Na temat Leszka Ojrzyńskiego od dawna mamy wyrobione zdanie. Facet nie da sobie w kasze dmuchać – tak zawsze myśleliśmy. Kiedyś z przymrużeniem oka pisaliśmy, że kojarzy nam się z komandosem i na ławce powinien zasiadać w wojskowym mundurze, a nie w dresie lub garniturze. Ojrzyński sprawiał wrażenie człowieka, który nie kłania się nawet kulom, więc tym bardziej nie robi tego w obliczu zarządu klubu lub mediów. Właśnie taki wizerunek trenera poniekąd sami kreowaliśmy. Możecie sobie tylko wyobrazić jak bardzo jest na głupio, gdy dziś okazało się, że wszystko to gówno prawda…
Rano w „Sporcie” natrafiliśmy na rozmówkę z Wojciech Okińczycem, przyszłą gwiazdą II ligi, a w dalszej perspektywie – polskiej piłki. Były napastnik Podbeskidzia zdradził, jaki naprawdę jest Ojrzyński. Zdemaskował człowieka i obalił medialny mit. Oddajmy mu głos.
(…) – Mógł pan zostać?
WOJCIECH OKIŃCZYC: – Mógłbym, ale podejrzewam, że za wiele by to mojej sytuacji nie zmieniło. Niestety, piłka nożna czasami jest brutalna. Kieruje się trochę innymi prawami. Ktoś, kto dłużej w tym siedzi, wie, jak to nieraz wygląda. Można na treningu prezentować się naprawdę bardzo dobrze, robić to, czego się wymaga. W meczach drugiej drużyny to udowadniać. A mimo wszystko to nie wystarcza i nie pomaga.
– Roberta Dejmana i Macieja Korzyma niemedialnie byłoby posadzić na ławkę?
WOJCIECH OKIŃCZYC: – To pan powiedział. Ale widzę, że troszeczkę się pan orientuje w tych realiach.
Wydało się. Co prawda samemu piłkarzowi zabrakło odwagi, by powiedzieć, w co tak naprawdę gra Ojrzyński, ale na szczęście wywiad przeprowadzał kumaty dziennikarz. Prawda jest taka, że trener Podbeskidzia przy ustalaniu składu nie kieruje się dobrem drużyny. Że żaden z niego chojrak, a tym bardziej sprawiedliwy fachowiec. Facet drży w oczekiwaniu na to, co napiszą o nim media i pilnuje, by nie było to nic negatywnego. Stąd takie, a nie inne decyzje personalne. Właśnie dlatego Okińczyc dostał od niego tylko 15 minut, by pokazać się w Ekstraklasie.
Gdyby Ojrzyński nie był tchórzem, w miejscu Korzyma lub Demjana grałby właśnie on. 28-letni snajper, który niedawno występował w klubie UKP Zielona Góra, a wcześniej nie zaistniał w I lidze ani w barwach Floty Świnoujście, ani Zawiszy Bydgoszcz. Za to dość regularnie strzelał zawsze w niższych ligach. Ojrzyńskiego nie przekonało nawet to, że Okińczyc pokonał bramkarza m.in. Swornicy Czarnowąsy w ramach meczu III-ligowych rezerw, w których w tej rundzie zdobył łącznie aż sześć bramek.
Cóż. Wypada nam tylko przeprosić was za to, że co do Ojrzyńskiego się pomyliśmy. Bez dwóch zdań: wpadka. Jednak z drugiej strony, cieszymy się, że trener Podbeskidzia kierując się tylko tym co medialne, wykręca ze swoją drużyną taki wynik. To chyba dobrze świadczy o polskich mediach piłkarskich, czyli również o nas.
Fot. FotoPyK