Runda wiosenna to wprost idealny moment na nerwowe reakcje działaczy. Nie tylko podpowiada tak intuicja, tak też uczy historia. Rok temu dziewięć klubów Ekstraklasy wymieniło trenerów w okresie od startu wiosennych rozgrywek do przerwy letniej. Dziewięć z szesnastu! Powtarzamy: ponad połowa trenerów wyleciała z roboty w okresie od lutego do lipca.
Dlaczego o tym piszemy? Ano dlatego, że już teraz widzimy, że zanosi się na powtórkę z rozrywki. W mało którym klubie są pewni, kogo udało im się zatrudnić, a przynajmniej w co czwartym prezesi aż się wiercą w fotelach, nie wiedząc co robić. Jeszcze poczekać czy wyrzucać już teraz, szukać nowego i liczyć, że uratuje im ligę, jak Perez Garcia Piastowi przed rokiem. Choćby przypadkiem.
Przypomnijmy, jak ten kalendarz wówczas wyglądał:
Stanislav Levy odchodzi ze Śląska – 24 lutego 2014
Ryszard Wieczorek odchodzi z Górnika – 9 marca 2014
Piotr Stokowiec odchodzi z Jagiellonii – 7 kwietnia 2014
Marcin Brosz odchodzi z Piasta – 6 maja 2014
Wojciech Stawowy odchodzi z Cracovii – 12 maja 2014
Orest Lenczyk odchodzi z Zagłębia – 12 maja 2014
Ricardo Moniz odchodzi z Lechii – 4 czerwca 2014
Ryszard Tarasiewicz odchodzi z Zawiszy – 3 czerwca 2014
Jose Rojo Martin odchodzi z Korony – 10 czerwca 2014
Artur Skowronek odchodzi z Widzewa – 11 czerwca 2014
I teraz też – tabela nie kłamie.
Najgorzej punktująca drużyna wiosny już trenera zwolniła – to Wisła. Najsłabsi jesienią jakoś się dźwigają z kłopotów. Radosław Osuch pyta dziś w Super Expressie, który prezes zostawiłby trenera, który zdobył dziewięć punktów jesienią. A on go, niespodzianka, zostawił! Ale ligowe życie próżni nie znosi.
Jak dla nas, najgorszego może się spodziewać co najmniej czterech trenerów.
Jan Kocian w Pogoni – on ma chyba najgorzej, bo nie zaakceptowali go ani trochę kibice. Piszą petycje, listy do klubu, żądają ponownego zatrudnienia Wdowczyka. Naciskają prezesów. Ci mówią „jeszcze nie pora”, ale tak cieniutkim głosikiem, że nie wiadomo czy ta pora nadejdzie za tydzień, czy miesiąc. Z drugiej strony, trudno się dziwić, że w Szczecinie wszyscy – mówiąc brzydko – są mocno posrani. Drużyna, której można było spodziewać się nawet w strefie mistrzowskiej, zdobyła na wiosnę dwa punkty.
Problem ma Robert Podoliński w Cracovii – to jasne. Ta ostatnio wygrała, ale miejsce w tabeli nie kłamie – punkt do strefy spadkowej. Nie dość, że drużyna gra gorzej niż w czasach Stawowego, to jeszcze za moment, dosłownie parę godzin, ma szansę odpaść z Pucharu Polski z drużyną amatorów. A później poprawić porażką w meczu derbowym. Zauważmy zresztą jedną istotną kwestię. Żadna z ekip będących od Cracovii niżej w tabeli nie punktuje gorzej tej wiosny. Ruch – znacznie lepiej. Zawisza – to się nawet nie mówi. Korona – niewiele, ale jednak zbiera te punkty skuteczniej.
Wcale a wcale nie przekreślalibyśmy szans Kamila Kieresia, mimo że wokół niego na razie cichutko. Entuzjazmu beniaminka wystarczyło Bełchatowowi mniej więcej na rundę, do 14., może 15. kolejki. Od tego momentu – przez dziesięć następnych nie wygrałby ani jednego spotkania, gdyby na jego drodze nie pojawiła się Wisła. Ta sama, która za moment zwolniła trenera. No, kto da dziś głowę, że Kiereś jest naprawdę bezpieczny? Poza Wisłą, przegrał siedem meczów z dziewięciu. Traci trzy punkty do strefy spadkowej i jak udowodnił wczoraj, nie radzi sobie z ekipami będącymi niżej w tabeli.
Śląskie media podpowiadają, że całkiem blisko drzwi jest już też Angel Perez Garcia… W Gliwicach mieli apetyty na strefę mistrzowską, a tu znów – kolejna drużyna niepewna przyszłości, trzy punkty nad kreską oznaczającą wylot do pierwszej ligi. Hiszpan już ląduje na dywaniku prezesów i jeśli w końcu go zwolnią, to będzie oznaczać, że działają w jakimś dziwnym rocznym cyklu. Brosz wylatywał w identycznym momencie. Do tego – po sezonie na pewno odejdzie Wilczek, na 90 procent wyrastający na lidera linii pomocy Vassiljev, kilkunastu piłkarzy nie ma podpisanych kontraktów. Może to czarna wizja, najbardziej pesymistyczny scenariusz, ale wtedy znów trzeba będzie budować od nowa.
Tak, wiosna to u nas idealny moment na zwalnianie trenerów. Zwłaszcza, kiedy w między 4. a 14. drużyną skromne 10 punktów różnicy i nigdy nie wiadomo, kiedy widmo spadku w oczy zaglądnie.