Jak co roku swój piłkarski raport Money League przygotowała firma Deloitte. Tematyka ta sama co zawsze – analiza przychodów dwudziestu najlepiej zarabiających klubów na świecie. Na czele, tak jak poprzednio, Real Madryt z prawie 550-milionowymi przychodami. Kto jeszcze załapał się na podium? Która liga radzi sobie najlepiej? Jakie drużyny dołączyły do grona najlepiej zarabiających? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie poniżej.
Zacznijmy może od tego, które kraje mają najwięcej przedstawicieli w TOP 20 w sezonie 2013/14:
Żeby była jasność, bo może ktoś tego rankingu nie zna – od razu zaznaczamy, że tu liczą się tylko przychody, a nie zyski. Innymi słowy można być liderem rankingu, a jednocześnie tonąć w długach. Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy, to dominacja Premier League. W czołowej dwudziestce jest aż osiem drużyn z Anglii… Do tego cztery z Włoch, po trzy z Hiszpanii i Niemiec plus Paris Saint-Germain i Galatasaray. Tyle angielskich klubów w czołówce to żadne zaskoczenie – po ostatnim sezonie wszystkie drużyny z Premier League zgłosiły rekordowe przychody, co jest efektem wysokich wpływów ze sprzedaży praw do transmisji meczów, które są w miarę równomiernie rozłożone na wszystkie drużyny, w przeciwieństwie do chociażby ligi hiszpańskiej. Anglia powoli wyrasta na prawdziwego finansowego hegemona – w TOP 20 znalazło się osiem drużyn z tego kraju, w TOP 30 aż czternaście, a w TOP 40 wszystkie zespoły występujące w Premier League. A dystans dzielący Wyspiarzy od reszty świata prawdopodobnie zwiększy się jeszcze bardziej, ponieważ w tym roku po raz kolejny negocjowane będą kwoty, jakie kluby otrzymają z praw do transmisji meczów. I wszystko wskazuje na to, że szykuje się kolejna podwyżka.
W tym roku w rankingu było sporo zmian – przede wszystkim w czołowej dwudziestce pojawiły się trzy nowe drużyny – Napoli, Everton i Newcastle, które zajęły miejsca Romy, Fenerbahce i HSV Hamburg. Zdecydowanie największy skok zaliczyło Atletico Madryt, które poprawiło swoją pozycję aż o 5 miejsc.
Nie sposób nie zauważyć, że wśród czołowych europejskich lig zdecydowanie odstają Włochy – do pierwszej dziesiątki załapał się jedynie Juventus, a dalsze miejsca w czołowej dwudziestce zajęły Milan, Inter i Napoli. Powód jest prosty – przestarzałe stadiony, a w związku z tym bardzo ograniczone przychody z dni meczowych. Po raz pierwszy w historii z czołowej dychy wyleciał Milan i raczej nic nie wskazuje na to, by miał do niej szybko powrócić. Żeby uświadomić sobie, jak szybko Włochom odjeżdża czołówka światowej piłki wystarczy wspomnieć, że w raporcie z 2001 roku w TOP 10 załapało się aż pięć włoskich ekip, a teraz mają jedną, do tego na ostatnim miejscu.
Na grafice powyżej widać, jak na przestrzeni ostatniej dekady zmieniały się zarobki klubów – pokazane są wpływy drużyn, które w danym sezonie zajęły 1., 5., 10. i 20. pozycję.
Jak już wspomnieliśmy, po raz kolejny Money League wygrał Real Madryt. I można w tej chwili bez wahania stwierdzić, że Real absolutnie zdominował pod względem finansowym resztę świata – to już dziesiąte z rzędu zwycięstwo Hiszpanów, którzy rok temu jako pierwsza drużyna w historii przekroczyli magiczną granicę pięciuset milionów przychodów. Teraz pobili kolejny rekord. To pierwszy klub, którego przychody z praw do transmisji przekroczyły 200 milionów. Biorąc pod uwagę ich sukcesy komercyjne, sportowe i plany przebudowy stadionu, prędko prymatu nie oddadzą.
Imponuje też Manchester United – w tamtym roku zanotował drugie najwyższe przychody na świecie i jest drugą drużyną w historii, która przekroczyła barierę 500 milionów przychodów. Jak widać wielka kasa niekoniecznie musi iść w parze ze świetnymi wynikami sportowymi. w końcu poprzedni sezon był pod względem piłkarskim najgorszym dla Czerwonych Diabłów, odkąd liga angielska została przemianowana na Premier League.
Bayern jest jedną trzech drużyn, obok Realu i Manchesteru United, która nieprzerwanie pojawia się w rankingu Money League od momentu jego powstania. I wszystko wskazuje na to, że Bawarczycy prędko z niego nie znikną – ich finanse wyglądają lepiej niż kiedykolwiek, a uwagę przyciągają zwłaszcza przychody komercyjne, które stanowią aż 60% wszystkich. 291.8 milionów to niesamowity wynik, dość powiedzieć, że przychody tylko z tego źródła wystarczyłyby, by załapać się do czołowej dziesiątki.
Zjazd o dwa miejsca zaliczyła w tym roku Barcelona. Nie ma w tym niczego dziwnego – jak widać na grafice, ich przychody praktycznie nie uległy zmianie na przestrzeni ostatnich trzech sezonów. Jest to najgorsza pozycja Katalończyków od sezonu 2004/05, jednak już niedługo Barca będzie miała szanse zdecydowanie się odbić. Kluczowe w ich przypadku będą negocjacje ze sponsorami, zwłaszcza te dotyczące wygasającej umowy z Nike. Póki co, miejsce poza podium.
Jest w tym rankingu też kilka ciekawostek – chociażby to, jak wiele pieniędzy dostaje za reklamy PSG – ich przychody komercyjne przekroczyły w tamtym sezonie 327 milionów, co jest rekordowym wynikiem, jeśli chodzi o jedno źródło przychodów. Efekt genialnego marketingu i świetnego budowania marki? Niekoniecznie, raczej jest to przejaw sposobu w jaki szejkowie pompują w paryski klub swoje petrodolary, podbity przedłużonymi i nowymi umowami sponsorskimi.
Poniżej pozostałe drużyny z czołowej dziesiątki świata.