Zdarzało nam się urządzać podśmiechujki z katowickiego „Sportu”, ale wbrew pozorom naprawdę lubimy zaglądać do tej gazety. Głównie dla wiadomości z regionu. Między innymi takich, jak ta. Prawdziwa perełka, rodem z filmów Stanisława Barei.
Katowice doczekały się w miarę nowoczesnej infrastruktury. W zeszłym roku do użytku oddane zostało boisko ze sztuczną nawierzchnią. Kluby zadowolone, bo odpowiedni do zimowych przygotowań obiekt mają pod samym nosem. Zwykli mieszkańcy również, bo z boiska korzystają także ich dzieciaki ze szkółek. Miejscy urzędnicy przybijają sobie piątki w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Ogólną sielankę przerywa jednak coś absolutnie nieoczekiwanego, a mianowicie: śnieg. Spadł i po chamsku sobie leży, utrudniając życie wszystkim dookoła.
– Chwyćmy za łopaty i przegońmy go stamtąd! – całkiem rozsądnie pomyśleli sobie ludzie.
– Ano nie można, bo grozi to uszkodzeniem murawy i utratą gwarancji – odpowiedział MOSiR, instytucja odpowiedzialna za obiekt.
– Skoro wybudowaliście boisko, które ma być dostępne również zimą, to na pewno macie odpowiedni sprzęt, by je do tego przygotować – nie dawali za wygraną.
– Ano sprzęt, owszem, jest, ale nie można z niego korzystać. Jego użycie również grozi powyższym – bronił się MOSiR.
I tak to mniej więcej wygląda. Boisko nieczynne do odwołania. Kierownictwo ośrodku jednak uspokaja, w Sporcie znajdujemy taką oto wypowiedź.
– Jaki problem? Mamy styczeń, a wtedy w Polsce jest zima. Boisko nie jest odśnieżone, bo bardzo się niszczy. To decyzja dyrekcji. Przez ten miesiąc czy dwa chyba spokojnie można wytrzymać? – odpiera zarzuty i pyta retorycznie pan Marcin Nowak.
Jest zima, to musi być zimno. Sorry, taki mamy klimat.