kluby Premier League

Reklama

Raczej te z dołu, nie z góry tabeli – Hull, Stoke, ale ciągle wygląda to nieźle.

Drużyna jest jednak z każdym rokiem starsza, a dopływ klasowych zawodników znikomy. Po drugie zaś – wielu z nich nawet nie urodziło się w Irlandii. Grają w kadrze dzięki pochodzeniu ojców, matek albo babć. Sami wychowali się na przykład w Londynie, jak Ciarán Clark albo w Glasgow, jak Aiden McGeady.

Miał najwyraźniej rację Jack Charlton, który już w latach 80-tych minionego wieku, trenując Irlandczyków, mawiał, że jeśli skupi się na zawodnikach z kraju, oni sami nigdy niczego nie wygrają.

21-02-14Martin_ONeill_vagueonthehow_cc2

Na Wyspach od lat trwa podbieranie sobie nawzajem piłkarzy. Mają na to nawet specjalne określenie – granny rule. Mogłoby się zdawać, że jaka to różnica, skoro wszystko i tak zostaje w “rodzinie”. A jednak „zasada babci” wzbudza emocje, prawie jak nasze farbowane lisy. Słychać o tym zwłaszcza, kiedy Irlandczycy mierzą się ze Szkotami. – Nie łapię tego wcale! Jesteś urodzony w Glasgow, a nagle grasz w barwach Irlandii? Mam nadzieję, że tacy ludzie zostaną odpowiednio przyjęci przez kibiców, bo na to zasłużyli. Albo jesteś Szkotem, albo nim nie jesteś. Zwykle wiesz to przynajmniej od 12. roku życia – pieklił się jesienią były reprezentant Szkocji Gordon McQueen.

Proceder jest stary jak świat, a ruch odbywa się we wszystkich kierunkach. Dla przykładu – Kris Commons wychował się w Anglii, ale reprezentuje Szkocję, bo jego babcia urodziła się w Dundee. Na zmianę barw najczęściej decydują się oczywiście ci, którzy nie widzą wielkich szans na zaistnienie w najsilniejszej angielskiej reprezentacji.

Reklama

Jednym się to nie podoba, inni wskazują na Niemców, mówiąc, że tam najwyraźniej nikt nie protestował, kiedy po mistrzostwo świata sięgali gracze różnego pochodzenia. Albo na Anglików, którzy przecież bezwstydnie kusili urodzonego w Brukseli Adnana Januzaja. – Importujemy towary i usługi, dlaczego więc nie importować zawodowych piłkarzy? – pyta dr Robbie Bulter, wykazując się totalnym niezrozumieniem tematu i brakiem wyczucia czym różni się klub od drużyny narodowej.

Irlandczycy przez lata niby od tego odchodzili…

W 1990 roku w składzie na MŚ we Włoszech mieli tylko 6 graczy urodzonych w Irlandii. W 2012 na ME w Polsce i na Ukrainie zabrali już 16 (plus 7 urodzonych poza…). Martin O’Neill przyznał jednak, że nie zamierza się w ograniczać. Będzie korzystał z tego, na co zezwala mu prawo. Śmiało, możesz zagrać dla Irlandii, jeśli tylko dostaniesz jej paszport. Sprawdzaj więc, synku, własne drzewo genealogiczne.

grannyrule

Z powołanych na mecz z Polską: w Irlandii nigdy nie grał Keiren Westwood – urodzony w Manchesterze. Z Irlandii Północnej pochodzi Marc Wilson, który od dziecka mieszkał zresztą w Anglii. To samo Ciaran Clark wychowany w Londynie, Richard Keogh z hrabstwa Essex czy Alex Pearce, który grał nawet w młodzieżowej kadrze Szkocji. Można by tak wyliczać jeszcze chwilę.

O’Neilla ostatnio zainteresowali Nathan Redmond, który z powodzeniem gra w barwach Norwich, Callum McManaman z Wigan albo Mark Noble z West Hamu. Cała trójka z przeszłością w angielskich młodzieżówkach. Do tego jeszcze paru innych zawodników, spośród których część już odrzuciła propozycje Irlandczyków. Ale z pewnością będą tacy, którzy z niej skorzystają.

„Irish production line is not working” – puentują tamtejsi dziennikarze. Próżno szukać wzmocnień reprezentacji w Dundalk, St. Patrick’s, Derry City albo Sligo Rovers. Irlandzkie kluby w komplecie odpadły w tym roku z pucharów, przegrywając z Rosenborgiem Trondheim, Hajdukiem Split, Szachtiorem Soligorsk oraz Legią. Nawet przeciętne angielskie kluby gwarantują młodym chłopcom lepszy start kariery.

Paradoksalnie więc brak rodzimych zawodników w kadrze, tych wychowanych we własnej lidze to niekoniecznie powód do dumy, ale wręcz do dyskusji i zastanowienia.

** aktualizacja: do Keane’a za oceanem dołączył właśnie Kevin Doyle. Podpisał kontrakt z Colorado Rapids. Wcześniej grał w Wolverhampton.

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...