Co pół roku sytuacja się powtarza – trener po nieudanym starcie rundy mówi, że potrzebuje czasu, bo drużyna musi się zgrać, bo zbyt późno dostał nowych piłkarzy. Dlatego za każdym razem, jeszcze przed startem okresu przygotowawczego, występuje przed szereg z hasłem: „na pierwszy obóz chciałbym zabrać wszystkich nowych zawodników”. Ilu znacie takich, których życzenie zostaje spełnione? My tej zimy jednego. Kamila Kieresia.
Sebastian Olszar, Arkadiusz Piech, Seweryn Michalski, Maciej Małkowski i Robert Dadok. W Bełchatowie zakontraktowali już pięciu nowych chłopaków, o umowę szóstego (Grzegorza Piesio z Dolcanu) – by weszła w życie teraz, a nie dopiero od lipca – się starają, no i dopinają jeszcze jeden transfer. A teraz, jak się dowiedzieliśmy, o pół roku zostało przedłużone wypożyczenie Pawła Komołowa.
Prezesi co najmniej kilku klubów dopiero wrócili z urlopów, jeszcze nie mają rozeznania w sytuacji, Cracovia jedynie zapowiada „pierwszy transfer do środy”, a w Bełchatowie temat zimowych wzmocnień powoli zamykają. Biorąc pod uwagę, że w GKS-ie żadnej rewolucji nie potrzebował – w przeciwieństwie np. do Zawiszy z czterema podpisanymi zawodnikami – jest to sytuacja niespotykana. I przede wszystkim godna pochwały.
W Bełchatowie, i nie jest to żadna tajemnica, możliwości mają bardzo skromne. W klubie zatrudnionych jest dwóch skautów – jeden nadzoruje Słowację, drugi (Jacek Berensztajn) rynek polski i to on wypatrzył 18-letniego Dadoka w Stadionie Śląskim Chorzów. Za same transfery odpowiedzialni są tylko trener Kamil Kiereś i prezes Marcin Szymczyk. Obaj panowie blisko ze sobą współpracują, wszystko regularnie omawiają. To, że temat sprowadzenia Piecha pojawił się już w listopadzie, to właśnie ich zasługa. Tak jak i pięciu kolejnych podpisanych w ostatnich dniach piłkarzy, włącznie z Piesio od lipca. A ci, którzy przychodzą, to nie są ludzie z przypadku: był problem ze skrzydłowymi przez kontuzje Maka i Wrońskiego i jedynym napastnikiem Ślusarski, to doszło kilku ofensywnych. Proste i logiczne.
Cała ta sytuacja pokazuje, że jeśli tylko się chce (i trochę umie), to można. Brawo!