Reklama

Walka Widzewa z problemami: na razie wie, gdzie zagra najbliższy mecz

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 marca 2015, 16:43 • 3 min czytania 0 komentarzy

Cyrk, jaki ma ostatnio miejsce w Widzewie, trwa w najlepsze. Przed dosłownie momentem jeden z nadrzędnych problemów rozwiązano – łodzianie mogą przystąpić do rozgrywek, które dla całej reszty zostały już wznowione… Porządkujemy w kilku punktach cały ten bałagan, jaki ma miejsce w klubie.

Walka Widzewa z problemami: na razie wie, gdzie zagra najbliższy mecz

Po pierwsze, licencja Widzewa zostanie odwieszona. Aby łodzianie przystąpili do rozgrywek, konieczne było znalezienie stadionu, z czym w klubie mieli spory problem. Szukali przez kilka miesięcy, a jak znaleźli to przepychali się z Komisją Licencyjną, czy grać tutaj mogą, czy też nie. Kiedy KL przymknęła już na Byczynę oko (tylko do połowy: ujemny punkt od nowego sezonu za każdy rozegrany tutaj wiosną mecz), klub i tak się wyłożył. Problemem był brak pozwolenia na organizowanie imprezy masowej na tym stadionie. Burmistrz powiedział: jak zgodzi się policja, to zgodzę się i ja. A wiadomość sprzed paru chwil jest taka, że policja wydała pozytywną opinię – i to na całą rundę. Nie ma więc żadnych przeciwwskazań, by w Byczynie doszło do meczu z Arką Gdynia.

Po drugie, Widzew wciąż nie wie, czy za ostatnie błędy zapłaci trzema punktami. Jak pamiętacie, łodzianie nie załatwili na czas pozwolenia na organizowanie imprezy masowej – i to pomimo, że ten czas był dzięki KL mocno przesunięty. Klub liczył na to, że Sandecja zgodzi się na nowy termin rozegrania meczu, ale się przeliczył. Stanowisko z Nowego Sącza było jasne i zrozumiałe: gdyby przeszkodziły czynniki niezależne od Widzewa, można byłoby rozmawiać, ale że Widzew zawalił sprawę na własne życzenie… Dziś jedyna nadzieja to odpowiedź Najwyższej Komisji Odwoławczej na widzewskie odwołanie. Z tego, co słyszeliśmy, NKO przychylnie patrzy na łodzian i wolałaby, aby o wyniku zadecydowało boisko. Do wdrożenia takiego scenariusza w życie potrzeba jeszcze opinii, że wcześniejszy werdykt Komisji Licencyjnej był wadliwy.

Po trzecie, Widzew rundę wiosenną może rozegrać w Chorzowie. W ostatnich dniach cała ta historia brzmiała dość śmiesznie: klub przez kilka miesięcy nie potrafił znaleźć stadionu tymczasowego, co na dzień dzisiejszy kosztuje trzy punkty i zawieszenie licencji. Jako że w Łodzi sami nie potrafili wymyślić bezbolesnego rozwiązania, z pomocną dłoń wyszedł Ruch: grajcie tu, gdzie my. Prezydent Chorzowa Andrzej Kotala patrzy na tę sprawę przychylnym okiem, oczekuje 60 tysięcy złotych za jedno spotkanie. Możliwe, że interes ma też w tym wszystkim Ruch – choćby dlatego, że wciąż nie rozliczył się w pełni za transfer Eduardsa Visnakovsa… I teraz pytanie, co dalej: klub zdecyduje się na Chorzów czy na Byczynę, gdzie grać można, ale po jednym ujemnym punkcie za mecz od następnego sezonu?

Po czwarte, Widzew wciąż nie spłacił kolejnej raty układu, a Sylwester Cacek „powiedział, że nie zapłaci” (Edward Potok, prezes ŁZPN, dla lodz.sport.pl). W wydanym w odpowiedzi na wywiad Potoka oświadczeniu Cacek napisał:

Reklama

Stwierdziłem, że Klub na dziś nie jest w stanie spłacać raty marcowej. Jeżeli chodzi o spłacanie pojedynczych wierzycieli – na pytanie Pana Potoka czy nastąpi automatycznie upadłość powiedziałem, że można spłacać pojedynczo wierzycieli przytaczając otrzymaną opinię prawną. Nie stwierdziłem, że tak Klub ma zamiar postępować.

Trzymając się faktów, Widzew nie zapłacił. I wszystko dlatego, że w tej chwili nie ma za bardzo z czego. Nie wiadomo też, czy będzie miał. Ale przynajmniej ma licencję i o Ligę Mistrzów utrzymanie w pierwszej lidze może walczyć na boisku.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...