Reklama

Rozchodniaczek w Szczecinie. Zakończmy tę kolejkę z przytupem

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

02 marca 2015, 12:47 • 4 min czytania 0 komentarzy

Meczem Pogoni z Górnikiem Łęczna w Szczecinie kończymy 22. kolejkę Ekstraklasy. Zapowiedź tego wielkiego wydarzenia rozpoczniemy dość nietypowo, bo od krótkiego apelu do piłkarzy. A co tam, co nam szkodzi spróbować? A więc: zagrajcie na podobnym poziomie, jak w zeszły poniedziałek Piast do spółki z Bełchatowem. Z góry dziękujemy za rozważenie tej prośby, bo dość mamy ligowej młócki na początku każdego tygodnia. Zwolennicy ruchu „against monday football” do tej pory mieli mocne argumenty, pora wytrącić im je z rąk.

Rozchodniaczek w Szczecinie. Zakończmy tę kolejkę z przytupem

Przepis jest prosty. Wystarczy walka i szczypta jakości. Bez wygłupów. No chyba, że podczas celebrowania zdobytych bramek. Możliwości są, zresztą, przypatrzmy się bliżej sytuacji w obu drużynach, odpowiadając na kilka pytań.

Razulis, Josu, Rudik. Co to w ogóle za gagatki?

Przyznajemy się bez bicia, w czasie okienka transferowego zbytnio nie śledziliśmy poczynań Górnik Łęczna. Co tu dużo mówić, nie spodziewaliśmy wielkich ruchów. Raczej oczekiwaliśmy poszukiwań w niższych ligach i sprowadzania piłkarzy z europejskiego rynku ósmego (ewentualnie trzynastego) sortu. Tak się też stało. Nie, na razie nie mówimy, że na Lubelszczyznę nawieziono szrotu, na to za wcześnie. Niemniej najwyższa pora zacząć ustalać, z kim mamy do czynienia. Pierwsze mecze nie dały odpowiedzi.

A więc tak… Evaldas Razulis ma zagwarantować to, czego z oczywistych względów nie mógł Paweł Buzała. Ma strzelać gole. Potrafił to robić w słabej lidze litewskiej. W zeszłym sezonie – grał w Atlantasie Kłajpeda – w 25 meczach strzelił 13 goli i zaliczył 7 asyst. Rok wcześniej dobrze wykończył aż 21 akcji. 28 lat. Dużo czasu swojej karierze już stracił. Gole w lidze litewskiej to słaba rekomendacja? Oczywiście, że tak, ale podobne liczby w kraju naszych wschodnich sąsiadów miał chociażby Kamil Biliński, więc nie mamy zamiaru Razulisa skreślać.

Reklama

Josue Currais Prieto, dla przyjaciół po prostu Josu. Absolwent La Masii. Wybaczcie, ale nie robi to nas wrażenia, kilku takich ananasów już się przez nasze ligi przewinęło, umówmy się – każdy klub na świecie może mieć gościa, który tam był. Na przykład zespół z V ligi włoskiej. Właśnie tam grał ostatnio Josu. Wcześniej zaliczył Finlandię i niższe ligi hiszpańskie. Z poważną piłką łączą go tylko wspomnienia. W 2010 roku grał w reprezentacji Hiszpanii do lat 17. Na mistrzostwa Europy nie pojechał, ale przez chwilę był w jednej drużynie z Jese, Deulofeu, Bernatem, Alcacerem i Saulem Niguezem.

Ostatni z tej trójki ma za sobą występy w Lidze Mistrzów. Jako piłkarz BATE Borysów trzy razy zagrał w fazie grupowej tych prestiżowych rozgrywek. Zaliczył nawet asystę w spotkaniu z Viktorią Pilzno. Filipp Rudik – bo o nim mowa – grywał też w Lidze Europy przeciwko PSG i Fenerbahce. Naprawdę fajną przygodę przeżył w najlepszej białoruskiej drużynie. Nie był jej pierwszoplanową postacią, ale cóż – takie nie trafiają do Łęcznej za dwie porcje frytek. Po czasie spędzonym w BATE grał przez chwilę w FK Homel, a także w Kazachstanie.

Wraca Cernych, czego się spodziewać?

Absolutnie wszystkiego. Może sieknąć z dwudziestu metrów po widłach i objeżdżać obrońców w brawurowym stylu albo przez cały mecz kopać się po czole. Tak już ma. Jesienią strzelił 9 bramek, zaliczył 2 asysty. Świetny rezultat jak na piłkarza Górnika Łęczna. Z drugiej strony, aż sześć razy dostawał od nas notę 1 lub 2. To ścisła czołówka klasyfikacji nagradzanych tymi mizernymi notami.

Z nim nie ma nudy.

Kto mózgiem Pogoni?

Reklama

Jan Kocian na początku wiosennych zmagań miał problem z obsadą pozycji rozgrywającego. Za plecami napastnika z konieczności zagrał Marcin Robak. Z Lechem wypadł całkiem przyzwoicie. W drugim spotkaniu snajper Pogoni wrócił tam, gdzie jego miejsce, a wyżej przesunięty został Rafał Murawski. Znów wypaliło, „Muraś” w meczu z Wisłą był jednym z najlepszych zawodników na boisku.

Mamy więc dwie sprawdzone opcje, a Kocian zyskał niedawno kolejne możliwości. Do Szczecina wrócił Akahoshi, czyli jak na naszą ligę piłkarz dużego formatu. Wyleczył się też Michał Janota, który w końcu będzie mógł się pokazać w lepszym piłkarsko towarzystwie, o co apelowały liczne media.

Jak dla nas, wybór jest oczywisty. Akahoshi. Będzie zdeterminowany, by się odkuć.

Ile wytrzyma Lyczmański?

Do Ekstraklasy wraca Akahoshi, ale dziś w Szczecinie będzie świadkami jeszcze innego powrotu. Po raz pierwszy w tym sezonie mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej poprowadzi Adam Lyczmański. Pamiętacie gościa? My niestety tak. Niewytłumaczalne błędy, zawieszenia, kompromitacja z wypychaniem go do gwizdania w Europie, nadwaga… Mamy nadzieję, że to wszystko przeszłość i gość wrócił przygotowany do zawodu.

Generalnie sędziowie nie mają udanego początku wiosny. Trzymamy kciuki.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...