Reklama

Kamiński już w Japonii – po prezentacji i pierwszym treningu. No to rozmawiamy

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

19 stycznia 2015, 17:50 • 6 min czytania 0 komentarzy

Jesienią zaliczył udaną – choć dopiero pierwszą rozegraną od deski do deski w swojej karierze – rundę w Ekstraklasie, a przed kilkunastoma dniami niespodziewanie porozumiał się w sprawie 3-letniego kontraktu z japońskim Jubilo Iwata. Dziś 24-letni Krzysztof Kamiński, do niedawna bramkarz Ruchu Chorzów, jest już na miejscu, po prezentacji zespołu i pierwszym treningu, więc na gorąco pytamy go o wrażenia. Zapraszamy na naszą krótką rozmowę. 

Kamiński już w Japonii – po prezentacji i pierwszym treningu. No to rozmawiamy

Jesteś w Japonii już prawie od tygodnia…
– Dokładnie od wtorku.

I podobno zacząłeś od zwiedzania?
Untitled-3

– I tak, i nie. Przylecieliśmy z Tomkiem (Tomasz Drankowski z agencji menedżerskiej “Foot Link”, która przeprowadziła transfer – od red.) do Nagoi – to jest godzina jazdy od Iwaty, więc pierwszego dnia byliśmy na miejscu. Zapoznaliśmy się z ludźmi z klubu, zobaczyliśmy stadion i bazę treningową. Na wejściu, jak tylko zostawiliśmy bagaże w hotelu, od razu dostaliśmy zaproszenie na sushi, które – tak na marginesie – smakowało super, zupełnie inaczej niż u nas. Następnego dnia pojechaliśmy do Tokio, bo to tylko 220 kilometrów, godzina jazdy pociągiem. W Jubilo chcieli, żebym wypoczął, żebym przed testami medycznymi nie odczuwał 15 godzin lotu.

Testy były w piątek.
– Pani pielęgniarka, żeby mieć metr pięćdziesiąt w kapeluszu musiała wejść na stołeczek (śmiech), ale poza tym – normalne badania. Najpierw w klinice, później jeszcze mały wywiad odnośnie nawyków żywieniowych, przyzwyczajeń i ostatni, najbardziej szczegółowy punkt z lekarzem klubowym. Ruchomość stawów, zakres ruchów – już bardziej drobiazgowe rzeczy.

Przed wylotem mówiłeś, że rodzina trochę panikuje…
– Żyję, bardzo nie schudłem, więc jak mnie zobaczą to się może uspokoją. Pozostaję z wszystkimi w kontakcie, no i sam przede wszystkim jestem póki co pod dużym wrażeniem – chęci pomocy ze strony Japończyków, organizacji klubu, która nie da się ukryć, jest trochę inna, jeśli zestawimy ją z Ruchem.

Reklama

Oj, włączasz tę samą płytę, co wszyscy. 
– Nie chcę mówić źle o tym, co w Polsce, ale chodzi mi ogólnie o poziom opieki nad zawodnikiem. Podwieźć gdzieś, skądś odebrać, przynieść, gdy czegoś zabraknie. Szczegóły, ale póki co wszystkim takim drobnym problemom Japończycy wychodzą naprzeciw. Są bardzo życzliwi. Uderza mnie ta ich poprawność, zero kombinowania. Dla nich Europejczycy są w jakiś sposób wyjątkowi. Zwracają na nas uwagę, ale nie w taki sposób, jak u nas nieraz patrzy się na Azjatę czy kogoś z Afryki. Raczej z pozytywnym zaciekawieniem.

Podpisałeś trzyletni kontrakt. Zostajesz już w Japonii, od razu dołączasz do drużyny?
– Dzisiaj mieliśmy prezentację zespołu i pierwszy trening. Sezon toczy się odwrotnie niż u nas, systemem wiosna – jesień. Do Polski zajrzę pewnie latem, tak mi się teraz wydaje. Pierwszy mecz gramy bodajże dziewiątego marca, wcześniej jedziemy na obóz, ale dokąd dokładnie to mnie jeszcze nie pytaj…

Tomasz Drankowski: – Kagoshima – w Japonii, na jednej z wysp, tej wysuniętej najbardziej na zachód. To takie trochę bardziej egzotyczne miejsce z perspektywy Japończyków, cały rok dobra pogoda.

Drankowski o Japończykach w polskiej lidze. Przeczytaj nasz archiwalny wywiad >>

badaniaWczoraj mieliście okazję obejrzeć pierwszy mecz…
– Rok temu w wypadku zginął były zawodnik Jubilo Iwata i Yokohamy – Daisuke Oku i dla jego upamiętnienia zjechało się teraz sporo niezłych piłkarzy. Grali Daisuke Matsui, Hidetoshi Nakata, Nakamura – ten z Celtiku, Shinji Ono. Nie byłem na lidze, więc ten match-day jest dla mnie jeszcze pewną zagadką, ale nawet takie eventy – 10 tysięcy ludzi na trybunach – pokazują, że żyją tu piłką.

Powiem najbardziej banalnie jak można: wybrałeś jednak nietypowo…
– Może będę w podręcznikach jako odkrywca…

Reklama

A serio, nie gryzło cię to?
– Wiadomo, że nie jest to zbyt częsty kierunek wyjazdów. Ale to przede wszystkim nie są Chiny, gdzie sprawy wyglądają zupełnie inaczej. Przekopałem internet, żeby pozbierać informacje, pooglądałem urywki meczów i jestem nastawiony naprawdę pozytywnie. Ktoś może stwierdzić, że wybrałem dziwną drogę, trochę okrężną, ale kto powiedział, że tylko w jeden sposób da się osiągnąć cel? Poszedłem nowym szlakiem, ale to wcale nie znaczy, że nie interesuje mnie dalsza gra w piłkę.

Powiedziałeś już takie fajne zdanie o europejskim egocentryzmie.
– Bo nam wszystkim tak się mocno utarło, że to tylko Europa gra w piłkę, tylko w Europie jest dobry poziom – a mi wydaje się całkiem realne, że wcale tak nie jest.

Czytałem już wywiad w katowickim Sporcie, w którym kilka dni temu stwierdziłeś, że paradoksalnie – choć wiedziałeś niewiele – nie trzeba cię było długo na ten wyjazd namawiać.
– Faktycznie, dość szybko powiedziałem, że podoba mi się ten pomysł, chociaż wiążące decyzje zapadły dużo później – to była kwestia dwóch, trzech tygodni. Mniej więcej w święta wszystko ruszyło dynamiczniej i bardziej konkretnie, a zaraz po nowym roku dogadały się kluby.

Ruchu nie trzeba było dwa razy namawiać, to jasne.
– Wiadomo, jaka była sytuacja. Klub też mógł zarobić na moim wyjeździe jakieś pieniądze, nie miałem długiego kontraktu.

Tylko ta druga liga… Druga liga japońska – czy to brzmi poważnie?trening
– To rzeczywiście na początku było najbardziej alarmujące – że nie jest to ten najwyższy poziom rozgrywek. Ale później chwilę poszperałem, popytałem i uspokojono mnie, że poziom tej J-League 2 jest bardzo podobny do naszej Ekstraklasy, a J-League znacznie wyższy. Uważam, że paradoksalnie poprzeczka wisi wyżej niż gdybym dalej grał w Ekstraklasie. W Jubilo Iwata na każdym kroku grubym drukiem zaznaczają, że chcą wrócić do najwyższej ligi, że to jest ich cel. Już w zeszłym roku było blisko i skończyło się w dość nieszczęśliwych okolicznościach.

To mało powiedziane…
– No tak, golem bramkarza w doliczonym czasie meczu barażowego. Tylko czekać kiedy ja zacznę wchodzić na stałe fragmenty. Kto wie, może Matsui kiedyś trafi mnie w głowę…

Na razie jesteś ponoć “lubiący drzemki”.
– “Kamin suki”, podobno tak się tutaj tłumaczy moje nazwisko. Ale kto nie lubi drzemki? Mimo wszystko, przychodzę z założeniem, że będę pierwszym bramkarzem.

Jesteś jedynym Europejczykiem w klubie. To nie brzmi alarmująco?
– W lidze obowiązuje limit czterech zagranicznych piłkarzy, z czego ten czwarty musi być Azjatą. W Jubilo obcokrajowców jest dwóch – jeden Brazylijczyk i ja. Trener to również Japończyk, ale z tego co wiem, w klubie jest dwóch pracowników odpowiedzialnych stricte za pomoc zagranicznym piłkarzom. Mówią perfekt po angielsku, portugalsku, więc raczej damy radę. Kwestie organizacyjne są już właściwie dopięte. Dostałem samochód, mieszkanie. Dzisiaj byliśmy wyposażyć je w trochę osobistych rzeczy – typu pościel, talerze. Drobiazgi. Większy problem z samochodem, bo ruch lewostronny nie zachęca. Albo będę mu tylko robił zdjęcia, albo zamontuję koguta na dachu i zacznę jeździć po prawej.

grupowe

10939101_10202325451857929_552995778_o

Zdaje się, że Iwata to nieduże miasteczko…
– Tylko że na przedmieściach znacznie większego – Hamamatsu. Można to porównać do aglomeracji śląskiej, gdzie jest główne miasto i kilka mniejszych wokoło. No, nawet ziemia też czasem się trzęsie, więc będę się czuł prawie jak w domu.

Generalnie, jestem nastawiony bardzo pozytywnie i podoba mi się to, co się dzieje. Dzisiaj pierwszy trening i pierwszy dzień już w nowym mieszkaniu. Póki co jeszcze samemu – z czasem, jak moja dziewczyna ogarnie sprawy z uczelnią, to pewnie do mnie dołączy. Jest też wielki plan przewiezienia psa, ale że zajmuje dwa miejsca w samolocie to na razie musimy uzbierać na bilet. Step by step.

Rozmawiał Paweł Muzyka

Najnowsze

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
0
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuje się sfrustrowany

Komentarze

0 komentarzy

Loading...