Kilkanaście dni, cztery mecze i jeden punkt. Wojciech Stawowy nie obiecywał w Widzewie cudów, ale plany miał przeambitne – utrzymanie, ekstraklasa, Liga Mistrzów. Pozostania na zapleczu nie gwarantował, jednak tak słabego startu nie brał pewnie nawet pod uwagę. Tym bardziej, że łodzianie przegrywają zarówno na boisku, jak i poddają się poza nim.
Na początek przypomnienie dwóch fragmentów z naszego wywiadu ze Stawowym.
Myślenie o Lidze Mistrzów w klubie, który nawet nie wie, gdzie zaraz zagra w lidze?
– Zostawmy aktualne problemy. Wierzę, że one się zmienią, bo inaczej nie miałaby ta praca sensu.
(…)
Gdyby różne perypetie we wcześniejszych klubach wynikały tylko z aspektów sportowych, mógłbym się pod pana słowami podpisać. Wierzę, że w końcu trafię do klubu – dziś wierzę, że jest to Widzew – w którym o wszystkim zadecydują tylko czynniki sportowe.
W tej drugiej wypowiedzi Stawowy mówił akurat o powodach wcześniejszych niepowodzeń. Ale w przy okazji wysyłał jasne sygnały: „chcę pracować w normalnym klubie, gdzie dadzą mi czas, warunki i odpowiednie narzędzia”. A kiedy podpowiadaliśmy, że tych warunków nie ma, trener odbijał piłeczkę: „Zostawmy aktualne problemy”. Stanęło więc na tym, że raz padały hasła o Lidze Mistrzów, a chwilę potem klub nie był w stanie zorganizować meczu.
Rzecz jasna, chodzi tutaj o ten pamiętny z Sandecją. Dziś ogłoszono już oficjalną, łatwą do przewidzenia decyzję – walkower.
Widzew od początku roku miał ruszać w pogoń za resztą stawki i zmniejszać stratę. Tymczasem z czterech meczów zremisował tylko jeden, przegrywając trzy. Pozostali odjechali jeszcze dalej, do końca sezonu pozostaje coraz mniej czasu, a dwanaście kolejek przed końcem różnica do 15. Bytovii to dwanaście punktów. Aha, łodzianie wciąż też czekają na drugie w sezonie zwycięstwo.
Źle w tym Widzewie ostatnio się dzieje, już weźmy problemy sportowe na bok. Klub nie ma pieniędzy ani na spłatę raty układu, co może prowadzić do ostatecznego upadku, ani na działalność bieżącą. Ostatnio zastanawiano się, skąd wziąć kasę na wyjazdowe spotkanie ze Stomilem. Co więcej, jakiekolwiek wypowiedzi Sylwestra Cacka nikogo nie uspokajają, jedynie zagęszczają atmosferę coraz mocniej. Doszło przecież do tego, że sponsorzy chcą wycofywać reklamy, mimo że nie rezygnują z wspierania klubu…