Reklama

Samochód z kierowcą, treningi z Piresem. Początki Bielika w Londynie

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

26 stycznia 2015, 10:30 • 17 min czytania 0 komentarzy

Muszę powiedzieć, że czuję się w Arsenalu znakomicie, a klub dba o wszystko, o każdy szczegół. Do mojej dyspozycji jest klubowy kierowca, który każdego dnia zawozi mnie i odbiera z treningu. To dobre rozwiązanie na początek, bo przyznam szczerze, że choć mieszkam niedaleko ośrodka treningowego Arsenalu to za dobrze “nie ogarniam” Londynu (…) Robert Pires na powitanie zapytał mnie: jesteś gotowy na trening? Odpowiedziałem: oczywiście. To były zajęcia z piłką. Pires to bardzo otwarty, przyjacielski i uśmiechnięty człowiek. Czułem, że podobnie, jak wszyscy w Arsenalu, chce mi pomóc. Po treningu z nim mam bardzo pozytywne wrażenia. Mówił, żebym się o nic nie martwił, że wszystko będzie dobrze – opowiada Krystian Bielik w rozmowie z Super Expressem. Dziś wywiady z młodym piłkarzem Arsenalu znajdziecie w dwóch różnych tytułach. Przekonajcie się zresztą sami, zapraszamy na przegląd prasy. 

Samochód z kierowcą, treningi z Piresem. Początki Bielika w Londynie

FAKT

Czeski brutal załatwił Dudę – donosi Fakt na dobry początek.

Tomasz Brzyski (33 l.) i Ondrej Duda (21 l.) nie zagrają w lutowych spotkaniach 1/16 Ligi Europejskiej z Ajaksem Amsterdam. Obaj nabawili się urazów podczas zgrupowania w Turcji. Ondrej Duda (21 l.) kontuzji doznał w trakcie towarzyskiego spotkania z Viktorią Pilzno, liderem ligi czeskiej, które Legia wygrała 2:1. Słowak padł ofiarą brutalnego wejścia Davida Limberskiego (32 l.), po którym ucierpiał jego staw skokowy. Badania wykazały, że nie doszło do złamania kości, ale uszkodzone jest ścięgno piłkarza, przez co będzie musiał pauzować co najmniej 4 tygodnie. Oznacza to, że nie zagra z Ajaksem Amsterdam. Kolejną ofiarą tureckiego zgrupowania jest Tomasz Brzyski (33 l.) – U Tomka doszło do bardzo pechowej kontuzji małego złamania zmęczeniowego kości sześciennej prawej stopy. Taki typ złamania to uraz, który spotyka ludzi uprawiających sport i niestety ciężko mu zapobiec ze względu na całkowity brak objawów przed jego wystąpieniem – tłumaczyć portalowi legia.com lekarz Legii.

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 09.53.14

Reklama

Na samym dole w ramce – Krystian Bielik: mama zastępcza jest w porządku. To tylko zajawka rozmowy z młodym graczem Arsenalu, którą zacytujemy z Przeglądu Sportowego.

W innych ramkach:

– Barcelona strzeliła już Tytoniowi 14 goli
– Ajaks zremisował w kiepskim stylu
– Cetnarski ciągle ma problemy zdrowotne
– Łotysz Kamess będzie grał w Pogoni.

To wszystko bardzo zwięzłe, hasłowe informacje, więc ich nie cytujemy. David Holman tymczasem szybko aklimatyzuje się w Poznaniu. Umie już przeklinać.

Poznałem już kilka polskich słówek, ale chyba nie mógłbym ich powiedzieć w telewizji – śmieje się Węgier, jedyny do tej pory zimowy nabytek Kolejorza. Choć gwoli ścisłości należy dodać, że jako transfer można też traktować zatrzymanie Darko Jevticia, co było dla klubu zimowym priorytetem. Lech chciał kupić zawodnika Ferencvarosu Budapeszt już latem. Wtedy węgierskie media informowały, że interesuje się nim także belgijski Racing Genk. Jednak temat trzeba było odłożyć. Powód? Poważne problemy zdrowotne młodego Madziara. W lipcu zagrał w eliminacjach Ligi Europy ze Sliemą Wanderers z Malty, a potem zniknął ze składu. Odczuwał mocny ból w klatce piersiowej, więc było podejrzenie, że doznał zawału serca. Badania wykazały jednak, że cierpi na odmę opłucną – chorobę, która powstaje, kiedy do jamy opłucnej dostaje się powietrze lub inne gazy.

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 09.53.18

Reklama

Na koniec Sebastian Milajeszcze nie gra, a już go kochają.

Zasiadający na sąsiednich sektorach kibice szybko go zauważyli i zaczęli pozdrawiać od początku spotkania. Mila mógł jednak przekonać się, jak ciągle jest w Gdańsku popularny podczas drugiej połowy. Inicjatorem całej akcji został kilkuletni chłopiec. Najpierw zdobył od Mili autograf, podsuwając karteczkę jednemu z porządkowych. Jednak wrócił po kilkunastu minutach krzycząc „Mila! Sebastian! Chodź, kolegów przyprowadziłem”. Piłkarz od razu podszedł do młodych fanów, rozdając autografy.

Do Faktu nie warto dziś raczej zaglądać.

Teksty z Faktu znajdziecie również na efakt.pl

GAZETA WYBORCZA

Kilka ciekawostek mamy dziś na łamach Wyborczej. Pierwszą z nich jest niewątpliwie długi, naprawdę przyjemny wywiad z Pablopavo – człowiekiem mocno wkręconym w futbol.

Messi czy Ronaldo?
– James Rodriguez. Rozgrywający w starym stylu, mam do nich słabość – w dzieciństwie lubiłem Maradonę i Dragana Stojkovicia, a potem Zidane’a. Ale jeśli muszę… Wybieram Ronaldo. Bardziej kompletny. Dostał niesamowite predyspozycje od Boga albo od natury – w zależności od światopoglądu – a przy tym jest tytanem pracy. Messi nie jest tak silny, nie skacze tak wysoko, choć technicznie gra głową znakomicie. Lepiej drybluje, ale Cristiano niweluje tę przewagę innymi cechami. Potrafi uderzyć z 35 metrów, co Messi robi rzadko.

Guardiola czy Mourinho?
– Guardiola z przyczyn pozasportowych. Chętnie umówiłbym się z nim na kawę, a z Mourinho – nie. Mam wrażenie, że jest bucowaty. Lubię ludzi pewnych siebie, ale nie aroganckich. Choć nie wykluczam, że to przemiły człowiek, który stworzył sobie taki wizerunek. No i lubi też stosować destrukcyjną taktykę, a ja chcę fajerwerków.

Lewandowski czy Boniek?
– Boniek, bo to ostatnia nasza światowa gwiazda, którą pamiętam z dzieciństwa. Z drugiej strony – Lewandowski to polski piłkarz niepolski. Wie, czego chce, piekielnie pracowity, chyba nie zwraca uwagi na to, co się dzieje wokół. Przed przejściem do Bayernu było mnóstwo głosów, by zmienił ligę, przeszedł do Realu itd. A on konsekwentnie powtarzał, że chce grać w Monachium, bo to najlepszy klub na świecie i będzie pracował z Guardiolą. Podoba mi się też, że ma to, co – zachowując skalę – Ronaldo. Wciąż prze do przodu, był królem strzelców polskiej II ligi, potem pierwszej, potem Bundesligi. Niepolska kariera, bo nasi piłkarze są chimeryczni, po dwóch świetnych miesiącach znikają.

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 09.26.21

Michał Szadkowski napisał o pełnym sensacji FA Cup – nie cytujemy. Zaś Dariusz Wołowski o czerwonej passie Cristiano Ronaldo. Stąd kawałek weźmiemy:

– Dla mnie nie ma problemu. Wybaczam Ronaldo, którego uważam za najlepszego piłkarza na świecie. Każdy może się wkurzyć, stracić nerwy. Realowi szło z nami ciężko, więc rozumiem ich frustrację – mówił brazylijski obrońca Cordoby. Kilkadziesiąt minut po meczu portugalski supergwiazdor zamieścił na Twitterze wyjaśnienie: “Przepraszam wszystkich, a przede wszystkim Edimara za moje bezmyślne zachowanie” – napisał. Dwie minuty przed kopnięciem i uderzeniem Edimara Ronaldo wymierzył cios pięścią innemu obrońcy Cordoby José Ángelowi Crespo, na szczęście minął on celu. Nie ukoiło to nerwów lidera Realu, więc chwilę później kopnął Edimara bez piłki i spoliczkował. Za kopniaka wyleciał z boiska z czerwoną kartką, ale ciosu ręką sędzia Hernández Hernández nie zauważył. Nie odnotował go w protokole meczowym, co może być powodem niższej kary dla Portugalczyka. Gdy Ronaldo schodził z boiska z czerwoną kartką, ironicznie gładził na swojej koszulce emblemat upamiętniający zdobycie przez Real tytułu klubowego mistrza świata. Wyglądało to na lekceważenie kibiców i piłkarzy beniaminka ligi hiszpańskiej. Jakby Portugalczyk, mimo żenującego zachowania na boisku, patrzył na nich wszystkich z wysokości swojej niekwestionowanej klasy. O to właśnie komentatorzy mieli do Ronaldo pretensje.

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 09.26.17

No i jest też Wojciech Kuczok

Owszem, nie wygląda to ładnie; ba, sprawia wrażenie haniebne, kiedy piłkarz złośliwie kopie rywala, policzkuje go albo łapie za gardło. Kiedy robią to piłkarze znani i szanowani, jest niedobrze; kiedy robi to najlepszy piłkarz świata, to fatalnie, wiemy bowiem, że tacy gracze stanowią wzór dla tysięcy młodych naśladowców wpatrzonych w ich talenty i wielbiących ich bezkrytycznie. A jednak zawsze, gdy widzę piłkarza wylatującego z boiska nie za perfidny faul taktyczny, nie za brutalny wślizg narażający zdrowie przeciwnika, lecz za to, że użył tzw. przemocy symbolicznej, budzi się we mnie advocatus diaboli. Ani bowiem piłkarz Cordoby, którego kopnął w tyłek Cristiano Ronaldo, ani tym bardziej kapitan Lazio lekko przyduszony przez Philippe’a Mexesa nie zostali narażeni na kontuzje – za to ich oprawcy narazili się na powszechną infamię. Kiedy piłkarz zachowuje się jak szaleniec, możemy założyć, że wybuch obłędu nie przytrafił mu się samoistnie – możemy przypuścić bez większego ryzyka, że skandaliczne ataki wściekłości są odpowiedzią na prowokacje, które umknęły uwadze widzów i sędziego. Luis Juarez, Pepe, Zinédine Zidane, Éric Cantona, zwłaszcza zaś Diego Maradona to tylko niektórzy z piłkarzy wybitnych, którzy też wybitnie podpadli, grzesząc niepohamowaniem instynktów w odpowiedzi na zaczepki. Każdy z nich przynajmniej raz uznał, że czasem warto komuś dać w papę nawet w świetle kamer i kosztem poważnych konsekwencji dyscyplinarnych.

Teksty z Gazety Wyborczej znajdziecie również na sport.pl

SPORT

Okładka Sportu.

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 09.33.03

Szukamy czegoś o piłce. Cztery śląskie kluby poleciały w weekend wspólnie na zgrupowania do Turcji. Jeden z piłkarzy narobił trochę strachu na pokładzie samolotu.

Przygoda Grendela z zabrzańskim Górnikiem rozpoczęła się jak w filmach Alfreda Hitchcocka. W trakcie lotu z Pyrzowic do Antalyi w pewnym momencie źle się poczuł, a koledzy siedzący obok od razu zaalarmowali stewardessy. Z pomocą przyszli także klubowi lekarze Górnika i Podbeskidzia. Na szczęście sytuacja szybko została opanowana, a zasłabnięcie pomocnika było tylko chwilowe. – Nie lubi albo boi się latać. Zdarza się. Na szczęście wszystko z nim w porządku – spokojnym głosem przyznał tuż po wylądowaniu dyrektor sportowy Górnika, Robert Warzycha.

Drużyna Piasta zdążyła już zmienić hotel

W Side okazało się, że pokoje drużyn, które 14 lutego meczem Ruch – Piast zainaugurują rundę wiosenną, położone są bardzo blisko siebie. Kompleks hotelowy okazał się na tyle duży, że nie stanowiło to dla nikogo problemu. – Zarówno my, jak i oni przyjechaliśmy tutaj do pracy. Na pewno nie będziemy sobie przeszkadzać i nie mamy zamiaru wchodzić sobie w drogę. Myślę, że lepiej będzie, jeśli będziemy się omijać – mówił z uśmiechem napastnik gliwickiego zespołu, Dawid Janczyk. W niedzielę okazało się jednak, że drużynę Piasta czekała przeprowadzka do innego hotelu, oddalonego o… trzy minuty drogi od wcześniejszego miejsca zakwaterowania. Co było powodem tej zmiany? Wszystko przez boiska treningowe, a konkretnie różną ich jakość. Gliwiczanie zarezerwowali najlepsze boisko w Side. Z tego powodu dogodniej było zmienić lokalizację, bowiem nowy hotel jest położony bliżej wspomnianych obiektów treningowych, co ułatwi codzienne zajęcia

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 09.33.10

– Trzeba być czujnym, aby nie powstały u nas żadne grupy, czyli nie było podziałów na Słowaków i resztę drużyny – podkreśla tymczasem trener Leszek Ojrzyński.

Prezes Wojciech Borecki przekonuje, że Podbeskidzie się zmienia i rozwija. Świadczy o tym fakt pozyskania za gotówkę słowackiego obrońcy Roberta Mazana. Nieoficjalnie mówi się, że bielszczanie zapłacili za niego 150 tysięcy euro. – Mam nadzieję, że to dopiero początek. Pozyskaliśmy Mazana, a wcześniej Kristiana Kolcaka, który też miał ważną umowę ze swoim klubem. Ale zmiany w Podbeskidziu muszą następować. Spójrzmy na nasz stadion – jaki kiedyś był, a jak teraz wygląda. Klub musi się rozwijać, czyli drużyna również, więc za jednymi inwestycjami muszą iść kolejne. Działacze robią wszystko, by drużyna była coraz mocniejsza – mówi nam trener Leszek Ojrzyński. Nowo pozyskany Robert Mazan określany jest jako największy talent słowackiej piłki. Szkoleniowiec górali wstrzymuje się z tak odważnymi stwierdzeniami. – Działacze zdecydowali się go pozyskać i zapłacić konkretną kwotę. Pochwalam ten ruch, ale nie wiadomo jeszcze, jaką rolę będzie odgrywał w naszym zespole. On jest młody, ale mimo to trochę już ograny. U siebie zbierał bardzo dobre oceny. Mamy na lewą obronę dwóch zawodników. Spodziewałem się, że wzmocni nas stoper i defensywny pomocnik, a dostałem taki prezent.

Fajnie, 150 tysięcy euro za Słowaka w przypadku Podbeskidzia robi wrażenie. Ale mogliby sobie w tym Bielsku zrobić najpierw jakieś sensowne boisko treningowe.

Dalej:

– Dramat Ondreja Dudy w sparingu
– W Wiśle drżą o zdrowie Łukasza Burligi
– Wilczek na testach… ale na razie ich nie komentuje

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 09.39.16

Tytan w szkolnym mundurku. Możemy zacytować jeszcze rozmowę z Krychowiakiem.

– Przychodząc tutaj, miałem w głowie jedną myśl – żeby regularnie grać i osiągać dobre rezultaty. Dać coś zespołowi już od pierwszego sparingu. Chciałem po prostu stać się lepszym piłkarzem. I nie żałować, że wybrałem Sewillę, czyli najbardziej ambitną opcję. W Hiszpanii mogę doskonalić technikę i orientację z piłką – tak, żeby zawsze wiedzieć, gdzie zagram, zanim dostanę podanie. To detale, ale często to właśnie one w ostatecznym rozrachunku decydują o tym, kto schodzi z murawy jako zwycięzca.      
 
Można odnieść wrażenie, że traktuje pan swoje umiejętności z surowym dystansem.
– Mówimy o jednej z najlepszych lig na świecie. Naprawdę wybierałem się tutaj, żeby się nadal uczyć. W każdym wieku można się doskonalić, a zwłaszcza w moim. Dzisiaj nie mam wątpliwości, że Sewilla to dla mnie dobra szkoła.    
 
Bariera komunikacyjna została szybko przełamana?
– Tak, z językiem hiszpańskim radzę już sobie bardzo dobrze. Normalnie się dogaduję z kolegami z zespołu. W codziennym życiu też. Staram sie czytać gazety i oglądać telewizję. Progres jest bardzo duży.

Teksty ze Sportu znajdziecie również na katowickisport.pl

SUPER EXPRESS

Na łamach „Superaka” wywiad z Krystianem Bielikiem. – Do mojej dyspozycji jest kierowca, który każdego dnia zawozi mnie i odbiera z treningu – opowiada chłopak.

Jak idą postępy?


– Treningi są bardzo intensywne, ale nie marudzę, bo wiem, że jest mi to potrzebne, aby sprostać obciążeniom w pierwszym zespole. Robię więc wszystko na 110 procent, bo chcę być do dyspozycji menedżera, ćwiczyć z pierwszym zespołem. Trener od przygotowania podkreśla, że wszystko idzie zgodnie z planem. Sam po sobie czuję, że robię postępy. Jednak nie zawsze ćwiczę sam. Ostatnio pojawili się m.in. Jack Wilshere, Hector Bellerin i Serge Gnabry.

Czy to prawda, że trenował cię były skrzydłowy reprezentacji Francji Robert Pires?


- Tak, ćwiczyłem z nim dwa razy. Na powitanie zapytał mnie: jesteś gotowy na trening? Odpowiedziałem: oczywiście. To były zajęcia z piłką. Pires to bardzo otwarty, przyjacielski i uśmiechnięty człowiek. Czułem, że podobnie, jak wszyscy w Arsenalu, chce mi pomóc. Po treningu z nim mam bardzo pozytywne wrażenia. Mówił, żebym się o nic nie martwił, że wszystko będzie dobrze.

Jak życie z angielską rodziną?

– Super. Niczego mi nie brakuje. Moja angielska “mama”o mnie dba. Dopiero się poznajemy. Wraz ze mną mieszka także 16-letni Fin, z którym także rozmawiam po angielsku. Każdy z nas ma osobny pokój, i także z nim ćwiczę angielski. A jak czegoś nie wiem lub brakuje mi słowa to dzięki niemu po chwili już je znam.

Fajna rozmowa, warto przeczytać.

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 09.45.51

Czy Adam Nawałka ma problem? Polska bramka się sypie – alarmuje SE.

“Fabian”, który zwykle zbierał dobre opinie w barwach Swansea, tym razem się nie popisał. W meczu Pucharu Anglii z Blackburn Rovers puścił “szmatę”, przyczyniając się do porażki “Łabędzi” 1:3 i odpadnięcia z rozgrywek. Szczęsny, po głośnych wpadkach na boisku i w szatni, w meczach ligowych musi czekać na potknięcie Kolumbijczyka Davida Ospiny, a na domiar złego kontuzji szyi doznał ostatnio Boruc. Na szczęście “Arczi” czuje się już lepiej, ale czy to wystarczy, aby wskoczyć do reprezentacyjnej bramki? Z Hiszpanii w ostatnich tygodniach napływały informacje o dobrej formie Przemysława Tytonia, ale ci, którzy widzieli sobotni mecz Elche – Barcelona (0:6), są zgodni: może i Polak nie zaliczył wpadki, ale też w żaden sposób nie pomógł drużynie. Barcelona robiła z nim i obroną Elche, co chciała. Pierwszą bramkę zdobył Pique, po dwie dołożyli Messi i Neymar, a dzieła zniszczenia dokonał Pedro.

Teksty z Super Expressu znajdziecie również na gwizdek24.pl

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na okładce Stoch.

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 10.03.09

Ale zaczynamy od obiecanego Bielika. „Po każdym treningu jestem nieżywy”.

Ciężko to wszystko ogarnąć zaledwie 17-letniemu chłopakowi?
– Nie, bo z każdej strony dostaję pomoc. W Arsenalu jest człowiek, który zajmuje się każdą moją sprawą. Obojętnie, czy przyjdę z czymś poważniejszym czy jakąś pierdółką. Od razu załatwia. Tutaj wszyscy kładą ogromny nacisk na to, żeby zawodnik mógł skupić się tylko na futbolu. Jak nie zna języka, to na piłce i nauce. Nic innego ma go nie absorbować, a każdym problemem zajmują się tacy ludzie, jak Paul.
 
Miał pan 2-3 tygodnie mieszkać w hotelu, a jest pan już u rodziny współpracującej z Arsenalem.
– Pokój, który był dla mnie przygotowany, zwolnił się szybciej, więc się przeprowadziłem. Świetnie, bo czym dłużej przebywam z rodziną zastępczą, tym szybciej się z nią zżyję, znajdę wspólny język. Nauczę angielskiego, żeby to miało ręce i nogi.
 
Słyszałem, że “mama zastępcza” zaimponowała swoim wyglądem…
– W porządku jest, bardzo w porządku (śmiech). Robi wrażenie, jak cała rodzina. Mają fantastyczną córeczkę, która ciągle się śmieje. Bardzo pozytywni ludzie.

Co inni piłkarze radzą Bielikowi? Język i zaangażowanie to podstawa.

Na początku największą barierę stanowi język. Bez niego trudno o nawiązanie nowych znajomości, a bez nich tęsknota za domem staje się nie do wytrzymania. – Właściwie z miejsca wysłano mnie i Krychowiaka na lekcje francuskiego. Naszą nauczycielką była żona wiceprezesa klubu. Pamiętam, że Grzesiek żartował sobie z niej, przekonując, że jesteśmy ze Szczebrzeszyna, w którym żyje kilka milionów ludzi. Biedna kobieta próbowała to wymówić, ale nie dawała rady – opowiada w rozmowie z PS Mateusz Rajfur, który wyjechał do Bordeaux razem z Grzegorzek Krychowiakiem. W podobnym tonie wypowiada się Michał Janota, który jako szesnastolatek trafił do Feyenoordu Rotterdam. Pomocnik Pogoni Szczecin podkreśla, że bez znajomości miejscowego języka ciężko jest nawiązać kontakt zresztą drużyny.

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 10.03.27

Poczytajmy, co korespondent PS pisze o kontuzji Ondreja Dudy.

W niedzielę rozmawialiśmy w Turcji z Henningiem Bergiem, który ćwiczył w tym dniu z małą, liczącą zaledwie dziewięciu zawodników, grupką piłkarzy na boisku treningowym w Belek. Norweg przeprowadził zajęcia głównie z zawodnikami, którzy w sparingu z Viktorią nie wystąpili, m. in. powracającym do zdrowia po kontuzji Miroslavem Radoviciem i Jakubem Rzeźniczakiem. – Rywal grał za bardzo fizycznie. Nie powinno się atakować tak, jak zrobił to piłkarz Viktorii, na dodatek w spotkaniu towarzyskim. To wcale nie powinno mieć miejsca. Niestety kontuzja jest bardzo poważna. Ondrej Duda niestety wypadł nam ze składu – ubolewał Berg. Ten bezsensowny atak nie był wcale konieczny. Czech powinien otrzymać czerwoną kartkę. To było paskudne zagranie, nie mające nic wspólnego z piłką nożną. Piłkarz później przeprosił Ondreja, ale to nic nie znaczy. Powinien się wcześniej inaczej zachować. Przeprosiny nie przywrócą nagle zdrowia naszemu zawodnikowi – dodawał.

Wspominaliśmy już przeglądając Fakt o tym jak witany jest w Gdańsku Sebastian Mila, wspominaliśmy też o Davidzie Holmanie z Lecha i ten tekst jeszcze zacytujemy:

– Dawid z powodzeniem może graćna wszystkich czterech pozycjach w ofensywie – mówi trener Kolejorza Maciej Skorża, który takich wszechstronnych zawodników nazywa allrounder. Faktycznie, Holman w dwóch sparingach grał już jako atakujący, ofensywny pomocnik oraz skrzydłowy. Przedstawiany był jako uzupełnienie składu, ale po pierwszym obozie szkoleniowiec nie boi się używać określenia wzmocnienie. – Węgier prezentuje się obiecująco, jest dobrze wyszkolony techniczne. Nie wykluczam tego, że wywalczy sobie miejsce w pierwszym składzie, ale jeszcze za wcześnie, by o tym mówić – mówi Skorża. – To ciekawy zawodnik. Widać, że piłka mu nie przeszkadza, ale dopiero boisko zweryfikuje jego umiejętności – dodaje Łukasz Trałka.

W ramkach:

– Łotysz Fertovs będzie będzie zarabiał w Koronie 5 tys. euro miesięcznie
– Łukasz Zejdler odchodzi z Cracovii
– Adam Danch przedłużył kontrakt z Górnikiem

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 10.13.32

W PS dziś naprawdę sporo czytania. Jest tekst o coraz większej liczbie Słowaków w Podbeskidziu (cytowaliśmy go ze Sportu), jest o Stjepanoviciu z Wisły, który po kontuzji po raz kolejny musi zaczynać od nowa. My zacytujemy na koniec dwie rozmowy. Pierwszą: z Tadeuszem Pawłowskim.

Niedawno na pytanie o odejście Sebastiana Mili odpowiedział pan: Zobaczycie, w jakiej formie będzie za miesiąc Grajciar”. Bardzo bojowo to zabrzmiało.
– Bo to dobry piłkarz, tylko po długiej przerwie. Żeby dojść choć trochę do siebie po kontuzji, zatrudnił się w czeskiej 2. lidze. Wiedzieliśmy, że to raczej nie jest ta jakość treningu, której potrzebujemy we Wrocławiu. Dlatego jeszcze w grudniu objęliśmy go indywidualnym programem. Uznaliśmy, że w jego sytuacji każdy dodatkowy dzień zajęć będzie bardzo ważny. Pracowali z nim indywidualnie Marek Świder i Łukasz Becella. To jasne, że aby wytrzymać takie obciążenia, jakie są u nas, musiał coś robić. Trzeba go było wzmocnić. Nie zdradzę wielkiej tajemnicy jeśli powiem, że żaden nowy zawodnik, który się u nas pojawia, na początku nie jest tak mocny pod względem motorycznym jak nasi czołowi gracze. I to dotyczy nie tylko juniorów.

Będziecie go przygotowywali z myślą, że za Milę on i tylko on?
– Po odejściu Sebastiana zaczyna się w Śląsku nowe rozdanie. Sam muszę się jeszcze zastanowić, jak grać. Potrzebuję trochę czasu i kilku sparingów, żeby poustawiać drugą linię. Rywale, których mamy w okresie przygotowawczym, są na tyle mocni, że istnieje szansa wartościowej weryfikacji: kto na jakiej pozycji i dlaczego. Na pewno stuprocentowego zastępstwa nie będzie. Inaczej gra Grajciar, inaczej Krzysiek Danielewicz, inaczej Mateusz Machaj, jeszcze inaczej grał Mila. Dzisiaj nie wykluczam nawet wariantu, że w lidze wystąpimy dwoma szóstkami”, a za Milę nie będzie de facto żadnego pomocnika, tylko drugi napastnik.

Zrzut ekranu 2015-01-26 o 10.13.28

Druga z kolei – z Jakubem Świerczokiem.

Nie udało się panu zaistnieć w Kaiserslautern.
– Gdyby nie dwie kontuzje, dawno bym odpalił. Poza tym sądzę, że w Kaiserslautern mi nie zaufano. W przeszłości, gdy trenerzy na mnie stawiali, odpłacałem się im bardzo dobrą grą. Tak samo będzie w Bydgoszczy. Jeśli pozostanę zdrowy i będę regularnie grał to znów zacznę grać tak, jak kiedyś w pierwszej lidze.

Pamięta pan swoją reakcję, gdy otrzymał ofertę z Bundesligi?
– Mogłem pójść do każdego klubu w Polsce, ale pomyślałem, że do kraju zawsze będę mógł wrócić, a Bundesliga to ogromna szansa. Okazało się, że po pół roku w Kaiserslautern dostawałem gorsze oferty niż grając w polskiej lidze.

Podczas pierwszego obozu podpadł pan trenerowi Kurzowi.
– Przyszedł do mnie Artur Płatek i powiedział, że trener Kurz jest strasznie wkurzony. NIe rozumiałem o co mu chodzi, bo ani nikogo nie ochrzaniłem, ani nic innego nie zrobiłem. Odpowiedział, że jadłem na kolację nutellę, a mogliśmy tylko na śniadanie. Ztesztą to nie jedyna dziwna sytuacja. W piątki przed meczami zawsze spotykaliśmy się w barze. Jedni zamawiali po piwku, drudzy wino, ale ja nie lubiłem ani jednego, ani drugiego, więc wziąłem colę. I od razu zrobiła się afera. Można było pić piwo, a nie można było coli. Czasem dzwoniłem do menedżera i pytałem, co jest grane, bo czuję się jakbym był w ukrytej kamerze.

Ciekawy wywiad, warto przeczytać. Świerczok pewny siebie, jak zwykle.

Teksty z PS znajdziecie również na przegladsportowy.pl

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...