W takich momentach zdajemy sobie sprawę jak szybko leci czas i jak bardzo jesteśmy już starzy. Od momentu wyjazdu Andrzeja Niedzielana do Holandii minęło jedenaście lat. Dacie wiarę? Z innej beczki: czterdzieste urodziny obchodzi Ołeksandr Szowkowski. Ten sam, który w 1997 roku z Andrijem Szewczenką i Serhijem Rebrowem golił Barcelonę na Camp Nou. Wciąż gra w piłkę, w przeciwieństwie do Tomasza Kupisza, świętującego 25. urodziny.
2 stycznia 2004
Na twarzy wszystkich kibiców NEC Nijmegen pojawił się błogi uśmiech. “Długo oczekiwany, ale przyszedł” – zaczął konferencję prasową prezes klubu. Wówczas do Holandii, za milion euro, przeniósł się jeden z najlepszych wówczas polskich napastników – Andrzej Niedzielan. Kolejka po jego podpis była ponoć bardzo długa. PSV, Deportivo, Hertha Berlin… Największą determinację wykazało NEC, które w sprowadzenie Polaka błyskawicznie zaangażowało konkretnego sponsora.
– Nie mogliśmy się spodziewać lepszego rozpoczęcia roku. Negocjacje wprawdzie się przedłużały, ale gdy spojrzałem w oczy Andrzejowi w czasie zgrupowania polskiej reprezentacji na Malcie, wiedziałem że wszystko pójdzie dobrze – mówił prezes NEC.
Poprzez jedno głębokie spojrzenie w oczy, ze strzeleckiego superduetu w Groclinie – Niedzielan, Rasiak – został tylko ten drugi, chociaż też nie na długo.
2 stycznia 2011
“Marnujesz najlepsze miesiące swojej kariery.” “Lecisz za kasą.” “Spokojnie, mamy Kiełba.”
Odejście Sławomira Peszki do FC Koeln wzbudziło gigantyczną dyskusję. Fakt, że dostał ofertę pokazania się na Zachodzie, które mogła się już nie powtórzyć. Fakt, że za pół roku gry zaoferowano mu prawie tyle samo, co w rok inkasował nasz ligowy krezus, Manuel Arboleda. W perspektywie był jednak prestiżowy dwumecz ze Sportingiem Braga w Lidze Europy. Niektórzy Peszce przyklaskiwali, inni nazywali sprzedawczykiem. Nie wszyscy potrafili zrozumieć dlaczego opuszcza klub w tak istotnym dla niego momencie.
Z perspektywy czasu zabawne, że na następcę najlepszego skrzydłowego ligi namaszczano Jacka Kiełba. Tego samego dnia, wykorzystując najlepszy moment w karierze, na podbój ligi tureckiej ruszył Mariusz Pawełek. Nie dogadał się z Wisłą Kraków i za darmo zgarnął go Konyaspor.
2 stycznia 2012
Tu mieliśmy okazję do delikatnej szyderki. Były prezes PZPN, Grzegorz Lato, został członkiem komisji FIFA ds. bezpieczeństwa na stadionach. Nie ma co się powtarzać. Tak komentowaliśmy to wydarzenie trzy lata temu:
“Biorąc jednak pod uwagę, że Lato od dawna ma już świadomość, że publiczne oddanie mu głosu w jakiejkolwiek sprawie jest dla niego – najdelikatniej mówiąc – ryzykowne wizerunkowo, prawdopodobnie zajmie się głównie zapewnianiem bezpieczeństwa samemu sobie. Widzimy to mniej więcej tak: po pierwsze to bezpiecznie dotrzeć na stadion, po drugie – mieć dobrą widoczność, po trzecie – na czas wrócić do domu. No i w międzyczasie, żeby było gdzie usiąść, najlepiej na tak zwanym lunchu.
Niestety, obawiamy się, że Latę z jego znajomością języków mogłoby przerosnąć stanie na bramce przy wejściu na stadion. Nie mówiąc o kontrolowaniu i prowadzeniu odpraw o bezpieczeństwie.”
2 stycznia 2013
Dla Franciszka Smudy wszystko rozpoczynało się na nowo. W świeżym środowisku, z dala od wszechobecnych prześmiewców i krytykantów. Można powiedzieć, że między swoimi. Po niemiecku były selekcjoner brzmi przecież znacznie lepiej, niż po polsku. Równo dwa lata temu Franz został trenerem niemieckiego Regensburga. Ostatniego zespołu drugiej Bundesligi.
Liczyli na to, że stanie na czele odsieczy. Że charyzmą i doświadczeniem natchnie zagubionych chłopaków do walki. W końcu były selekcjoner reprezentacji, która jeszcze kilka miesięcy wcześniej grała na mistrzostwach Europy. Pierwszy mecz? Najwyższa dotychczasowa przegrana w sezonie, 1:5 z Herthą Berlin. A potem wypowiedzi podopiecznych w prasie. O, na przykład takie.
– Niektóre odprawy wyglądały tak, że wchodził, mówił: „grasz ty, ty i ty” i chwilę potem wychodził. Czasami, jeszcze na początku, wprowadzał taktykę, ale… jakby to powiedzieć. Ma o niej jakieś pojęcie, ale nasz były trener, który wprowadzał nas do 2.Bundesligi był w tej kwestii większym ekspertem.
Szukał wzmocnień w Polsce, ale nikogo nie interesowała gra w prawie pewnym spadkowiczu. Na końcu, jak wszyscy pamiętamy, klub zleciał do trzeciej ligi, a Smuda – zgodnie z umową – stracił wymarzoną posadę na Zachodzie. Na renesans słynnego powiedzonka “Franek Smuda czyni cuda” musieliśmy czekać do momentu, kiedy objął Wisłę Kraków.
***
Czterdzieste urodziny obchodzi Ołeksandr Szowkowski. W momencie jego debiutu Dynamie Kijów, autor tego tekstu nie potrafił zrobić dwóch kroków i moczył pieluchy. Minęły 22 lata, a ten gość wciąż gra w piłkę. Niebywałe.
Na koniec najlepsze życzenia dla Tomasza Kupisza, bo dziś stuknęło mu 25 lat. Mamy dobre wiadomości. Żyje i ma się dobrze. Ostatnio zagrał nawet w sparingu. A tak całkiem na poważnie: chłopie, ogarnij się.
PB