Reklama

Bajka o dwóch Hlebach, co kadrę Janasa powieźli jak furę siana

redakcja

Autor:redakcja

09 lutego 2015, 10:14 • 2 min czytania 0 komentarzy

W eliminacjach do Mistrzostw Świata 2006 nakopali nam tylko Anglicy. Generalnie reprezentację mieliśmy bez uznanych w Europie nazwisk pokoju Lewandowski czy Krychowiak, ale na ogół nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Tamten mecz był jednak jak z najczarniejszych snów. Tak smutnego scenariusza nie napisałby nawet Marek Hłasko. Równo dziesięć lat temu na reprezentacyjnym obiekcie w Grodzisku Wielkopolskim, przy gromkim dopingu sześciotysięcznej torcidy, gościliśmy reprezentację Białorusi.

Bajka o dwóch Hlebach, co kadrę Janasa powieźli jak furę siana

Gościliśmy – pasuje tak idealnie, jak chyba nigdy wcześniej. Oglądałeś i przecierałeś oczy. Przecież dopiero co zremisowaliśmy z Francją, a wcześniej ograliśmy Walijczyków i Austriaków. Pierwszy mecz w roku, mierzymy się z 90. drużyną rankingu FIFA. A ta powiozła nas jak furę siana. Po razie przyłożyli bracia Hleb, a w doliczonym czasie dobił Andriej Ławrik. Całkiem przyjemny gol Żurawskiego dało się oglądać, ale tylko traktując jako kompletnie wyjęty z kontekstu. Wizerunku nie ocieplał.

Przejrzeliśmy komentarze pod relacją z tego meczu na 90minut.pl i doszliśmy do wniosku, że dziesięć lat temu też była w nich niezła jazda. Co ciekawe, obrywało się nawet TVP, czyli możemy powiedzieć, że hejting publicznej obchodzi swoje dziesiąte urodziny. „Marzę o dniu, kiedy TVP przestanie pokazywać mecze. Nawet składów nie umieją wyświetlić i napiszą, że trenerem Białorusi jest Michniewicz. Co za osły tam pracują?”. Trochę jakby znajomo.

Co do samego meczu, wnioski nasuwały się samoistnie. Wszyscy do kopania rowów. No, może za wyjątkiem Żurawskiego, który coś tam grał. Sebastian Mila? Śmiechu warte. Frankowski? Trenuj stary. Kosowski? Płacz.  Tomek Hajto nagonki najwyraźniej nie wytrzymał, bo był to jego ostatni występ w reprezentacji. Debiut i zarazem pożegnanie, w stylu Grzegorza Piechny, zaliczył Dariusz Żuraw. Swoją drogą zabawne, że chłop w Bundeslidze grał przecież niemało, a dorobek w kadrze ma taki sam, jak Bartosz Rymaniak.

Reklama

Potem, w dalszej części roku, było tylko lepiej. W 2005 roku przegraliśmy jeszcze jeden mecz. Z Anglią w Manchesterze. To tak drogą pocieszenia.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...