Reklama

Taye Taiwo. Była gwiazda Marsylii z cofniętą wizą i… licznikiem?

redakcja

Autor:redakcja

26 stycznia 2015, 18:27 • 10 min czytania 0 komentarzy

Grał w Olympique Marsylia, Milanie i Queens Park Rangers. Wielokrotnie wybierano go na najlepszego lewego obrońcę Ligue 1. W 2005 roku zdobył z Nigerią srebro na młodzieżowych Mistrzostwach Świata, a jego drużyna była wówczas słabsza tylko od Argentyny, w której błyszczał Leo Messi. Był czołowym piłkarzem Olympique, gdy jego drużyna zdobywała w 2010 roku pierwsze od osiemnastu lat mistrzostwo Francji. Ciężko powiedzieć w jakiej formie jest teraz Taye Taiwo, wiadomo natomiast jedno – takiego piłkarza w Ekstraklasie jeszcze nie było.

Taye Taiwo. Była gwiazda Marsylii z cofniętą wizą i… licznikiem?

Panie Taiwo, ile ma pan lat?

W połowie 2012 roku pojawiły się plotki o tym, że Taiwo ma brata bliźniaka. Nie byłaby to żadna sensacja, gdyby nie to, że brat ten miał rzekomo mieć… 36 lat, co wskazywałoby na to, że Taye miał przebijane blachy. Nigeryjczyk jak można się domyślić natychmiast zdementował te doniesienia: – Nie mam brata bliźniaka. Rodzice mówili mi, że miałem siostrę-bliźniaczkę, ale ona umarła gdy byliśmy jeszcze dziećmi. Nie rozumiem kto i po co wymyśla takie kłamstwa na mój temat.

W sumie wypadałoby mu uwierzyć, bo takie oskarżenia można rzucić wobec każdego piłkarza z Afryki, a ta plotka nigdy nie została przez nikogo udowodniona. Tyle, że zawsze w takim przypadku gdzieś z tyłu głowy przypomina o sobie wypowiedź Jerome’a Dufourga, byłego prezydenta FC Talanty, kenijskiego klubu. W jednym z wywiadów Dufourg otwarcie stwierdził, że jego zdaniem nawet 95% afrykańskich piłkarzy grających w Europie może mieć przebite blachy. – Po roku spędzonym w Afryce doskonale zdaję sobie sprawę z tego, do jakich nadużyć tam dochodzi. Kiedyś podczas treningu podszedł do mnie jeden z piłkarzy i powiedział, że potrzebuje nowego paszportu, który odmłodzi go o dwa lata. Miał wtedy 19 lat, choć według mnie już wcześniej cofnięto mu licznik. Znam też przypadek piłkarza, który gra teraz w Europie, a pokazał mi kiedyś dwa różne paszporty – według jednego urodził się w 1992 roku, a według drugiego – w 1995.

Główny problem w ściganiu tego procederu polega na tym, że piłkarze posługują się oficjalnymi dokumentami. To nie są jakieś liche fałszywki kupowane na bazarze, tylko oficjalnie wystawiane dokumenty i paszporty, oparte na równie oficjalnych certyfikatach urodzenia. Czyli w teorii wszystko jest w porządku. Problem w tym, że w przypadku Afryki oficjalny nie oznacza oryginalny i zgodny z prawdą. Cały system administracyjny jest skorumpowany, a koszt nowego certyfikatu urodzenia to zaledwie 8 euro.

Reklama

Z drugiej strony… jeśli Taiwo swoją dyspozycją przekonał Legię do tego, że warto na niego postawić, to czy jest sens patrzyć mu w metrykę?

Taiwo skończył się na Olympique Marsylia?

Image and video hosting by TinyPic

Kolejny problem Nigejryczyka dotyczy jego ostatnich kilku sezonów. Słychać narzekania, że facet nie grał przez ostatnie pół roku, a wcześniej grał ‘tylko’ w Turcji i na Ukrainie, bo nie poradził sobie w Milanie.

I jest w tym trochę prawdy – Taiwo zaliczył w pewnym momencie jeden z największych piłkarskich zjazdów w ostatnich latach. Przechodząc do Włoch był postrzegany jako doskonałe wzmocnienie i jeden z lepszych letnich transferów w Europie – wszyscy oczekiwali, że z miejsca wejdzie do pierwszego składu rossonerich. Niestety, jednego dnia był najlepszym obrońcą we Francji, a chwilę potem nie nadawał się nawet na ławkę w Milanie. Można byłoby to jakoś tłumaczyć, gdyby przegrał rywalizację z kimś mocnym, ale nic z tych rzeczy – na jego pozycji grał absolutnie przeciętny Luca Antonini, którego czasem zastępował podstarzały Gianluca Zambrotta.

Zaliczył w Milanie zaledwie osiem występów, jednak biorąc pod uwagę to jak się w nich prezentował, nie ma czemu się specjalnie dziwić. O ile w ofensywie prezentował się całkiem nieźle, o tyle w obronie wprowadzał niesamowity chaos, gubił się w założeniach taktycznych i nie mógł się odnaleźć we włoskiej rzeczywistości. Wytrzymał tak zaledwie pół roku, po czym zażądał transferu, tłumacząc swoje problemy w dość zabawny sposób: – Treningi są ogromnie ciężkie, dostajemy mało dni na odpoczynek. Pozostanie w tej sytuacji mi nie pasuje, nawet jeśli jestem w Milanie. Nie rozumiem, jak działa włoski system. Trener mówi bardzo szybko po włosku i nic nie rozumiem.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Powrót do świata żywych

O ile pół roku w Mediolanie rzeczywiście można uznać za zmarnowane, o tyle dalszy przebieg kariery Taiwo wcale nie należał do tragicznych. Co więcej, zdecydowana większość naszych ligowców może sobie tylko pomarzyć o tak “kiepskich” sezonach. W zimowym oknie transferowym trafił na wypożyczenie do Queens Park Rangers i tam od razu odżył. Wystąpił we wszystkich meczach ligowych, zaledwie dwa razy wchodził na boisko z ławki. Pozytywnie wyróżniał się na tle całej drużyny, strzelił jedną bramkę i zaliczył trzy asysty. Jednak mimo tego, że grał naprawdę dobrze i przyczynił się do utrzymania QPR w lidze, nie został wykupiony z Milanu. Zamiast tego czekało go kolejne wypożyczenie, tym razem do Dynama Kijów. Na Ukrainie także szybko wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie i był bardzo chwalony za swoje występy, a sam zwracał uwagę na dużą presję ze strony kibiców, co uważał za bardzo motywujące.

Biorąc pod uwagę gdzie był zaledwie rok wcześniej można uznać to za dramat, ale patrząc szerzej i bardziej w kontekście gry w Legii – nie jest to przecież żadna ujma. Zwłaszcza kiedy przyjrzymy się temu jak radził sobie na Ukrainie – wystąpił w 31 meczach, do tego sześciokrotnie grał w Lidze Mistrzów, przeciwko Paris Saint-Germain, FC Porto i Dynamo Zagrzeb. Ilu piłkarzy z naszej Ekstraklasy grało w ostatnich latach w Lidze Mistrzów…? No właśnie. A Taiwo łącznie zaliczył takich spotkań aż 31, a razem z innym występami w Europie – 57. Także pod względem doświadczenia w europejskich pucharach bije każdego naszego ligowca na głowę.

Image and video hosting by TinyPic

Kierunek – Turcja

Na Ukrainie Taiwo radził sobie świetnie, jednak nie miał zamiaru wiązać się na stałe z Dynamem. Jego agent twierdził, że Nigeryjczyka interesuje tylko gra w Anglii lub Francji, jednak ku sporemu zaskoczeniu Taye wylądował na stałe w Bursasporze. Co skłoniło go do gry w Turcji? Po ogłoszeniu transferu opowiadał o tym, że skusił go ciekawy i ambitny projekt klubu, że chce znowu wygrywać trofea i walczyć w Europie, ale nie oszukujmy się – to były zwykłe bajki, a chodziło o pieniądze.

Pobyt w Turcji był do pewnego momentu równie udany, co ten na Ukrainie. Taiwo grał regularnie, w pierwszym sezonie wystąpił łącznie w 37 spotkaniach, w których zdobył 3 bramki i 6 asyst. Jak na lewego obrońcę – świetny wynik. I gdy wszystko wskazywało na to, że Nigeryjczyk w końcu odnalazł swoje miejsce w piłkarskim świecie… okazało się, że nie może dalej grać w Turcji. Turecki urząd doszukał się nieprawidłowości w jego transferze do Bursasporu, cofnął mu wizę i pozwolenie na pracę. Jakby tego było mało, turecka federacja piłkarska ograniczyła wówczas maksymalną liczbę obcokrajowców do ośmiu. W Bursasporze nie czekano aż wyjaśnią się problemy z Taiwo – ściągnięto Cedrica Bakambu z Sochaux i to jego zgłoszona jako ósmego obcokrajowca. A Taye został na lodzie, nie grał przez ostatnie pół roku i dopiero teraz, w Legii wznowi swoją karierę.

Ciężkie początki

Karierę, która tak naprawdę mogła nigdy nie mieć miejsca. W domu Taiwo, jak to zazwyczaj bywa w przypadku nigeryjskich piłkarzy, delikatnie mówiąc się nie przelewało. Jego mama była głową rodziny i prowadziła sklep w którym sprzedawała pieprz, a sam Taiwo wielokrotnie musiał jej pomagać w obowiązkach. Młody Taye też starał się zarabiać na życie, choć w inny sposób – grał w turniejach piątek organizowanych na terenie Lagos. – Jeździliśmy po całym mieście, by brać udział w meczach i turniejach. Nasza drużyna składała się z siedmiu graczy, ale ze względu na brak pieniędzy zazwyczaj tylko sześciu z nas mogło jechać na konkretny mecz. Stać nas było tylko na trzy bilety, więc trzech z nas jechało normalnie, a trzech pozostałych na naszych kolanach – a i tak mieliśmy duże problemy z zebraniem pieniędzy, by zapłacić za transport. Nazywamy to ‘gba jeun’, granie, by mieć co jeść. Musieliśmy grać dobrze, by dochodzić do etapów, w których wygrywało się pieniądze. Byliśmy na tyle zaangażowani w te mecze, jakby zależało od nich nasze życie.

Image and video hosting by TinyPic

I jakkolwiek by spojrzeć – faktycznie tak było, bo właśnie takim turniejom i piłce Taiwo zawdzięcza to, że zdołał wyrwać się z otaczającej go biedy. Gdy miał osiemnaście lat na jednym z turniejów wypatrzył go przedstawiciel Gabros International i zaproponował mu dołączenie do drużyny. Był rok 2003, Taiwo miał osiemnaście lat, rozpoczął przygodę z profesjonalną piłką i od tego momentu jego kariera rozwinęła się w niesamowitym tempie – po roku przeszedł do Lobi Stars, trafił do reprezentacji i zdobył srebro na młodzieżowych Mistrzostwach Świata, gdzie został wybrany na trzeciego najlepszego gracza turnieju. Tam też wpadł w oko ludziom z Olympique Marsylia, którzy będąc pod wrażeniem jego gry na mundialu postanowili ściągnąć go do Francji.

Image and video hosting by TinyPic

Od amatora do najlepszego bocznego obrońcy we Francji

Mimo, że od momentu gdy zaczął profesjonalnie grać w piłkę minęły zaledwie dwa lata, Taiwo z miejsca stał się ważną postacią Olympique Marsylia, gdzie zajął miejsce Bixente Lizarazu. To była prawdziwa eksplozja talentu – już w sezonie 2005/06 był podstawowym lewym obrońcą marsylczyków zarówno w lidze, jak i w Pucharu UEFA. W ciągu dwóch lat z zakurzonych nigeryjskich klepisk trafił na wymuskane europejskie salony – historia niczym z filmu.

Grając na francuskich boiskach dał się poznać jako piłkarz niesamowicie silny, waleczny i doskonale przygotowany pod względem motorycznym. Szybkość, dynamika i niestrudzone bieganie od pola karnego do pola karnego stały się jego znakiem firmowym. Już wtedy Taiwo był znany ze świetnie ułożonej lewej nogi i celnych wrzutek w pole karne – innymi słowy doskonały materiał na lewego obrońcę, choć ogólne wrażenie psuły dość toporna technika i chaotyczność w obronie.

Jednak jego największą zaletą zawsze były atomowe strzały – zarówno z dystansu, jak i z rzutów wolnych. – Jako mały chłopak zawsze chciałem uderzać piłkę jak najmocniej, by często pokonywać bramkarzy. Dlatego musiałem dużo trenować, by te mocne strzały w ogóle leciały w bramkę. Nawet teraz spędzam wiele czasu na ich doskonalenie. To wyjątkowy talent, ale wiąże się z nim duża presja, ponieważ kibice i koledzy z drużyny zawsze liczą na to, że uda mi się wesprzeć zespół wykonując rzuty wolne.

Zresztą, po co o tym pisać – po prostu spójrzcie na tę petardę:

Nic dziwnego, że Nigeryjczyk w trakcie swojego pobytu we Francji strzelił aż 23 bramki. Po prostu młot w nodze.

Grając w Marsylii, Taiwo świetnie się rozwinął, dość powiedzieć, że w swoich ostatnich czterech sezonach był aż trzykrotnie wybierany na najlepszego lewego obrońcę ligi. Także Olympique był w pełni zadowolony z jego gry – Taye był podstawowym graczem przez sześć sezonów, a w 2010 roku zdobył mistrzostwo Francji. Pierwsze od 1992 roku i póki co także ostatnie. Do tego dołożył dwa Puchary Francji, Superpuchar Francji i Puchar Intertoto – zabrakło tylko sukcesów w Lidze Mistrzów, gdzie Olympique zazwyczaj odpadał już w grupie i Pucharze UEFA, w którym najlepszym wynikiem było dojście do ćwierćfinału.

Zresztą o tym jak wiele dał marsylczykom, najlepiej świadczy to, że gdy postanowił po siedmiu latach nie przedłużać kontraktu, nikt z klubu nie powiedział o nim złego słowa. Przeciwnie, każdy wypowiadał się o nim w samych superlatywach – zresztą w złym tonie byłoby krytykowanie faceta, który na boisku nieustannie harował, wypruwał sobie żyły, rozegrał ponad 250 spotkań i miał niewątpliwy udział w zdobytych trofeach.

Wpadka, czy genialny transfer?

Biorąc pod uwagę kontuzję Brzyskiego, Legia bardzo potrzebowała nowego lewego obrońcy. Czy mogła ściągnąć kogoś lepszego od Taiwo? To facet, który przez wiele lat grał na najwyższym poziomie we Francji, a pomijając krótki epizod w Milanie – zawsze był podstawowym piłkarzem w każdej drużynie, w której się pojawił. Na pewno sporą niewiadomą jest jego wiek, ale biorąc pod uwagę to, że nie miał najmniejszych problemów z występowaniem w praktycznie każdym meczu Bursasporu i Dynama Kijów – o jego dyspozycję fizyczną raczej nie trzeba się martwić. Przecież nagle z dnia na dzień nie zamieni się w dziadka o siwych włosach, któremu trzeba będzie pomagać z wchodzeniem po schodach.

Pod względem doświadczenia w silnych ligach oraz rozgrywkach europejskich i osiągnięć piłkarskich – klasa, jakiej dawno w Ekstraklasie nie było. Na plus tego transferu można zaliczyć też to, że Taiwo nie gra od dłuższego czasu w reprezentacji – jest w konflikcie z selekcjonerem, który postanowił odstawić od kadry bardziej doświadczonych piłkarzy, takich jak Yobo, Martins czy Uche. Co prawda Taye za każdym razem powtarza, że z chęcią znów reprezentowałby Nigerię, jednak dodaje od razu, że nie ma zamiaru jeździć na kadrę tylko po to, by siedzieć na ławce i oglądać ‘chłopców Keshiego’.

Nie ma wątpliwości, że w tej chwili Taiwo jest sporą zagadką i ciężko powiedzieć, jak zaprezentuje się w barwach Legii i jak szybko nadrobi zaległości związane z brakiem gry przez ostatnie pół roku.

Z drugiej strony… to bardzo, bardzo interesująca zagadka.

Michał Borkowski

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...