Reklama

W polskiej prasie plaża. Dziś możemy nawet poznać nowego Deynę…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

03 stycznia 2015, 12:10 • 11 min czytania 0 komentarzy

Chętnie byśmy jakimś konkretnym materiałem was powitali, ale poza niezłą sylwetką nowego prezesa Wisły  (którego na Weszło przedstawiliśmy już we wrześniu) ciężko znaleźć coś godnego uwagi. Możliwy transfer Mili? Było, wiadomo, że to duża kasa. Bielik? Nie wiadomo, co z nim będzie dalej. Legia? Na razie z nikim nie rozmawia. Korona? Jest źle, ale na razie bez nowych informacji. W skrócie: plaża i sezon ogórkowy.

W polskiej prasie plaża. Dziś możemy nawet poznać nowego Deynę…

FAKT

W Fakcie jedna strona o piłce, co pokazuje: dziś szału raczej nie należy się spodziewać.

Szczęsny traci swoją pozycję. Tabloid pyta: czy to wina miłości?

W życiu prywatnym wszystko gra, za to na boisku już nie za bardzo. Wojciecha Szczęsnego (25 l.) najwyraźniej rozkojarzyła miłość do pięknej piosenkarki Mariny Łuczenko (26 l.), przez co może stracić miejsce w bramce Arsenalu. W czwartkowym meczu z Southampton reprezentant Polski zawalił dwa gole i Kanonierzy przegrali 0:2, tym samym spadając na szóste miejsce w tabeli Premier League. Menedżer zespołu z Londynu Arsene Wenger (66 l.) nie krył irytacji postawą Szczęsnego. – Nie chcę rozmawiać o Wojtku – stwierdził francuski szkoleniowiec na konferencji prasowej. Dziennikarze brytyjskich mediów zgodnie uznali, że golkiper biało-czerwonych był najgorszym piłkarzem zawodów.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

A Mateusz Borek w cotygodniowym felietonie pisze: 700 tys. euro za Milę? Lepiej wziąć Klicha!

Lecha Gdańsk dalej chce robić transfery. Tym razem padają nazwiska Jakuba Wawrzyniaka, Sławomira Peszki, Tomasza Kupisza, Sebastiana Mili i Marco Paixao. Gdyby spojrzeć na te nazwiska i wyłączyć z nich Paixao, widać, że Lechia nie chce już tworzyć futbolowej Wieży Babel, a zamiast tego woli iść w stronę stworzenia polskiego projektu. (…) Sebastian Mila. To świetny chłopak, z charakterem, który niespodziewanie przeżył przygodę życia. Ale spójrzmy na fakty – Mila ma już 33 lata, a Lechia za piłkarza, którego już później raczej nie sprzeda, miałaby wyłożyć albo 700 tysięcy euro w dwóch ratach, albo 500 tys. w jednej. To zdecydowanie za dużo. Ten klub za podobne pieniądze może do siebie ściągnąć zawodnika młodszego o 7-10 lat. Wiecie, co ja bym zrobił? Spróbował podpisać czteroletni kontrakt z Mateuszem Klichem.

SUPER EXPRESS

Mazlum chce być jak Deyna – rzuca się w oczy tekst właściwie na całą stronę. Pytacie, kim jest Mazlum? Dobre pytanie.

Ma zaledwie 15 lat i 180 cm, a już interesują się nim Hannover i Borussia Dortmund. Niektórzy porównują Mazluma Abula do. Kazimierza Deyny. A gra dla Polski, bo dwadzieścia lat temu jego ojciec Sulejman (40 l.) schronił się w naszym kraju przed tureckim więzieniem. – Przyjęcie piłki, oczy dookoła głowy, spokój i umiejętność czytania gry. Jakby był klonem Deyny. Od Kazika różni się tylko tym, że trzy razy więcej biega po boisku – charakteryzuje Mazluma agent piłkarski Janusz Oster. Niedawno Mazlum był na badaniach wydolnościowych u dr. Leszka Dyi w Piekarach Śląskich. – W tym samym czasie u doktora Dyi ćwiczył też Łukasz Piszczek. Kiedy zobaczył wyniki badań wydolnościowych Abula, aż złapał się za głowę, tak dobrych jeszcze nie widział – opowiada Oster. Uzdolnionego chłopca na serię treningów zaprosił już niemiecki Hannover, wiadomo, że jego postępy monitorują również skauci Borussii Dortmund. – Mazlum jest niezwykle odporny psychicznie, waleczny, bardzo odpowiedzialny na boisku. To reżyser naszej gry – charakteryzuje rozgrywającego Polonii Warszawa jego klubowy trener Michał Maliszewski. Mazlum Abul zaczynał karierę w Drukarzu Warszawa. Co roku zbierał nagrody za tytuł króla strzelców, dostrzegli go trenerzy Polonii Warszawa, przeszedł do tego klubu za… 1500 złotych. – Mazlum w języku Kurdów znaczy król, lider. Mam nadzieję, że syn kiedyś takim liderem stanie się na boisku – z dumą w głosie mówi ojciec zawodnika, który dwadzieścia lat temu musiał uciekać z Bingol, miasteczka oddalonego o 1500 km od Stambułu. – Groziło mi więzienie za udział w kurdyjskiej partyzantce – opowiada. – Moi kuzyni, którzy mieli mniej szczęścia, trafiali za kraty na 15-20 lat.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

A w Koronie coraz ciekawiej… Czy prezes okradał klub?

Były prezes Korony Kielce Tomasz Ch. jest podejrzany o oszustwo i przywłaszczenie 200 tysięcy złotych. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił już do sądu. Tomasz Ch. nie przyznaje się do winy. Ch. rządził Koroną od czerwca 2010 do marca 2014 roku. Prokuratura zarzuca mu, że w marcu ubiegłego roku zawarł umowę z jedną z kieleckich hurtowni sprzętu sportowego prowadzoną przez Łukasza O. Na jej mocy Łukasz O. dostarczył Koronie sprzęt piłkarski za 150 tys. zł. Klub od razu przelał za tę usługę pieniądze. Podejrzenia śledczych wzbudził fakt, że zaraz potem Tomasz Ch… pożyczył całą kwotę od właściciela hurtowni! Ponoć na organizację wyjazdu do Włoch i znalezienie sponsora strategicznego dla klubu. Pożyczka nigdy nie została zwrócona, sponsor nie został znaleziony.

SPORT

Oto okładka Sportu.

Image and video hosting by TinyPic

To będzie dobry rok – brzmi tytuł o śląskich klubach. Oto tekst, w którym – jak pisze autor – z przymrużeniem oka przewiduje się wydarzenia w 2015 roku.

Piłkarze Ruchu dzięki wylanemu potowi na obozie w Turcji, wiosną na boiskach ekstraklasy radzą sobie wyśmienicie. Wygrywają najważniejsze mecze i wydostają się ze strefy spadkowej. Do grupy mistrzowskiej brakuje im niewiele, ale w grupie spadkowej pokazują wszystkim, gdzie ich miejsce, notując siedem zwycięstw z rzędu. Na trybunach stadionu przy ul. Cichej znów pojawia się transparent z napisem „Waldek King”.

No, jak na nasze, to ktoś to oko mocno przymrużył…

Image and video hosting by TinyPic

A o Sebastianie Mili możemy przeczytać, że wywołana cena jest cokolwiek ekskluzywna.

– Polska liga wciąż jest przewartościowana, zarówno jeśli chodzi o wysokość kwot płaconych piłkarzom, jak i o ewentualne sumy transferowe – ocenia prezes Podbeskidzia Bielsko-Biała, Wojciech Borecki. – Nieprzypadkowo większość zmian barw to transakcje bezgotówkowe, czyli angaż piłkarzy z kartą na ręku. A dwa-trzy miliony złotych to nie jest cena na rynek wewnątrzkrajowy; to może być oferta wyłącznie dla którejś z „ekskluzywnych” lig europejskich. – Sporo… – Michał Globisz o (rzekomej?) ocenie wartości Mili, dokonanej przez Śląsk, nie wypowiada się szerzej. Przypomina za to, że to temat powrotu Sebastiana nad morze ma już kilkunastoletnią historię… – On w Lechii zakochany był od pierwszego dnia, w którym do niej trafił (jako nastolatek – dop. red.). Tu, w gdańskim SMS-ie, poznał większość kolegów z ówczesnej reprezentacji juniorskiej, tu dostał szansę debiutu w piłce seniorskiej i nawet od razu strzelił w nim gola w ówczesnej II lidze. Już wtedy mówił, że chciałby karierę skończyć właśnie w Lechii…

Trudny interes, czyli wcale nie jest łatwo sprzedać w Polsce piłkarza. Wiedzą o tym też w Ruchu,.

Każdy prezes liczy na sprzedaż piłkarzy z dużym zyskiem. Jest to bardzo trudne, o czym na własnej skórze przekonali się działacze „Niebieskich”. Odkąd po przymusowej banicji Ruch powrócił do piłkarskiej elity, czyli od 2007 roku, przez chorzowski klub przewinęło się wielu zawodników. Niemal w każdym okienku transferowym „Niebieskich” opuszczali ważni i mniej ważni zawodnicy. Wielkich, spektakularnych sprzedaży było kilka, lecz ostatnio na Cichej utrzymuje się tendencja do oddawania piłkarzy za darmo. (…) Tej zimy działaczy czekają trudne negocjacje i jeszcze trudniejsze decyzje. 30 czerwca 2015 roku wygasają umowy z praktycznie wszystkimi najważniejszymi zawodnikami. W tym gronie są piłkarze, na których można by zarobić. Chodzi m.in. o Grzegorza Kuświka, Filipa Starzyńskiego, Bartłomieja Babiarza, Daniela Dziwniela czy Krzysztofa Kamińskiego. Każdy z nich jest już kuszony przez inne kluby. Działacze Ruchu chcieliby przedłużyć z nimi umowy lub sprzedać ich teraz, aby zarobić jakiekolwiek pieniądze. – W ciągu ostatnich sześciu lat, podczas każdej przerwy w rozgrywkach słyszę, że trzon drużyny może pójść w rozsypkę. Było tak za czasów gry Andrzeja Niedzielana, Artura Sobiecha czy Arkadiusza Piecha. My jednak potrafimy znaleźć piłkarzy, którzy godnie zastępują odchodzących. Zresztą nie otrzymaliśmy jeszcze oficjalnie żadnej oferty. Prowadzimy negocjacje z naszymi zawodnikami. Złożyliśmy oferty przedłużenia umów i rozmawiamy – przyznaje prezes Dariusz Smagorowicz. Według naszych informacji Filip Starzyński nie przystał na propozycję Ruchu, który proponował przedłużenie kontraktu. Jak postąpią inni?

Image and video hosting by TinyPic

Poza tym:
– Bielik zamiast do Londynu to do Rzymu?
– Piast szuka sponsora
– Podbeskidzie czwartą siłą w Polsce

Z kolei Górnik nie wie, co ze zgrupowaniem.

W poniedziałek zapadnie decyzja dotycząca pierwszego w tym roku zgrupowania zabrzan. Dziś wyjazd w Tatry jest mało prawdopodobny. Plan był i wciąż jest następujący – najpierw zgrupowanie w Zakopanem, gdzie zabrzanie mieli spędzić niespełna tydzień, a potem wylot do Turcji na najważniejszy obóz przed inauguracją ligi, bo połączony z rozegraniem kilku wartościowych sparingów. O ile na południe zabrzanie na pewno polecą, to zgrupowanie w Tatrach stoi pod bardzo dużym znakiem zapytania. Było tak zresztą od początku ustalania kalendarza zimowych przygotowań, ale łudzono się, że ostatecznie wyjazd do Zakopanego dojdzie do skutku. – W poniedziałek zapadnie ostateczna decyzja. Dziś niczego jeszcze nie chciałbym przesądzać – mówi Krzysztof Grabowski, wiceprezes zarządu Górnika. Koszt pobytu w Zakopanem to kilkadziesiąt tysięcy złotych, które można wydać na inne cele. Pytany o wyjazd w Tarty Józef Dankowski, trener Górnika, mówi: – Od początku nie było gwarancji, że tam pojedziemy, więc braliśmy pod uwagę wariant zastępczy, czyli zgrupowanie w Zabrzu. Jego koszt na pewno będzie mniejszy, choć też trzeba wydać trochę pieniędzy na hotel, boiska czy odnowę. Czekamy do poniedziałku, bo w środę spotykamy się z zespołem na pierwszych w tym roku zajęciach. Wtedy chcemy mieć już wszystko dopięte na ostatni guzik – mówi trener Dankowski. Robert Warzycha wciąż jest w Stanach Zjednoczonych, skąd wraca do Polski w poniedziałek.

PRZEGLĄD SPORTOWY

A tak nas wita PS.

Image and video hosting by TinyPic

Krzysztof Stanowski pisze o żebraku w Koronie.

Możliwy upadek Korony Kielce byłby bardzo złą wiadomością, gdyby nie oznaczał po prostu… normalności. Bo to całkiem normalne, że miasto nie dopłaca ośmiu milionów rocznie do funkcjonowania klubu piłkarskiego. U nas w Polsce normalność nie jest szczególnie popularna, morze publicznych pieniędzy płynie prosto na konta zawodników, a przeróżne dotacje są kroplówką podtrzymującą przy życiu zupełnie chore organizmy. Cały kraj utrzymuje piłkarzy i zapewnia im bardzo komfortowe życie. A że pieniądze nie rosną na drzewach – piłkarze są utrzymywani kosztem innych grup społecznych, zazwyczaj bardziej pożytecznych. Jeśli prezes Korony Kielce potrzebuje dodatkowych ośmiu milionów z miejskiej kasy, to znaczy, że jest niegospodarny. Nie ma żadnego uzasadnienia, by wydawać na futbol aż tyle pieniędzy. Jeśli porozmawia z właścicielem dowolnego klubu pierwszej ligi, to powie, że budżet na poziomie pięciu milionów złotych pozwala na skuteczną walką o ekstraklasę. Może jestem naiwny, ale moim zdaniem, jeśli da się do ligi awansować za pięć milionów, to da się w niej też za pięć utrzymać. Albo za sześć. No, góra za siebie. Pewnie taki niskobudżetowy zespół nie osiągnie wielkich sukcesów, ale nie musi przynosić wstydu.

Image and video hosting by TinyPic

Dobra wiadomość dla polskich klubów – UEFA płaci za lojalność.

Ponad 600 tysięcy euro, czyli 2,5 mln złotych przekaże UEFA polskim klubom ekstraklasy ze specjalnego funduszu wspierającego drużyny, które nie grają w fazie grupowej Ligi Mistrzów. – Pieniądze z UEFA podzielimy po równo. Na konto klubów z najwyższej klasy rozgrywkowej trafi po około 37 tysięcy euro – mówi sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki. Sprawdziliśmy – każdy klub otrzyma dokładnie 37 695 euro. Taką uchwałę przyjął już zarząd PZPN, bo to za jego pośrednictwem pieniądze (Ekstraklasa SA jako spółka zawodowych klubów dla UEFA nie jest odpowiednim partnerem do takich finansowych transakcji, natomiast zawsze jest nim krajowa federacja) będą przekazywane ligowcom. Wypłata tradycyjnie odbywa się z rocznym poślizgiem, czyli w tej chwili dotyczy drużyn, które w najwyższej klasie rozgrywkowej występowały w poprzednim sezonie. Oznacza to, że tym razem nic nie dostaną Górnik Łęczna i PGE GKS Bełchatów w przeciwieństwie do Zagłębia Lubin i Widzewa Łódź, które obecnie grają w pierwszej lidze. Ostatecznie wszystkie kwoty zostaną wypłacone w złotówkach w przeliczeniu według oficjalnego kursu NBP. Pieniądze mają charakter dotacji celowej – powinny być przeznaczone na szkolenie młodzieży. Wysokość kwot nie powala z nóg (choć w przypadku np. poważnie zadłużonego Górnika Zabrze czy wspomnianego Widzewa będzie istotnym punktem w budżecie), ale na pewno nikt nimi nie pogardzi. Łatwo wyliczyć, że miesięczna dotacja wynosi ponad 3 tys. euro. A to powinno wystarczyć na opłacenie nawet kilku trenerów pracujących z młodzieżą albo zorganizowanie paru obozów lub zakup sprzętu piłkarskiego.

Co dalej z Bielikiem? Nie wiadomo. Wzmocnienia Legii? Raczej brak.

To ma być spokojna zima w Legii. Szefowie mistrza Polski nie planują spektakularnych ruchów transferowych. Wszystko będzie uzależnione od tego, czy któryś z podstawowych zawodników opuści zimą zespół. Na razie na to się nie zanosi. W ostatnich tygodniach pojawiło się kilka plotek o zainteresowaniu działaczy piłkarzami z zagranicy. Ostatnim z zawodników łączonych z Legią był reprezentant Albanii Armando Vajushi. Skrzydłowy Liteksu Łowecz powiedział, że ma ofertę z warszawskiego klubu. Te informacje zdementował jednak prezes mistrza Polski Bogusław Leśnodorski. – Nie prowadzimy rozmów z tym piłkarzem – stwierdził współwłaściciel Legii. Wcześniej Leśnodorski zaprzeczał informacjom o rozmowach z obrońcą Dinama Zagrzeb Luisem Ibanezem. – Menedżerowie często wypuszczają takie informacje, żeby podbić cenę za swojego zawodnika. Plotek jest dużo, ale rzadko mają one cokolwiek wspólnego z prawdą – tłumaczy Leśnodorski. Obecnie działacze nie prowadzą negocjacji z żadnym piłkarzem.

Image and video hosting by TinyPic

Poza tym:
– Skorża chce poprawić grę w obronie
– Polczak w styczniu podpisze kontrakt z Cracovią
– Dźwigała trenerem Dolcanu
– Od Kupisza do Peszki: to lista życzeń Lechii

Golkiper z teką prezesa – to o Robercie Gaszyńskim, nowym szefie Wisły.

Kopnąłem piłkę w samo okienko, odbiła się od poprzeczki, a potem od linii bramkowej. Byłoby to pewnie gol sezonu, gdyby nie to, że strzeliłem w kierunku własnej bramki – mówi Marek Motyka. Mecz Legia – Wisła w 1989 roku, w bramce krakowian Robert Gaszyński. Wyczyniał cuda, by zatrzymać tę piłkę i zapobiec katastrofie. Nie udało się. Wkrótce znów będzie się gimnastykował, by uratować Wisłę. Tym razem jednak już nie w krótkich spodenkach, ale pod krawatem, nie w rękawicach bramkarskich, lecz zza biurka.

Ciekawy tekst, polecamy.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...