Przed Janem Kocianem, trenerem Pogoni, poniedziałkowe rozmowy i tłumaczenia w gabinecie prezesa. Czytamy w Przeglądzie Sportowym: – Na razie nie ma mowy o dymisji. Chcę wiedzieć, jaki jest pomysł na wyjście z kryzysu i skuteczny awans do czołowej ósemki – mówi szef klubu Jarosław Mroczek. (…) Kocian podobno mógłby zostać zwolniony, ale klub nie chce brać na siebie poważnych kosztów takiej operacji. Bo Słowak zobowiązał się awansować z drużyną do czołowej ósemki, a przecież wciąż ma na to szansę. – Sztab szkoleniowy musi mi wyjaśnić, skąd nagle takie kiepskie wyniki – mówi nam prezes Mroczek. Dopiero jeśli tłumaczenia nie będą przekonujące, dymisja stanie się faktem.
FAKT
Kazimierz Moskal wraca na ławkę Wisły, ale wysiłek psuje Jović.
Piłkarze Wisły mieli zwycięstwo z Legią na wyciągnięcie ręki. Biała Gwiazda straciła trzy punkty w ostatniej minucie meczu, po bramce samobójczej Bobana Jovicia (24 l.). Ostatecznie mecz zakończył się remisem 2:2 – Nie zamierzam deklarować, że punkt weźmiemy w ciemno – mówił przed spotkaniem trener Wisły Kazimierz Moskal (48 l.). Szkoleniowiec, który zastąpił na stanowisku w zeszłym tygodniu Franciszka Smudę (68 l.), dokonał kilku zmian w podstawowym składzie. Na skrzydłach pojawili się Emmanuel Sarki (27 l.) i Mariusz Stępiński (19 l.), a zawieszonego za żółte kartki Arkadiusza Głowackiego (36 l.) zastąpił na środku obrony Dariusz Dudka (31 l.). Z konieczności w roli lewego obrońcy wystąpił za to Łukasz Burliga (26 l.).
I jeszcze: siedem cudów Rumaka.
Mariusz Rumak (38 l.) całkowicie odmienił Zawiszę, który został skazany na spadek z ligi. Zaledwie jedna wygrana jesienią, ostatnie miejsce w tabeli, mecze przy pustych trybunach, atrapy trumien, które piłkarzom i właścicielowi wystawili w styczniu kibice – to wszystko sprawiało, że trudno było mieć jakąkolwiek nadzieję, że klub Radosława Osucha (47 l.) utrzyma się w ekstraklasie. (…) Z każdą kolejką dystans do celu jednak się zmniejsza, a Rumak zamiast przeżywać wielką trenerską porażką, zaczyna uchodzić za cudotwórcę. Sprawił, że rozsypany zespół stal się rewelacją ligi, że piąte spotkanie z rzędu zakończył bez straty gola (to wynik, którym w 2015 roku nie może się pochwalić żaden inny zespół w Europie spośród lig które w rankingu UEFA są wyżej niż polska ekstraklasa).
Jeśli chodzi o ligowe relacje, to tyle wystarczy. Chętnie je omijamy, ale to czasem oznaczałoby, że musimy omijać całe tytuły prasowe.
Dalej mamy też tekst o imponującej skuteczności Milika i Lewandowskiego. Z takim atakiem pokonamy Irlandię.
Już 29 marca reprezentacja Polski zagra w Dublinie z Irlandią w eliminacjach Euro 2016. I akurat przed tym niezwykle ważnym spotkaniem nasz najlepszy piłkarz osiągnął wysoką formę. Robert Lewandowski (27 l.) znowu skuteczny! (…) – Lewandowski już na dobre odnalazł się w zespole Pepa Guardioli. Koledzy z zespołu wiedzą jak należy mu dogrywać piłki, a on też w końcu wie, czego się po nich spodziewać – mówił po meczu w Bremie były reprezentant Niemiec Thomas Helmer (50 l.). A my mając w kadrze Lewandowskiego w takiej dyspozycji, nie powinniśmy sie martwić o wynik meczu z Irlandią. Zwłaszcza, że tempa nie zwalnia też Milik. Polski napastnik strzelił dwa gole dla Ajaksu w wygranym 4:1 wyjazdowym meczu z Heerenveen.
RZECZPOSPOLITA
Kibicuję Brzęczkowi – zdradza Stefan Szczepłek. Zaczyna jednak od Mariusza Rumaka…
Trzecie zwycięstwo Zawiszy z rzędu – to mówi wiele o ekstraklasie. Ostatnia drużyna w tabeli zmieniająca zawodników i trenerów, bez wsparcia kibiców – pokonuje po kolei Piasta, Wisłę i Lecha. W fazie play off może się już z nimi nie spotkać, bo Lech i Wisła znajdą się raczej w grupie mistrzowskiej, a Piast jeszcze o to walczy. Ostatnia drużyna rozgrywek pokazuje im miejsce w szyku, jeśli w ogóle w tych rozgrywkach jest jakikolwiek szyk. Nie można mieć pretensji do Zawiszy, że wygrywa. Cieszy mnie to przede wszystkim ze względu na Mariusza Rumaka, który jest jednym z najzdolniejszych trenerów młodego pokolenia. Musi swoje wygrać i przegrać, ale jest na dobrej drodze do sukcesów. W przypadku każdego trenera, a młodego zwłaszcza, sukcesem wydaje się już to, że pracuje. Jeśli ma mądrego szefa, niepodejmującego decyzji pod wpływem emocji lub podszeptów tych, którzy żyją z donosów (w każdym klubie tacy są), to trener może spokojnie pracować. Praktyka mówi, że kluby średniej klasy, niezmieniające trenerów co kilka miesięcy, wychodzą na tym mniej więcej tak samo jak te, które zmieniają ich pod byle pretekstem. A koszty są mniejsze, bo nie trzeba płacić dwóm lub nawet trzem trenerom jednocześnie. Rumak umiał przygotować drużynę w zimie, udało się to też Jerzemu Brzęczkowi.
Z kolei Legia truchta po tytuł.
Zmagania o mistrzostwo Polski przypominają wyścigi ślimaków. Legia tylko zremisowała 2:2 u siebie przy Łazienkowskiej z osłabioną Wisłą Kraków, a mimo to utrzymała przewagę nad drugim zespołem w tabeli. Przed tą kolejką miała pięć punktów przewagi nad Lechem, który jednak przegrał w Bydgoszczy 0:1 z Zawiszą. Teraz ma tyle samo, tyle że nad Jagiellonią, która zamieniała się z poznaniakami miejscami w tabeli. Nikt Legii gonić nie chce, chociaż zawodnicy Henninga Berga uciekają najwyżej truchtem. (…) Trener Henning Berg tak naprawdę pretensję może mieć wyłącznie do siebie. Norweg wygląda jakby prowadził samotną batalię przeciwko światu. Jakby postanowił wszystkim wokół udowodnić, że ma koncepcję na prowadzenie zespołu i chociaż nie przynosi ona efektu, będzie się jej do upadłego trzymał. Odpadnięcie Legii z europejskich pucharów miało oznaczać koniec ciągłych zmian w składzie. Jedenastka, która tak dobrze radziła sobie w Europie miała teraz podbić spokojnie ekstraklasę. (…) Ale Berg jednak wciąż w składzie miesza. Tydzień temu posadził na ławce Dusana Kuciaka, przeciwko Wiśle także wystawił Arkadiusza Malarza. W ataku znalazł miejsce dla Marka Saganowskiego, który owszem jest wielkim walczakiem i zawsze zostawia serce na boisku, ale tylko chyba Berg uważa, że jest on lepszym napastnikiem niż Orlando Sa. Portugalczyk jednak znów zaczął mecz tylko na ławce. Znowu tylko rezerwowym był Tomasz Brzyski, chociaż już chwilę po tym jak pojawił się na murawie idealnie dośrodkował na głowę kolegi.
GAZETA WYBORCZA
Na start Wojciech Kuczok i jego felieton. Dziś, czyli dawno temu.
Niewiedza ogólnokształconej dziennikarki telewizji śniadaniowej przysporzyła w ostatnich dniach masowej popularności jednej z legend awangardowego teatru. Hejterzy przypuścili szturm i teraz już w raju nad Wisłą nie wypada nie wiedzieć, kim był Jerzy Grotowski. Przynajmniej przez chwilę. Pamięć kibica wbrew pozorom też jest krótsza niż spódniczki redaktorek. Dziś naród lamentuje, że Jakub Błaszczykowski został pominięty przez selekcjonera, że to afront i brak respektu dla wybitnego reprezentanta, ale za dziesięć, góra 15 lat większość dzisiejszych płaczek może nie zdołać poprawnie skojarzyć nazwiska Kuby. Odnoszę wrażenie, że proces zapominania trwa teraz krócej niż kiedykolwiek; ba, dziś nawet bycie au courant jest passé. Wszakże kolejne edycje najpopularniejszej gry piłkarskiej są opatrzone wyprzedzającym rocznikiem – „FIFA 15” ukazała się w ubiegłym roku. Dla młodziaków nie ma większego obciachu niż łupanie w stare wersje, choć po prawdzie różnice techniczne między nimi są coraz subtelniejsze, chodzi raczej o absmak wirtualnego grania z drużynami, które już dawno spadły lub odpadły (mój pasierb, zapytany, czemu nie korzysta ze starej edycji porzuconej na półce, odparł: „Bo nie chcę grać w ekstraklasie jakąś starą Polonią”). Nawet Andrzej Gowarzewski, niestrudzony historyk piłki, nie wiedzieć czemu kolejne edycje swojej encyklopedii futbolu opatruje nieadekwatnymi tytułami – informacje o sezonie 2013/14 znajdziemy w książce pt. „2014/15” i tak rok w rok tytuł wyprzedza treść, co z perspektywy czasu jest mylące dla kolekcjonerów chcących znaleźć stosowne informacje w którymś z woluminów.
Tematy zagraniczne zostawiamy w spokoju i znów jesteśmy przy lidze. Lech nie radzi sobie z autobusami.
Legia straciła wiosną siedem punktów, a konkurencja i tak nie zdołała jej dogonić. Lech w tym roku dwa razy zremisował i raz przegrał. Za każdym razem na wyjeździe. Odkąd Maciej Skorża został trenerem “Kolejorza”, poza Poznaniem wygrał zaledwie raz. Porażka w Bydgoszczy z ostatnim w tabeli Zawiszą z pozoru szokująca wpisuje się w obraz kłopotów Lecha. Na 10 spotkań rozegranych w tym sezonie na wyjazdach “Kolejorz” wygrał dwa. To bilans godny zespołów z dolnej połówki tabeli, a nie kandydata do mistrzostwa. Dla porównania: Legia wygrała siedem wyjazdowych spotkań, Jagiellonia i Górnik Zabrze – po sześć. Poza tym lechici aż 10 razy remisowali, a przecież odkąd w ekstraklasie gra 16 ekip, nigdy nie zdarzyło się, by mistrzem został zespół, który tak często dzielił się punktami.
A między Lechem i Legią obserwujemy wojnę na akademie.
W wyjściowym składzie na środowy mecz Polski z Walią do lat 15 zagrało aż pięciu piłkarzy Lecha i czterech Legii. Klub z Poznania wyszkolił ich od małego, warszawiacy ich wynaleźli dzięki skautom i doszkalają. Legia i Lech zdołały już sportowo zdominować ekstraklasę – najpewniej w czerwcu trzeci raz z rzędu zajmą oba miejsca na szczycie tabeli. Rywalizują też na innych polach – jednym z ważniejszych jest miano najlepszej akademii w kraju, co ma zapewnić przewagę nad konkurencją w dłuższej perspektywie. Skład reprezentacji rocznika 2000 dobitnie pokazuje ich działania i kierunek, w którym zmierza polski futbol. Do przewagi widocznej na boisku w Płocku oba kluby doszły jednak odmiennymi drogami. Legia ściąga zdolne dzieciaki z całej Polski, masowo pozbywając się tych, które przy Łazienkowskiej futbolu uczą się od małego. Legijne brzdące w pewnym wieku odstają od najlepszych, głównie przez brak boisk treningowych przy stadionie, dzięki którym mogłyby trenować częściej, a Legia – selekcjonować z większej grupy. 11 drużyn młodzieżowych i rezerwy od lat gnieżdżą się na jednym sztucznym boisku. Za to skauting warszawskiego klubu ma już spore możliwości i nadrabia niedostatki w selekcji z pierwszych lat piłkarskiej edukacji.
SUPER EXPRESS
Wisła zwycięstwa bliska – zaczynamy marsz przez ligowe relacje.
Efekt nowej miotły zadziałał. Pod wodzą trenera Kazimierza Moskala (48 l.) Wisła, skazywana w meczu z Legią na pożarcie, pokazała siłę i była bliska zwycięstwa nad mistrzami Polski. „Białej Gwieździe” do trzech punktów zabrakło kilkudziesięciu sekund, a remis dla Legii był z kolei bardzo szczęśliwy. – To nie czas i miejsce na eksperymenty. Może dojść do kilku zmian, ale rewolucji na pewno nie będzie – zapowiedział przed meczem Moskal, który przejął stery „Białej Gwiazdy” po Franciszku Smudzie. Nowy szkoleniowiec postawił na tych samych piłkarzy, którzy pod wodzą byłego selekcjonera reprezentacji Polski zawodzili, a ci odpłacili się za zaufanie i zagrali rewelacyjnie.
Kawałek dalej takich tekstów mamy więcej, z pozostałych aren sobotnio-niedzielnych. Wszystko mogliście przeczytać w sieci, kilka linijek wyżej bądź wiecie to już z telewizji. Przechodzimy dalej.
SPORT
Okładka.
Szukamy czegoś, co nie będzie zwykłą relacją z meczu. I mamy choćby felieton Łukasza Żurka: Świt żywych trupów. To o Zawiszy.
Dobry scenarzysta zrobiłby z tego filmową perełkę. I to tak, że nawet początkujący reżyser nie zdołałby tego popsuć. No bo spójrzmy tylko – piłkarze wychodzą z trumien i pożerają faworytów. Może być coś lepszego dla widza spragnionego mocnych wrażeń? Chyba nie. To się zawsze dobrze sprzedaje. Tematyka zombie – z różnym natężeniem – od lat bije rekordy popularności w tak zwanej kulturze masowej. A teraz Zawisza wpisuje się w ten kanon idealnie. Grunt pod dobry scenariusz grozy już w styczniu przygotowali pseudokibice, którzy pod osłoną mroku wdarli się na bydgoski obiekt i zostawili na murawie 15 krucyfikatów i tyle samo drewnianych skrzynek, imitujących trumny. Do dziś nie wiadomo, co chcieli w ten sposób wyrazić. Ale na pewno nie kojarzyło się to z renesansem drużyny osiadłej na dnie tabeli ligowej.
Czy to już klątwa? – pyta Sport w temacie Górnika Zabrze. Wystarczy przytoczyć lead.
Zabrzanie od sierpnia 2014 nie wygrali na własnym boisku, choć tym razem prowadzili do przerwy dwoma golami. Lepsze po przerwie Podbeskidzie odrobiło jednak straty.
Wypowiada się też jeden z uczestników meczu, Damian Chmiel. Remisami do ósemki nie wejdziemy.
Z jednego punktu w Zabrzu jesteście zadowoleni?
– Z przebiegu meczu na pewno. W pierwszej połowie daliśmy ciała, ale w drugiej pokazaliśmy charakter. Tyle tylko, że powinniśmy go pokazywać od początku. Jest też niedosyt, bo gdybyśmy przez całe spotkanie grali tak, jak po przerwie, to rezultat byłby inny. Punkty są nam bardzo potrzebne. Na razie kręcimy się w okolicach ósmego miejsca, dlatego trzeba wygrywać. Samymi remisami nie zapewnimy sobie miejsca w grupie mistrzowskiej.
Piech kontra Kuświk. Czyli do Rzymu prowadzi wiele dróg.
Ta opowieść ma w sobie coś z bajki. Ot, choćby tej o brzydkich kaczątkach, na których wielu się nie poznało, a które wyrosły na piękne (piłkarskie) łabędzie. Albo z tej, w której Dobry rywalizuje ze Złym, a ich losy nieustannie się przeplatają. Ten Dobry – prowadząc samochód – potrafi się zatrzymać na ulicy, by uratować życie… zmęczonemu długim lotem gołębiowi. Sam zresztą gołębie hoduje i barwnie o tym opowiada. Ten Zły mówi raczej niewiele; raczej – jak twierdzą łowcy sensacji – używa argumentów siłowych, na przykład wobec lekarza pogotowia… Rzecz w tym, że bajki są zupełnie nieprzystające do obecnych czasów, niemodne i w ogóle żywcem zaczerpnięte z sekcji archeo. No to zacznijmy jeszcze raz… Za dziecka życie ich nie rozpieszczało. – Wie pan jak to jest, gdy chłopak od wieku bodaj 10 lat dorasta bez ojca… – mówi Janusz Kudyba; trener, ale i – jak pokazuje ten przykład – wychowawca. – Lubił barwne życie i doprawdy niewiele brakło, by już w bardzo młodym wieku na dobre sobie drogę do piłki zamknął. A talenciak był czystej wody… Te słowa szanowanego na Dolnym Śląsku (i chyba niedocenianego poza nim) szkoleniowca dotyczą – paradoksalnie – tego, którego wcześniej nazwaliśmy Dobrym. W tej rozmowie żadna konkretna pokusa tego świata nie pada; wiadomo jednak, że niedorosły jeszcze przyszły dobry piłkarz z tymi i owymi używkami eksperymentował. A raczej na pewno eksperymentowało towarzystwo, w którym się obracał. – Zależało mi na nim, więc jeździłem do domu, rozmawiałem z jego mamą. I z nim samym o kwestiach wychowawczych też wiele razy rozmawiałem… – to raz jeszcze Janusz Kudyba. (…) Złego wychowywała dzielnica. – Nie sposób się tu, na Jagiellońskiej, wychować bez wyroku – jeszcze dziś tłumaczą reporterowi* mieszkańcy tego rejonu Świdnicy (też na Dolnym Śląsku). Chłopak talent miał może ciut mniejszy niż Dobry; za to zadziorność większą. I charakterek – mocno niepokorny; awanturniczy – rzec można. Błędy młodości nie sprowadzały się tylko do popalania tych i owych zabronionych substancji.
Jeden z ciekawszych w dzisiejszej prasie materiałów. Warto.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Tak w nowy tydzień wchodzi PS.
Odkupiłem winę – mówi Bereszyński. Krótka rozmówka.
Rywale słabo gonią Legię, trener Lecha Maciej Skorża mówi, że nie walczy o tytuł.
– Chciał zdjąć presję z zawodników. Dziwnie brzmią te słowa, to nieprawda. Jestem święcie przekonany, że Lech chce zdobyć mistrzostwo, wszyscy w Poznaniu w to wierzą. Lech przegrał w Bydgoszczy, a my powinniśmy takie potknięcia wykorzystywać.
Kocian musi się wytłumaczyć za ostatnie wyniki Pogoni.
Jan Kocian w poniedziałek spotka się z prezesem Pogoni Szczecin. – Na razie nie ma mowy o dymisji. Chcę wiedzieć, jaki jest pomysł na wyjście z kryzysu i skuteczny awans do czołowej ósemki – mówi szef klubu Jarosław Mroczek. (…) Po tym ostatnim meczu Kocian stwierdził, że jeszcze ma zbyt dużo do zrobienia z tą drużyną, co oznacza, że sam na pewno nie poda się do dymisji. Potem krótko rozmawiał z nim prezes klubu, ale tylko umówili się na poniedziałkowe spotkanie. Kocian podobno mógłby zostać zwolniony, ale klub nie chce brać na siebie poważnych kosztów takiej operacji. Bo Słowak zobowiązał się awansować z drużyną do czołowej ósemki, a przecież wciąż ma na to szansę. – Sztab szkoleniowy musi mi wyjaśnić, skąd nagle takie kiepskie wyniki – mówi nam prezes Mroczek. Dopiero jeśli tłumaczenia nie będą przekonujące, dymisja stanie się faktem. Wiemy jednak, że prezes zamierza się również spotkać z samymi piłkarzami, pojawiają się zresztą głosy, że nie wszyscy są zadowoleni ze współpracy z Kocianem. – Potrzebny jest wstrząs dla całej drużyny – zapowiada prezes klubu, ale jeszcze nie przesądza , co dokładnie planuje zrobić.
O, a w PS już tylko sześć cudów Rumaka. Przypomnijmy, że jeszcze w Fakcie było ich siedem. Spójrzmy na ranking tych wyróżnień.
6. Stary, dobry Pawłowski
5. Najlepsi w Europie (tzn. bez straty gola)
4. Odczarowane rzuty rożne
3. Nowy Piszczek (tzn. Wójcicki)
2. Wraca doping
1. Metamorfoza Sandomierskiego
Ten zaginiony cud to, cytując Fakt: Rumakowi udało się skompletować cały zaciąg piłkarzy w bardzo krótkim czasie. A w PS dalej znów sprawy bieżące, czyli najlepsza seria Lechii.
Trzy zwycięstwa, dwa remisy i tylko jeden stracony gol. Takiej serii piłkarze Lechii nie mieli jeszcze w obecnych rozgrywkach. Dotychczas drużyna z Trójmiasta była wstanie uniknąć porażki ledwie w trzech kolejkach z rzędu. – Cały zespół zasłużył na pochwały za grę obronną. Wiemy jednak, że tę formę musimy potwierdzać w każdym kolejnym spotkaniu. W tabeli jest bardzo ciasno, dlatego nie możemy zadowolić się pojedynczymi wygranymi – przestrzega bramkarz Lechii Mateusz Bąk. Biało-zieloni odnieśli pierwsze zwycięstwo na wyjeździe od sierpnia. Co więcej, podtrzymali też passę w spotkaniach z Pogonią, z którą nie przegrali od 24 lat. – Kilka meczów bez porażki bardzo dużo dla nas znaczy. Budowa zespołu to proces długotrwały, a wyniki są w nim istotnym elementem. Chłopakom należy się szacunek – komentuje trener Jerzy Brzęczek.
Wypaliły również strzelby Cracovii.
Rozumieją się coraz lepiej, w meczu z Piastem (3:1) strzelili po golu, a wcześniej obaj otrzymali powołania do swoich reprezentacji. Erik Jendrišek i Deniss Rakels – Cracovia powinna mieć z nich dużą pociechę. (…) – Fajnie, że przełamał się już teraz, a nie dopiero opłatkiem na wigilię. Erik jest po ciężkiej chorobie, był czas, że trenował raptem po 20 minut dziennie – zwraca uwagę trener Robert Podoliński. – Niektórzy, jak Miro Čovilo, wysiadają z samochodu i od razu są najlepsi na boisku. Inni, jak Erik, potrzebują czasu na aklimatyzację – dodaje szkoleniowiec. (…) Współpraca obu snajperów może być silną bronią Pasów, ale wcześniej Jendrišek musi odzyskać miejsce w podstawowym składzie. W meczu z Piastem od pierwszej minuty u boku Rakelsa zagrał Armiche Ortega. Hiszpan nie jest jednak gotów do gry przez 90 minut. Najlepiej spisywał się w pierwszym kwadransie, potem biegał coraz wolniej, a zaraz na początku drugiej połowy został zmieniony.
Prasówkę kończymy poniedziałkowym felietonem Jerzego Dudka. A ten, lekko spóźniony, odkrywczo stwierdza: Brak Kuby nie wynika z kwestii piłkarskich.
Brak Kuby Błaszczykowskiego w kadrze na mecz z Irlandią to duża niespodzianka. I nie oszukujmy się – tu nie chodzi tylko o kwestie piłkarskie. Widziałem Kubę w kilku ostatnich meczach Borussii. Jak wchodził na boisko, to za każdym razem coś wnosił. Werwę, energię, a do tego jeszcze umiejętności piłkarskie. Taki zawodnik jak Kuba na pewno przydałby się reprezentacji, ale z drugiej strony rozumiem decyzję Adama Nawałki. Wyobraźmy sobie, że jednak powołuje Błaszczykowskiego. Wiecie, co by wtedy było? Media uwielbiają sensacje, lubią sugerować ewentualny konflikt, dlatego od razu rzuciłby się na ten temat. Już widzę te nagłówki w gazetach i na stronach internetowych: „Czy opaska nie podzieli liderów kadry”. Albo coś takiego: „Robert Lewandowski i Jakub Błaszczykowski – historia ich skomplikowanych relacji”. Nie od dziś wiadomo, że obaj panowie nie darzą się sympatią, a tego typu publikacje tylko popsułyby atmosferę. Sam w ostatnich dniach odebrałem wiele telefonów od dziennikarzy i wszyscy pytali, jak to jest z tym Kubą i czy widzę sens w tym ryzykownym posunięciu Nawałki.