Reklama

Rusza PNA. Gwinea Równikowa przesuwa granice absurdu.

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

16 stycznia 2015, 13:19 • 5 min czytania 0 komentarzy

Jutro w Gwinei Równikowej startuje kolejna edycja Pucharu Narodów Afryki. Niewykluczone, że najdziwniejsza i robiona najbardziej na wariackich papierach z wszystkich, jakie się dotąd odbyły. Chociaż konkurencję ma dużą – to w końcu nieprzewidywalna Afryka.

Rusza PNA. Gwinea Równikowa przesuwa granice absurdu.

Turniej nie może być szansą dla nielegalnych imigrantów – ostrzega gwinejski dyktator, rządzący krajem od 36 lat, Teodoro Obiang Nguema Mbasogo. Nie wirus Ebola, ale właśnie fala niepożądanych uchodźców jest tym, czego w związku z PNA się obawia najbardziej. Dlatego wymyślił twarde zasady. Wszyscy zagraniczni kibice, którzy chcą przyjechać na turniej, muszą zarejestrować się w konsulatach bądź ambasadach i zarezerwować miejsce w specjalnych autokarach, które przewiozą ich do czterech miast rozgrywania pucharu. Na granicy z Gwineą Równikową zostaną im również skonfiskowane paszporty i zwrócone dopiero w drodze powrotnej do domu. Nie przewiduje się, by wynikły w związku z tym jakieś szczególne trudności, bo przyjezdnych fanów w najgorszym razie może być… około tysiąca.

40 tysięcy biletów zostało rozdanych za darmo miejscowej ludności.

Puchar Narodów Afryki od lat ma poważne problemy z frekwencją i tym razem nie będzie inaczej. Ale przynajmniej gwinejskie stadiony są na to w pełni gotowe. W sumie do turnieju przygotowano ich cztery. Najmniejszy – w mieście Ebebiyin, do którego jedna z głównych dróg wiedzie przez dżunglę – może pomieścić pięć tysięcy ludzi. W Malabo, rodzinnej miejscowości dyktatora – piętnaście tysięcy. To dwa razy więcej niż na co dzień mieszka w całej mieścinie. Mecz otwarcia i finał odbędą się z kolei w Bata – gdzie w 2007 roku wybudowano 35-tysięcznik, za to poważny problem stanowi liczba hoteli.

stream_img

Reklama

– Nie mamy wystarczającej liczby pokoi. Początkowo mieliśmy nawet problem ze znalezieniem miejsc dla wszystkich piłkarzy – przyznaje… Claude Le Roy, selekcjoner Demokratycznej Republiki Konga, która z Gwineą zmierzy się w meczu otwarcia.

***

Tam – w reprezentacji Równikowej Gwinei – cyrk wydaje się jednak największy. Wystarczy spojrzeć na listę zgłoszonych piłkarzy, liczącą… 14 graczy urodzonych w Hiszpanii. Kadra tego afrykańskiego państewka w ostatnich latach awansowała w rankingu FIFA o około 50 pozycji, ale trudno się dziwić, skoro przed Pucharem Narodów Afryki 2012 dyktator Obiang zaczął przybijać pieczątki w paszportach komu popadnie. W efekcie, mecz inauguracyjny poprzedniego turnieju zaczynała bez choćby jednego piłkarza urodzonego w swym kraju. A w ostatnim meczu o punkty – ze Sierra Leone – zagrało dla niej trzech rodowitych Kolumbijczyków, pięciu Hiszpanów i dwóch Kameruńczyków.

Dziś, jak wspomnieliśmy, trzon kadry stanowią Hiszpanie. W końcu… Gwinea Równikowa była niegdyś hiszpańską kolonią, z czego dyktator Obiang postanowił skrzętnie skorzystać.

Ba, w składzie ma nawet kojarzone nazwiska:

– Ivana Bolado z przeszłością w Santander i w hiszpańskich młodzieżówkach
– Ivan Zarandona – kiedyś w Rayo Vallecano i Valladolid
– Emilio Nsue występujący obecnie w Middlesbrough
– Javier Balboa – niegdyś w Realu, Benfice, dzisiaj w portugalskim Estoril.

Reklama

A do tego jeszcze Hiszpan grający w Estonii, inny na Malcie w Santa Coloma, następni w niższych ligach hiszpańskich albo gdzieś w Indiach. Słowem: drużyna, jakiej świat jeszcze nie widział.

Zrzut ekranu 2015-01-16 o 13.13.26

Absurdu sytuacji dopełnia fakt, że na dwa tygodnie przed tegorocznym turniejem ze stanowiska selekcjonera został usunięty Andoni Goikoetxea. Jego następcą został Esteban Becker, który nie dość, że miał tylko 11 dni na przygotowanie zespołu do meczu otwarcia, to wcześniej prowadził kadrę kobiecą. Gwinejczycy ze swoją międzynarodową mieszanką zdecydowanie celują jednak w dobry wynik. Przed dwoma laty odpadli w ćwierćfinale, przegrywając z Wybrzeżem Kości Słoniowej.

***

Warto przy okazji przypomnieć, dlaczego w ogóle PNA zawitał w tym roku do Gwinei Równikowej, mimo że nie było jej nawet w gronie państwo ubiegających się o jego organizację.

W 2010 roku swoje oferty złożyły RPA, Demokratyczna Republika Konga oraz Maroko. Gospodarzem wybrano ostatnie z tych państw, ale Marokańczycy dali się ponieść panice związanej z epidemią wirusa Ebola i jesienią minionego roku zaczęli wątpić w sens przygotowywania imprezy. Kiedy Afrykańska Konfederacja Piłkarska nie zgodziła się na zmianę terminu, zrezygnowali, nie bacząc na ewentualne kary.

Tym sposobem do gry wkroczyła Gwinea Równikowa. Dostała organizację pucharu, chociaż sama była… zdyskwalifikowana z udziału w jego eliminacjach. Dlaczego? A no dlatego, że w dwóch meczach o punkty z Mauretanią do jej składu wkradł się nieuprawniony zawodnik. Kameruńczyk – jeden z tych, którzy nagle zapragnęli występować pod inną banderą, ale formalności nie zostały załatwione jak trzeba.

***

Przyjmuje się, że Ebola nie stanowi problemu. Z krajów ogarniętych epidemią wirusa, na Pucharze Narodów Afryki zagra tylko Gwinea (nie mylić z Gwineą Równikową), z której – poza drużyną – ma przyjechać zaledwie kilkudziesięciu kibiców, poddanych na granicy dokładnym badaniom.

1333385-28661335-1600-900

Pewien niemak pozostawia fakt, jakim krajem jest sam organizator imprezy. Wszelkie raporty podają, że ponad połowa mieszkańców Gwinei Równikowej żyje poniżej granicy ubóstwa. Występują poważne problemy z dostępem do czystej wody, a prezydent Teodoro Obiang Nguema Mbasogo jest regularnie piętnowany przez opinię międzynarodową. Z związku z łamaniem praw człowieka, korupcją, nadużywaniem władzy czy czerpaniem zysków ze sprzedaży ropy naftowej. Na głos mówi się zwłaszcza o nękaniu, aresztowaniach, a nawet zabójstwach politycznej opozycji. Bez twardych dowodów.

Afrykańska Konfederacja Piłkarska miała jednak wielkie ciśnienie, by puchar się odbył. Wyraźnego faworyta nie widać. W rankingach najwyżej plasuje się Algieria, która błysnęła na mistrzostwach świata. Udane eliminacje miała również Tunezja, ale od lat wiadomo, że kraje z północnej Afryki na imprezach w centralnej części kontynentu, w innym klimacie, bywają nieprzewidywalne.

Turniej może okazać się frustrujący i chaotyczny, zwłaszcza dla tych, którzy bedą obserwować go z bliska. Ale z drugiej strony – jeszcze parę tygodni temu nie było wiadomo czy się w ogóle odbędzie.

***

Na koniec dodajmy, że po raz szósty na mistrzostwach Afryki w tym roku zamelduje się Henryk Kasperczak. Prowadzone przez niego Mali w ostatnich dniach trenowało w sąsiadującym z Gwineą Równikową Gabonie. I choć podstawowym celem Malijczyków jest miejsce na podium, u nich też nie brakuje problemów. Drużynie nie udało się wynegocjować premii meczowych za udział w fazie grupowej, a przygotowania utrudniał fakt rozprzestrzeniania się w kraju wirusa Ebola. Ale więcej o tym zdążymy jeszcze napisać – pierwszy mecz „Henry’ego” we wtorek z Kamerunem.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...