To jeden z tych nielicznych piłkarzy, za którymi po prostu się tęskni. Stoper wyjątkowy. Z jednej strony twardy, nieustępliwy. Z drugiej mający niebywałą klasę, nigdy nie dający się sprowokować, bardzo rzadko kierujący się emocjami. Karierę zakończył rok temu, ale ostatnio na chwilę, wzorem wielu kolegów, wrócił jeszcze na momencik, pokopać w Indiach. Dokładnie 39 lat temu w Rzymie na świat przyszedł Alessandro Nesta. Jeden z najlepszych obrońców w historii włoskiego futbolu.
Do akademii Lazio trafił w wieku dziewięciu lat. Zapisał go tam ojciec, z zawodu kolejarz. Na początku próbowano go jako pomocnika czy napastnika, ale dość szybko okazało się, że jest urodzonym środkowym obrońcą. Błyskawicznie zwrócił uwagę tajniaków Romy. Wykładali 10 milionów lirów, co w tamtych czasach – jak za dzieciaka – było kwotą zawrotną. Wydawało się, że rzeczywiście przeniesie się do drugiego rzymskiego klubu, ale weto postawił ojciec. Laziale od urodzenia.
– Mój syn w Romie? Po moim trupie.
Pierwszy profesjonalny kontrakt podpisał 22 lata temu, a już w sezonie 1995-96 stał się piłkarzem podstawowej jedenastki. To była złota era Lazio. W roku 1997 został mianowany kapitanem i właśnie z opaską zdobył Scudetto, dwa Puchary i Superpuchary Włoch oraz Puchar Zdobywców Pucharów i Superpuchar Europy. W Lazio spotkał też postać charakterystyczną – Paula Gascoigne’a – z którym wiąże się ciekawa historia.
– Miałem szesnaście lat i czasem pozwalano mi trenować z pierwszą drużyną. Gascoigne był wtedy najdroższym piłkarzem w historii Lazio. Kosił mnie niesamowicie, ale byłem młody, więc zagryzałem zęby i siedziałem cicho. W pewnym momencie spróbowałem powstrzymać go wślizgiem, może trochę za ostrym. Trach. Złamałem mu kość piszczelową i strzałkową. Byłem załamany, ale on przyszedł do mnie po operacji, poklepał po plecach i uspokoił, że to nie moja wina. Dał mi nawet prezent. Pięć par butów i zestaw do wędkowania. Nie mam pojęcia co miał oznaczać ten gest, ale był ewidentnie w jego stylu.
W 2002 roku musiał opuścić Lazio. Musiał, bo klub finansowo stał beznadziejnie, a Nesta był jednym z tych, na których można było konkretnie zarobić. Trafił do Milanu, chociaż tak naprawdę wszystko działo się poza nim. Do powiedzenia miał albo niewiele, albo zupełnie nic.
– To było bardzo dziwne. Był ostatni dzień okna transferowego, normalnie trenowałem w Lazio, niczego się nie spodziewając. Potem ktoś wbiegł na murawę i powiedział, że sprzedali mnie do AC Milan. Nie mogłem odmówić. Znałem sytuację klubu. Jeszcze tego samego dnia 60 tysięcy ludzi witało mnie na San Siro. To były trudne chwile, bo nie mogłem za tym wszystkim nadążyć.
Z Milanem zdobył dwa Scudetto, Puchar i dwa Superpuchary Włoch, dwa Puchary i Superpuchary Europy oraz Klubowy Puchar Świata. A, zapomnielibyśmy. Jeszcze sukcesy w reprezentacji. mistrz Świata, wicemistrz Europy i mistrz Europy juniorów. Grał na dwóch mundialach (2002, 2006) i trzech turniejach Euro (1996, 2000, 2004). Ostatnio dorzucił jeszcze mistrzostwo Kanady z Montreal Impact, gdzie piłkarsko dogorywał.
Drugi, obok Paolo Maldiniego, włoski obrońca, który nie kojarzył się z kopaniem po kostkach, żałosnym cwaniactwem i bezmyślnym łamaniem kości. No, może poza tym wślizgiem na Gascoignie.