Reklama

Ruch wreszcie zarobi na transferze. Kamiński w poniedziałek leci do Japonii

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

09 stycznia 2015, 16:16 • 3 min czytania 0 komentarzy

Mamy już kilkunastu Japończyków w polskiej lidze, to teraz pierwszy raz po latach będziemy mieć Polaka w Japonii. Krzysztof Kamiński, bramkarz Ruchu Chorzów, w poniedziałek leci na testy medyczne do Jubilo Iwata. Klubu z drugiej ligi, który na pół roku przed wygaśnięciem obecnego kontraktu Kamińskiego, postanowił dać zarobić i klubowi, i samemu piłkarzowi.

Ruch wreszcie zarobi na transferze. Kamiński w poniedziałek leci do Japonii

Do tej pory japoński rynek był dla zawodników z Polski zamknięty na cztery spusty. Nie mieliśmy tam nikogo, bodajże od czasów Piotra Sowisza i Piotra Świerczewskiego. Ten drugi zresztą przekonuje dziś na łamach katowickiego „Sportu”, że nie ma piękniejszego kraju do życia…

Kamiński w Jubilo Iwata – dziwny transfer. Prawie tak zaskakujący jak Mączyński w chińskim Guizhou Renhe. Chociaż – nie uprzedzając faktów – niewykluczone, że nie ostatni z Polski do tego samego klubu.

Kamiński został Japończykom polecony przez agencję menedżerską. Nie obserwowali go na żywo, chociaż przy pomocy dostępnych dziś na rynku programów skautingowych przeanalizowali prawie wszystkie jego mecze w tym sezonie i chłopak rzekomo bardzo się spodobał. Na tyle, że zaoferowali mu trzyletni kontrakt i pensję, która kilkukrotnie przebija jego dotychczasowe zarobki w Ekstraklasie (w Ruchu Chorzów było to w granicach 15 tysięcy złotych miesięcznie).

Zapłacą też klubowi, co w przypadku Ruchu nie zdarzyło się mniej więcej… od 1979 roku. Nie żartujemy. Jeśli prześledzimy dziesięć ostatnich okienek transferowych, to okaże się, że chorzowianie godnie zarobili tylko na czwórce zawodników – i to dzięki fantazji dwóch wariatów. Dzięki Wojciechowskiemu, który zgarnął do Polonii Brzyskiego, Sadloka i Sobiecha, no i na Turkach z Sivassporu, gdy ci połakomili się na Piecha. Teraz wpadnie jeszcze niespodziewany przelew z Azji, którego obiektywnie trudno było się spodziewać – pół roku przed tym, jak Kamiński mógłby zostać wolnym zawodnikiem.

Reklama

Liga japońska… Gdybyśmy mieli wskazać piłkarza spoza Azji, który wybił się tam w ostatnich kilku latach, to na szybko, bez sprawdzania, na myśl przychodzi nam jedynie Hulk. Lepiej wygląda to w przypadku rodowitych graczy, którzy monitorowani są regularnie i w samej Bundeslidze mamy ich trzynastu.

Zresztą, może trzeba mierzyć siły na zamiary. Kamiński ma 24 lata. Doszedł do pewnego poziomu w ekstraklasie – w ostatnich miesiącach całkiem solidnego. Jasne, że mógł tu dalej bronić, zastanawiać się czy w kolejnym miesiącu przyjdzie pensja, czy wystarczy tylko na nieposolone frytki. Mógł liczyć, że kiedyś doczeka się transferu, jaki stał się udziałem choćby Rafała Gikiewicza – do drugiej Bundesligi. Może do silniejszego klubu w Polsce. Ale jak trudno się zachwycać, tak i trudno ten ruch ganić. Wybrał przygodę, wybrał przyzwoite pieniądze, jakich w Polsce mógłby nie zarobić (nawet biorąc pod uwagę koszty życia), dobrą organizację – bo pod tym względem Azjaci mają absolutnego bzika i niczego mu tam raczej nie zabraknie. Będzie miał i mieszkanie, i warunki, i pomocną dłoń od ludzi z klubu. Łatwo oczywiście nie będzie, choćby z tego względu, że w kadrze jego nowego zespołu nie ma ani jednego Europejczyka – tylko Japończycy i przybysze z Brazylii.

Nie będziemy się wymądrzać, że znamy tę ligę jak własną kieszeń. Zwłaszcza drugą, do której w 2013 roku spadło Jubilo Iwata. Klub z naprawdę dużymi tradycjami, czterokrotny mistrz kraju, założony przez Yamahę. Paradoksalnie, na pierwszy rzut oka, prezentuje się całkiem nieźle. Zwłaszcza pod względem zainteresowania i frekwencji na trybunach, często przekraczającej 10 tysięcy ludzi.

W grudniu Jubilo Iwata przegrało walkę o powrót do elity. W barażach – gola na 1:2 w rewanżu tracąc zresztą już w doliczonym czasie, po strzale głową w wykonaniu… bramkarza.

Nowy sezon rusza na początku marca. Gra toczy się systemem wiosna – jesień.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Amorim: Nie przyszedłem na Old Trafford dla kasy. Inni dawali trzy razy więcej

Paweł Wojciechowski
0
Amorim: Nie przyszedłem na Old Trafford dla kasy. Inni dawali trzy razy więcej
Niemcy

W Niemczech chwalą Grabarę. „Ma duży wpływ na kolegów”

Szymon Piórek
1
W Niemczech chwalą Grabarę. „Ma duży wpływ na kolegów”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...