Reklama

Ktoś mówił o polskiej normalności? Pięcioma klubami zima mocno zachwiała

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

15 lutego 2015, 17:41 • 5 min czytania 0 komentarzy

Kilka tygodni przerwy w rozgrywkach wystarczyło, abyśmy utwierdzili się w przekonaniu, że nasza ligowa piłka to wciąż trzeci świat. Że jeśli ktoś powie, że w Polsce mamy futbol półprofesjonalny, to nawet nie ma się co obrażać. I wcale nie chodzi o poziom piłkarski czy powtarzające się eurowpierdole. W klubowych budynkach, gabinetach prezesów i dyrektorów wciąż zbyt często unosi się zapach amatorki. Minione dwa miesiące to potwierdziły.

Ktoś mówił o polskiej normalności? Pięcioma klubami zima mocno zachwiała

Widzew: Gdzie by tu zagrać?

Ciężko nadążyć za tym, w jakim kierunku zmierza Sylwester Cacek i jego ludzie. Najpierw były deklaracje dotyczące walki o Ekstraklasę i zatrudnienie trenera z gimnazjum, który w dorosłej piłce nie pracował od kilku lat. Potem nastąpiła refleksja, weryfikacja możliwości, sprowadzenie trenera z niedawnym doświadczeniem z Ekstraklasy i wzięcie za cel utrzymania na zapleczu. Widzew sprowadził już zimą kilku piłkarzy, a Stawowy zaczął tę drużynę układać. Łodzianie wznawiają wiosnę domowym meczem za trzy tygodnie, ale… wciąż nie wiedzą, gdzie zagrają!

Dotychczasowy stadion właśnie ulega likwidacji, nowy – dopiero powstanie. I tutaj zaczyna się problem… Widzew tasuje kolejnymi lokalizacjami, gdzie miałby występować wiosną, i systematycznie te opcje odrzuca. Już jesienią zapowiadano, że będzie to Piotrków Trybunalski, ale w porę zreflektował się Cacek. Ryzyko zniszczenia bieżni ocenił jako bardzo duże, prawdopodobieństwo dodatkowych wydatków – również. Uznał więc, że on za ewentualne rachunki płacił nie będzie. Wiadomo już, że Widzew nie zagra na stadionie ŁKS. Nie zagra też na obiekcie SMS, choć jego dostosowanie zaproponowało miasto. Ani też w Aleksandrowie Łódzkim, gdzie rozmowy prowadził Grzegorz Waranecki. Nie, nie i nie. Bo nie. Trzy tygodnie przed startem rozgrywek łodzianie upierają się z całych sił, by móc grać w Byczynie pod Poddębicami. Komisja Licencyjna przy PZPN już raz tę propozycję odrzuciła, teraz odrzuciła ją po raz drugi i być może odrzuci ją po raz trzeci, jeśli klub nie spełni wszystkich wymogów. A wtedy może się skończyć nawet zawieszeniem licencji.

Stomil: Kto kupi owoce?

Reklama

Kibice, kupią kibice. Nagłe odcięcie od źródełka, czyli utrata głównego sponsora (Galerii Warmińskiej), spowodowała, że Stomil przestał wiązać koniec z końcem. Stanęło więc na tym, że zbiórkę pieniędzy zaczęli organizować kibice i nawet uzbierali kilkanaście tysięcy. Zebrane środki przeznaczono na odżywki, napoje i właśnie owoce. To miał być sygnał dla piłkarzy, żeby się nie poddawali. Ci poddali się jednak chwilę potem – dwa miesiące bez wynagrodzenia sprawiły, że przerwano treningi. Zawodnicy rozjechali się do domów, ćwiczyli indywidualnie, stracili dwa mecze sparingowe, aż uznali, że samemu to jednak nie ma sensu. I znów są razem w Olsztynie.

Piłkarze Stomilu otrzymali zapewnienie, że wkrótce otrzymają zaległe pieniądze. Skąd, na jakich zasadach? Tego nie wiadomo. Prezes Robert Kiłdanowicz mówi o tajemniczym inwestorze (uwaga, po przykładzie Floty, zapala się lampka). Czyli światełko w tunelu jest. Na razie tylko światełko, bo jeszcze niedawno w klubie przyznawali wprost, że nie jest pewne, czy klub w ogóle przystąpi do rundy rewanżowej. Na dzień dzisiejszy na to go nie stać.

Górnik: Prezes? Zaraz, jaki prezes?

Oj, postawą Górnika jesteśmy naprawdę zażenowani. Otóż okazało się, że Górnik Zabrze, który ma ogromne problemy finansowe, nie zmieścił się w limicie płac narzuconym przez Komisję Licencyjną. Wszyscy w klubie wiedzieli, że – dla ich własnego dobra (!) – nie powinni przekraczać na płace pewnej kwoty, a i tak ją przekroczyli. Efekt? Kara, raczej adekwatna do wykroczenia. Skoro Górnik przekroczył limit o 263 tysiące złotych, to tyle też musi teraz zapłacić.

Klub otrzymał również karę w wysokości trzech ujemnych punktów od następnego sezonu, ale żeby je zmniejszyć do jednego – rozliczył zaległości z Pawłem Olkowskim i Maciejem Małkowskim. Skąd się wzięła kasa? Ano stąd, że skoro jedni dostali (byli piłkarze), to nie dostali drudzy (obecni). Dopiero w ostatnich dniach czytaliśmy, że na konta trenerów i zawodników trafiło łącznie 1,5 miliona złotych. Wcześniej usłyszeli oni jednak od pracodawcy: albo dostaniecie w marcu 25 procent długu, albo 75 procent za trzy lata (w obligacjach). Drużyna zrezygnowała tej zimy też z jednego zgrupowania.

I jeszcze perełka: rozliczenie z Rozwojem Katowice Arkadiusza Milika. W Zabrzu po raz kolejny nie wywiązali się z terminów i podpisanych – korzystnych dla klubu, bo nie uwzględniających odsetek – umów. W takiej sytuacji ktoś wpadł na wyjątkowy pomysł, żeby udowodnić, że Zbigniew Waśkiewicz, niedawny prezes Górnika, prezesem wcale nie był. A to by oznaczało, że wszelkie dokumenty, które podpisał on, są nieważne. O, choćby taki jeden, który nakazywał spłatę zaległości za Milika do końca 2014 roku.

Reklama

Korona: Prezes oszukiwał i przywłaszczał?

„Strach przed okręgówką” – takim nagłówkiem rzucił półtora miesiąca temu Przegląd Sportowy. To o Koronie, która miała podzielić los KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Czarny scenariusz wisiał w powietrzu, bo władze miasta nie zgodziły się na przekazanie roku blisko 8 milionów złotych, dzięki którym klub miałby funkcjonować. – Wobec tego w najbliższym czasie będziemy musieli ogłosić opadłość – nie owijał w bawełnę Marek Paprocki, prezes klubu. Skończyło się na krzyku, bo na nadzwyczajnej sesji kieleccy radni poprawkę przegłosowali.

Koronie włos z głowy nie spadł, obeszło się bez większych konsekwencji. Z jednej strony, to dobrze, bo w klubie wprowadzają plan naprawczy, tną koszty i szukają środków w każdym możliwym miejscu. Z drugiej – jak to możliwe, że kolejny klub po takie plany musi sięgać? Dopiero co Śląsk zorientował się, że w ciągu kilku miesięcy może obciąć wydatki o kilka milionów.

To jednak nie koniec smrodu wokół Korony. Otóż jej były prezes, Tomasz Ch., usłyszał zarzuty oszustwa na kwotę ponad 21 tysięcy oraz przywłaszczenie 180 tys. Zabawa trwa. A przy okazji śledczy mają pod lupą podejrzane kontrakty Zbigniewa Małkowskiego i Pawła Sobolewskiego, podpisane właśnie przez Ch.

Flota: Czy to wielka ustawka?

Tudor Florin-Laurentiu, Ivan Valentin, Christian Stecher, Tony Vegas… No, teraz już wiecie, co to za goście. Nie będziemy raz jeszcze opisywali całej tej sprawy, bo ujawniliśmy ją od A do Z już wczoraj. Jeśli ktoś nie czytał – zapraszamy tutaj. Wygląda to jednak na tyle poważnie, że dziś dokumentację w sprawie podejrzanych meczów Floty PZPN otrzymał od UEFA.

No, i powiedzcie, że w tym kraju wszystko jest normalne.

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...