Reklama

Załuska w Celtiku, jak Dudek w Realu. Już ponad 400 godzin siedzenia

redakcja

Autor:redakcja

06 marca 2015, 17:57 • 3 min czytania 0 komentarzy

Do Celtiku przechodził w wieku 27 lat, więc – jak na bramkarza – był jeszcze dość młody. Miesiąc przed pierwszym treningiem z “The Bhoys” zadebiutował w reprezentacji Polski. Wydawało się, że piłkarski świat leży u jego stóp. Na początku miał być zmiennikiem Artura Boruca i płynnie przygotowywać się do zastąpienia go między słupkami. Miał wszystko, czego było mu trzeba, a starszy kolega-mentor wprowadził go do zespołu, uprzednio wypracowując w Szkocji fantastyczną markę dla naszych bramkarzy. Wielu liczyło, że po odejściu “The Holy Goalie” bramka Celtiku nadal pozostanie polska.

Załuska w Celtiku, jak Dudek w Realu. Już ponad 400 godzin siedzenia

W sezonie 2009/10 wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Załuska wystąpił w jedenastu meczach w lidze, a w przedostatniej kolejce rozgrywek nastąpiła symboliczna zmiana. W derbach Glasgow Łukasz zastąpił na boisku kontuzjowanego Boruca, a Celtic ostatecznie uporał się z odwiecznym rywalem. Można było odnieść wrażenie, że Załuska swoje już wysiedział, a następny sezon będzie należał do niego.

Jak się okazało, Załuska nie został drugim Borucem w Celtiku. Wcielił się natomiast w innego polskiego bramkarza i został kimś w rodzaju Jerzego Dudka w Realu Madryt. Różnica między nimi jest taka, że były golkiper Liverpoolu zdecydował się na taki krok w wieku 34 lat, a Załuska zawiesił swoją karierę będąc o siedem lat młodszy.

To oczywiście żaden wstyd przegrać rywalizację w Celtiku. Problem w tym, że Załuska został rezerwowym i postanowił niczego z tym nie robić. Raz na jakiś czas tylko przebąkiwał w mediach, że jeszcze powalczy o bluzę z numerem jeden, i że wcale nie składa borni. Niestety skończyło się na pustych deklaracjach. Jeszcze przy okazji letniego dwumeczu z Legią słyszeliśmy, że Łukasz daje sobie ostatnią szansę. – Jeśli się nie uda, będę musiał przyznać, że nie przeskoczyłem pewnego poziomu – powiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Zastanawiamy się, czy Łukasz naprawdę potrzebował kolejnego dowodu, że nie przeskoczył pewnego poziomu. Spójrzmy na jego ligowe występy w barwach Celtiku po odejściu Artura Boruca:

Reklama

2010/11 – 2 mecze
2011/12 – 5 meczów
2012/13 – 4 mecze
2013/14 – 1 mecz
2014/15 – 4 mecze

Rzeczywiście, bieżące rozgrywki wiele tu zmieniają. Od odejścia Boruca upłynęło prawie pięć sezonów lub, miarą Załuski, szesnaście meczów w lidze. Od sierpnia 2010 roku Polak rozegrał szesnaście spotkań, a kolejne 163 oglądał w pozycji siedzącej – na ławce, na trybunach lub na kanapie przed telewizorem. W sumie, od początku pobytu w Celtiku i przy uwzględnieniu wszystkich rozgrywek, Załuska spędził ponad 400 godzin na oglądaniu, jak w meczach o stawkę radzą sobie pierwsi bramkarze “The Bhoys”.

W ostatnich pięciu sezonach Łukasz wziął udział w niecałych dziewięciu procentach meczów swojego klubu w lidze. Zastanawiamy się, czy Załuska jeszcze potrafiłby być gdzieś pierwszym bramkarzem, czy tak przyrósł do ławki, że innego losu nie potrafi już sobie wyobrazić. Być może jest jak więzień, który po latach odsiadki nie umie już żyć na wolności. Mamy tylko nadzieję, że przed końcem kariery Łukasz znajdzie sobie jeszcze jakiś klub, w którym będzie mógł trochę posiedzieć.

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...