Do finalizacji transferu wciąż jest dość daleko. Klub z Andaluzji nadal przechodzi kurację uzdrawiająca po tym, jak został wystawiony do wiatru przez katarskiego szejka Al-Thaniego i z powodu długów odmówiono mu gry w europejskich pucharach. Malaga zbilansowała budżet na poziomie około 35 mln euro rocznie. Płaci zawodnikom na czas. Jeśli jednak pozyskuje piłkarzy, to głównie za darmo. Większe wydatki musi tam zatwierdzać kurator. Według naszych informacji, w tej chwili Malaga nie jest w stanie dać za Droppę więcej niż 300–500 tys. euro lub nawet spróbuje go wypożyczyć z opcją pierwokupu, tak jak kiedyś Bartłomieja Pawłowskiego z Widzewa – czytamy dzisiaj w Przeglądzie Sportowym. Zapraszamy na poniedziałkowy przegląd najciekawszych materiałów piłkarskich w pięciu różnych tytułach.
FAKT
W dzisiejszym Fakcie tylko to, co widzicie na jedynym poniższym screenie. Dwie strony. Na początek tekst o pieniądzach z UEFA – „Zarabiamy na krezusach”. Właściciele Legii, Lecha, Śląska i Piasta nie wydają więcej niż zarabiają, co przekłada się na całkiem niezłe nagrody finansowe.
Legia Warszawa – 261 520 euro. Lech Poznań, Śląsk Wrocław i Piast Gliwice – po 30 790 euro. To kolejne kwoty, które ostatnio trafiły na konto polskich klubów z UEFA. Tym razem chodzi o nagrodę za przestrzeganie zasad finansowego fair play (nie wydawaj więcej niż zarabiasz). Pieniądze na bonusy poszły z kar, które musiały zapłacić bogate europejskie kluby. – UEFA, wypłacając te pieniądze, chce docenić te kluby, który kwalifikują się do europejskich pucharów zachowując równowagę między przychodami a kosztami – tłumaczy sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki.
Grzegorz Wojtkowiak chciałby przez Lechię trafić do kadry. W Przeglądzie Sportowym jest o tym szerzej w formie wywiadu – wówczas zacytujemy. Teraz tylko fragment:
Przypuszczał pan w czerwcu, gdy w Gdańsku odbywało się zgrupowanie reprezentacji przed meczem z Litwą, że kilka miesięcy później nastąpi przeprowadzka do tego miasta na stałe?
– Wtedy na pewno nie. Miałem dość mocną pozycję w TSV 1860 Monachium i nie myślałem o zmianie klubu. Zmieniło się to dopiero minionej jesieni.
Gdy zaczął pan grać coraz rzadziej.
– Tak było, bo zaledwie dziewięć razy pokazałem się na boisku. Zmieniła się jednak koncepcja klubu. TSV chce stawiać teraz na młodszych piłkarzy, by móc ich później sprzedać z zyskiem. Tak zaczęło się dziać po tym, jak drużynę objął Markus von Ahlen. Poszedłem wówczas na rozmowę do dyrektora sportowego i chciałem poznać plany, jakie klub ma wobec mnie. Wspólnie uznaliśmy, że najlepszym wyjściem będzie zmiana otoczenia. Zwłaszcza że mój kończący się w czerwcu kontrakt i tak nie zostałby przedłużony.
W ramkach:
– Tragiczna śmierć Juniora Malandy
– Boban Jović zagra w Wiśle Kraków
A na koniec jeszcze Kamil Glik, który szaleje we Włoszech.
To był dla Glika mecz o dwóch obliczach, bo zaraz na początku po jego faulu na Jeremym Menezie sędzia przyznał gościom rzut karny. Piłkarz Torino złapał Francuza za koszulkę, a ten skwapliwie to wykorzystał i upadł. Poszkodowany nie zmarnował okazji. W końcówce Glik zrehabilitował się za tę pomyłkę. Z rzutu rożnego dośrodkował Bruno Peres, a Polak wyskoczył do główki i pokonał Diego Lopeza. Piąta bramka w tej edycji Serie A oznacza, że w pięciu najsilniejszych europejskich ligach nie ma skuteczniejszego stopera od Polaka. Wśród obrońców wyprzedzają go tylko zawodnicy z francuskiej Ligue 1 – Daniel Wass z Evian TG (osiem goli) i Paul-Georges Ntep z Rennes (siedem). Trzeba też dodać, że Glik zawstydza napastników swojego zespołu i jest najlepszym strzelcem Torino.
Skromniutkie wydanie Faktu. Zresztą – uprzedzamy – podobnie będzie w pozostałych gazetach.
GAZETA WYBORCZA
Dziś w Gazecie Wyborczej Sport.pl Extra, który zawsze proponuje nam co najmniej sześć stron o sporcie, ale dziś niewiele z tego to piłka. Fajną historię – zatytułowaną „Ziemia przeklęta” – opisuje Rafał Stec.
Sarsak jechał wówczas z kilkoma innymi piłkarzami ze Strefy Gazy na Zachodni Brzeg, gdzie podpisał właśnie kontrakt z nowym klubem, ale żołnierze uznali go za podejrzanego o terroryzm. I odwieźli czołgiem na policję. Następne trzy lata spędził więziony i torturowany. Czasem w rozpalonym metalowym pojemniku na pustyni, czasem w celi tak wymrożonej, że tracił z zimna przytomność. Czasem nie spał ogłuszany wylewającą się z głośników ciężką metalową muzyką, a czasem oślepiany światłem nie do zniesienia. Nigdy nie został oskarżony, nie stanął przed sądem, nie zobaczył adwokata ani żadnych dowodów swojej winy. Oni powtarzali, że jest dżihadystą, on upierał się, że uprawia sport, studiuje, wcale nie zajmuje się polityką. Wolność odzyskał, dopiero gdy rozpoczął głodówkę – trwała ponad sto dni – a w jego obronie interweniowali szef FIFA Sepp Blatter, szef UEFA Michel Platini, reprezentująca interesy zawodowych piłkarzy FIFPro, gwiazdy sprzed lat Eric Cantona i Lilian Thuram. Choć przebąkiwał o powrocie do futbolu, to nie miał szans – stracił połowę wagi, okresowo tracił wzrok i słuch, zwisanie na skrępowanych kajdankami rękach uszkodziło mu barki. Dziś ma 27 lat, mieszka w Londynie, sprzedaje falafele w budce na kółkach. Losy Sarsaka to osobista tragedia, ale również jeden z bezliku rozdziałów powikłanej historii reprezentacji Palestyny, zmagającej się dzień w dzień z przeszkodami nieznanymi żadnej innej drużynie narodowej na świecie, przez które wypada docenić, że ta reprezentacja w ogóle istnieje. A przecież w ubiegłym roku osiągnęła sukcesy i dziś debiutuje w mistrzostwach Azji!
O Franku Lampardzie i Manchesterze City – Michał Szadkowski.
Jeszcze przed chwilą słyszeliśmy, że było tak: latem Chelsea nie zaproponowała Anglikowi nowej umowy, więc ten podpisał dwuletni, obowiązujący od 1 sierpnia kontrakt z New York City FC. 37-letni pomocnik na debiut za oceanem miał czekać do 6 marca 2015 r., gdy wystartuje Major League Soccer. Za długo. By utrzymać formę, do końca roku został wypożyczony do Manchesteru City. Tu trzeba otworzyć nawias, bo jego decyzja wywołała sensację: Lampard to legenda Chelsea – tylko dwóch piłkarzy zagrało w niej więcej meczów, żaden nie strzelił tylu goli. Po opuszczeniu Londynu zawodnik obiecywał, że nie zagra w innym angielskim zespole, tymczasem zgodził się pracować dla głównego rywala Chelsea w walce o mistrzostwo. I to jak pracować! Do dziś w 20 meczach zdobył siedem bramek, jego gole dały City zwycięstwa z Sunderlandem i Leicesterem oraz – to chyba najbardziej zabolało kibiców ze Stamford Bridge – remis z Chelsea. Kilka tygodni temu City postanowiło zatem przedłużyć wypożyczenie do końca sezonu. I wtedy się okazało, że z tą transakcją jest jak z rozdawanymi za darmo samochodami na placu Czerwonym w Moskwie z Radia Erewan – nie chodziło o Moskwę, tylko o Leningrad, nie o plac Czerwony, tylko o plac Rewolucji, nie o samochody, ale o rowery, i nie rozdają, lecz kradną.
Nawet felieton Wojciecha Kuczoka nie traktuje dziś stricte o piłce.
SPORT
Szukamy piłki na łamach Sportu.
No i dziś niestety sama drobnica. Ciekawie wygląda jedna z mniejszych informacji – o nowym bramkarzu Piasta Gliwice, którym będzie młody Słowak Dobrivoj Rusov.
21-letni bramkarz Spartaka Trnawa był łączony z transferem do Lechii Gdańsk. Tymczasem niespodziewanie ma podpisać umowę z Piastem. Finalizacja transakcji może nastąpić bardzo szybko. Rusov w poniedziałek będzie przechodzić testy medyczne. Jeżeli ich wyniki będą pomyślne, słowacki golkiper podpisze trzyletni kontrakt. „Dobrivoj Rusov będzie grał w polskiej lidze, w Piaście Gliwice. Powodzenia w nowym klubie i żeby Polska była tylko przystankiem w dalszej karierze” – napisano.
W Kielcach czas na ratunowe obrady rady miejskiej. Czy dziś Korona dostanie pieniądze? Na razie niewiele w tej sprawie wiadomo. Sztab Piasta Gliwice nie zabrał na obóz Tomasa Doczekala i Mateja Izvolta – obaj muszą sobie szukać klubów.
W Górniku natomiast – najpierw pensje, później ugody.
Piłkarze dostali do wyboru dwie propozycje zrealizowania finansowych zaległości. Obie wiążą się jednak z rezygnacją z części należnych im pieniędzy. Pierwsza, bardziej drastyczna, zakłada wypłacenie zaległości gotówką w okolicach marca, ale pod warunkiem zrzeczenia się z 25-30 procent pieniędzy. Wtedy jednak jednorazowo piłkarze dostaliby całą kwotę. Druga to rezygnacja z 10 procent i otrzymanie w zamian gwarantowanych przez miasto obligacji, które chce wypuścić spółka. W tym wypadku pieniądze miałby trafić do piłkarzy w ciągu trzech najbliższych lat. – Druga propozycja jest do przyjęcia, choć oczywiście chciałbym w tej formie dostać 100 procent należności. O tym możemy jednak rozmawiać. Skoro miasto jest gwarantem, to prędzej czy później zaległości zostaną spłacone. Siądziemy jednak do rozmów jeżeli dostaniemy zaległe pensje – mówi nam jeden z piłkarzy Górnika. Zawodnicy chcą, by klub do końca stycznia wypłacił im dwie zaległe pensje. Wtedy będą rozmawiać o ugodach. Czasu jest więc niewiele, tym bardziej, że 24 stycznia Górnik wylatuje na zgrupowanie do Turcji. Czyli tak naprawdę w ciągu dwóch tygodni musi dojść do porozumienia z wszystkimi zawodnikami. Zresztą wymogli licencyjne zakładają, że do końca pierwszego miesiąca roku klub musi zawrzeć wszystkie ugody.
W ramkach:
– Gierka Podbeskidzia bez Demjana
– Malaga zainteresowana Droppą
– Bielik poleciał do Hamburga.
Nic nowego. Mamy też zestawienie wszystkich zimowych roszad klubowych – niczym na 90minut.pl i jeszcze parę szczegółowych informacji na ten temat z Ruchu.
Działacze mają nadzieję, że przyjedzie Kamil Mazek. 20-letni skrzydłowy Legii Warszawa był ostatnio na wypożyczeniu w Dolcanie Ząbki. Dzisiaj spodziewany jest Rafał Grodzicki. Grodek dogadał się z działaczami Ruchu, ale prowadzi rozmowy ze swoim obecnym pracodawcą w sprawie wcześniejszego rozwiązania kontraktu. Śląsk Wrocław chce go puścić, ale pod warunkiem, że zrezygnuje z przysługujących mu do końca umowy, czyli do czerwca, pensji. Sztab szkoleniowy czeka również na napastnika Stali Stalowa Wola, Łukasza Sekulskiego. Zgrupowanie w Kamieniu potrwa do soboty.
SUPER EXPRESS
Z Super Expressu, poza krótkimi podsumowaniami weekendu w Europie, kawałkami typu Glik – najskuteczniejszy obrońca w Europie, zainteresował nas Andrzej Iwan. Ten jak wiadomo zna pierwszą ligę jak własną kieszeń i ma sporo spostrzeżeń. Kto powinien trafić ligę wyżej?
Pietrzak to kalka Łukasza Brozia. A skoro w wieku 29 lat Broź został wyróżniającym się piłkarzem Legii i trafił do reprezentacji. Myślę, że Pietrzak śmiało może pójść w jego ślady. Prezesi klubów Ekstraklasy muszą sięgnąć po tego chłopaka – twierdzi Iwan. Byłej gwieździe Wisły Kraków wpadł też w oko inny defensor, Bartosz Jaroch z Olimpii Grudziądz. – Jego atutem jest wiek, w styczniu skończy dopiero 20 lat, ale nie tylko o lata tu chodzi. Już jest jednym z najlepszych obrońców pierwszej ligi. Ciekawa przyszłość czeka też jego rówieśnika, Dawida Szymonowicza ze Stomilu Olsztyn. To defensywny piłkarz, ale lubiący i umiejący grać do przodu. Duży talent – twierdzi „Ajwen”. Kto jeszcze? – Będę się upierał, że Rafał Grzelak z Dolcanu Ząbki. OK, ma prawie 27 lat, nie wyszło mu w Podbeskidziu, ale dla mnie, i proszę się nie śmiać, to chłopak z potencjałem nawet na reprezentację. Nie rozumiem, dlaczego do tej pory nie „odpalił”, to niewytłumaczalne, że chłopak z takimi umiejętnościami nie błyszczy, tak jak powinien. Wciąż jednak wierzę, że się obudzi. Wysokie notowania u Iwana ma też Mateusz Szczepaniak z Miedzi Legnica.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Weekendowa gala wydarzeniem numer jeden dla PS.
Tematy piłkarskie zaczynają się od 22. strony. No i dość szybko się kończą. Na początek wskazane przypomnienie. Złota Piłka – to dziś poznamy nazwisko zdobywcy tej prestiżowej nagrody. Najwyżej stoją oczywiście akcje Cristiano Ronaldo.
Dzieje się w piłce zagranicznej. Wenger usadził Szczęsnego.
Początek końca, czy tylko kolejna drobna nauczka? Menedżer Kanonierów Arsene Wenger postanowił jednak podwójnie ukarać Wojciecha Szczęsnego za ostatnie wpadki w (i po) meczu z Southampton. Za palenie papierosa w szatni wlepił mu grzywnę w wysokości 20 tysięcy funtów. Uznał też, że reprezentantowi dobrze zrobi odpoczynek od występów. We wczorajszym spotkaniu ze Stoke w pierwszej jedenastce wybiegł dotychczasowy zmiennik Polaka, David Ospina, Szczęsny musiał przełknąć gorzką pigułę i obejrzeć mecz z perspektywy ławki. I niewykluczone, że chwilę posiedzi, bo Kolumbijczyk zachował czyste konto, a Arsenal rozbił rywali 3:0. – To była decyzja dotyczące tego konkretnego spotkania. Nie myślałem jeszcze o tym co zrobię w następnym. Sytuacja w drużynie jest taka, że numerem 1 jest Szczęsny, który konkuruje z Ospiną i (Emiliano) Martinezem – powiedział po meczu Wenger. Podobnie jak na piątkowej konferencji, starał się jak najszybciej uciąć ten temat. – Nie chcę o tym za dużo mówić. Im więcej powiem, tym mniej będzie w tym informacji.
Podobnych powodów do zmartwień nie ma bynajmniej Kamil Glik…
Trener Torino Giampiero Ventura jest zachwycony strzelecką formą Glika. – Pięć goli to jak na obrońcę ładny wynik – chwali Polaka. Dla turyńczyków był to szósty z rzędu mecz bez porażki we wszystkich rozgrywkach, ale aż cztery z tych spotkań zremisowali. Dzielą się punktami zbyt często, by marzyć o pogoni za zespołami walczącymi o prawo gry w europejskich pucharach. Dodatkowym smaczkiem sobotniego meczu mógł być występ Alessio Cerciego. Skrzydłowy, który w styczniu trafił do Milanu na zasadzie wypożyczenia z Atletico Madryt, jeszcze w zeszłym sezonie był wyróżniającym się piłkarzem Torino. Jesień miał fatalną. Hiszpański klimat mu nie posłużył. Teraz Cerci próbuje odbudować się w Mediolanie, ale Inzaghi nie dał mu szansy gry przeciwko byłym kolegom i pozostawił go na ławce rezerwowych. – Przyszedł potem do szatni się przywitać. Powiedziałem mu: Drogi Alessio, jesteś idiotą.
Możecie poczytać też teksty zagraniczne o:
– Śmiertelnym wypadku Juniora Malandy
– Bale’u, którego trzeba wychować. CR7 się wścieka
– O kryzysie w Paris Saint Germain.
O większości polskich tematów już wspominaliśmy. W ramce wzmianka o Krystianie Bieliku, który dostał zaproszenie na rekonesans do HSV Hamburg. Niemcy mają nadzieję, że ich wybierze, choć sam zawodnik zdaje się być zdecydowany na Arsenal.
Czas na wspomnianą rozmowę z Wojtkowiakiem.
Czym kierował się pan przy wyborze Lechii jako nowego miejsca pracy?
– Działacze tego klubu byli najbardziej konkretni. Miałem dwie inne oferty z Polski, ale szybko podjąłem decyzję, by przejść do drużyny z Gdańska. Fajnie, że rozmowy między klubami potoczyły się szybko i po pomyślnym przejściu testów medycznych mogłem podpisać kontrakt ważny do czerwca 2017 roku. Decyzję o powrocie do kraju podjąłem także ze względu na dzieci.
Przed sezonem w Gdańsku były wielkie oczekiwania, tymczasem zespół zajmuje 13. miejsce. Czego spodziewa się pan wiosną w wykonaniu Lechii?
– Na pewno nie przewiduję rozpaczliwej obrony przed spadkiem. Moim zdaniem miejsce w tabeli nie oddaje potencjału, jaki drzemie w drużynie. Celem będzie walka o czołową ósemkę i mimo straty punktowej jest to do zrealizowania. Ważny będzie początek wiosny. Potrzebujemy serii dwóch, trzech zwycięstw.
Malaga chce Droppę ze Śląska, ale… Nie wiadomo czy ją stać.
Do finalizacji transferu wciąż jest dość daleko. Klub z Andaluzji nadal przechodzi kurację uzdrawiająca po tym, jak został wystawiony do wiatru przez katarskiego szejka Al-Thaniego i z powodu długów odmówiono mu gry w europejskich pucharach. Malaga zbilansowała budżet na poziomie około 35 mln euro rocznie. Płaci zawodnikom na czas. Jeśli jednak pozyskuje piłkarzy, to głównie za darmo. Większe wydatki musi tam zatwierdzać kurator. Według naszych informacji, w tej chwili Malaga nie jest w stanie dać za Droppę więcej niż 300–500 tys. euro lub nawet spróbuje go wypożyczyć z opcją pierwokupu, tak jak kiedyś Bartłomieja Pawłowskiego z Widzewa. – Wiem tylko tyle, że w poniedziałek mają być jakieś rozmowy. Sam jestem ciekaw, co z tego wyniknie. Jeśli nic, to nie będę chodził i narzekał, bo nie mam prawa mówić, że w Śląsku jest mi źle. Trenuję z drużyną we Wrocławiu na sto procent. W tej chwili tak jak koledzy normalnie przygotowuję się do rundy wiosennej.
Wszystko wskazuje z kolei na to, że pierwszym zimowym wzmocnieniem Wisły Kraków będzie Boban Jović. Sam zawodnik doszedł już do porozumienia z klubem.
Jego umowa wygasa w czerwcu, więc Olimpija Ljubljana nie będzie stawiać wygórowanych żądań. – Kwota rzędu 30–50 tys. euro z pewnością załatwi sprawę – mówi osoba dobrze zorientowana w kwestii tego transferu. Taki wydatek powinien zostać zaakceptowany przez Wisłę nawet w obecnych kłopotach finansowych. Zresztą słoweński klub również przechodzi kryzys, chyba nawet poważniejszy niż ten, z którym radzą sobie w Krakowie. Olimpija już raz zbankrutowała – w 2004 roku musiała rozpoczynać rozgrywki od IV ligi – i nikt nie chce powtórki.