Podeszliśmy do tego rankingu ze sporym entuzjazmem. W końcu wybór najlepszej dychy Polaków na każdej pozycji to spore wyzwanie, ale i całkiem niezła zabawa. Błąd. To wcale nie jest niezła zabawa. To tragiczny obraz polskiej piłki, gdzie w dziesiątce najlepszych piłkarzy do danego miejsca murawy mieszczą się takie tuzy jak Marek Sokołowski, Bartosz Szeliga czy Jakub Kowalski. To obraz nędzy. Jasne, z przebłyskami – mamy sporą konkurencję w bramce czy na pozycji prawego obrońcy, ale jednak nędzy. Dziś pierwsza część, potem kolejne. Na pierwszy ogień idą bramkarze, odwiedzajcie nas codziennie, by sprawdzać polskie TOP 10 na kolejnych pozycjach. Zapraszamy!
***
Bramkarz. Żadna pozycja nie gwarantuje w najbliższych latach takiego spokoju. Na żadnej – może nie licząc defensywnej pomocy i ataku – lider rankingu nie powinien być równie pewny miejsca przez najbliższych kilka lat. Szczęsny od dawna nie schodzi ze swojego europejskiego poziomu i – choć jeszcze nie wskoczył na level De Gei czy Courtoisa – wśród Polaków nie doczekał się konkurenta. W maju, ex-aequo z Petrem Cechem, otrzymał Złotą Rękawicę za najwyższą liczbę czystych kont w sezonie 2013/14, a w kolejnych rozgrywkach wypadł ze składu dopiero po doznaniu kontuzji i to ledwie na trzy mecze ligowe. Do tego dochodzi fantastyczny występ z Niemcami i… Dalsze uzasadnianie pozycji Szczęsnego w rankingu – nawet mimo wahań formy – nie ma sensu.
Prawdziwa konkurencja zacznie się dopiero niżej.
Drugie miejsce po długich i burzliwych debatach przyznajemy Borucowi, który postanowił przesunąć koniec kariery i jeszcze nie odcina kuponów. Od kiedy drzwi pokazał mu Ronald Koeman, Polak przeniósł się ligę niżej, zapuścił brodę jak Dan Bilzerian, stał się lokalną gwiazdą Bournemouth i faktycznie walczy o powrót do Premier League. Kibice tymczasem klecą kompilacje „Boruc Super Saves”, trener podkreśla jego wielką rolę… Wszystko układa się kapitalnie i powrót do Legii nie miałby na tę chwilę sensu. Artura stać jeszcze grę na niezłym poziomie, co udowodnił fantastyczną jesienią. Do żywych wrócił też Łukasz Fabiański, który nie poszedł śladami Kuszczaka, postanowił pograć w Premier League i wykręcił już w Swansea osiem czystych kont. Jednym słowem – klasa.
Za plecami angielskiego trio pojawia się przepaść. Czwarte miejsce dajemy Drągowskiemu za spektakularną jesień (występy – nie da się ukryć – klasa światowa), a piąte – po zaciętych dyskusjach – jednak Skorupskiemu. Uznaliśmy bowiem, że jeśli ktoś – nawet mimo braku miejsca w jedenastce – grywa w Lidze Mistrzów z Bayernem i Manchesterem City, a skład dzieli z Tottim i Strootmanem, to jednak nie może zostać wyprzedzony przez gościa, który – z całym szacunkiem – ustawia obronę z Baranowskim i Mójtą. Zdajemy sobie jednak sprawę, że ktoś może wyżej cenić świetnego w tym roku Malarza i w pełni to rozumiemy. Rankingi charakteryzują się uznaniowością. Nie zawsze liczby wszystko oddadzą. Jeden po prostu woli tego, drugi tego. Jeden doceni cały kontekst, drugi spojrzy na stałą formę utrzymywaną przez dwanaście miesięcy.
Kolejne miejsca są chyba dość klarowne. Janukiewicz i Pilarz – uznane marki ligowe plus dwójka eksportowa, której będziemy się w najbliższych miesiącach przyglądać ze szczególną uwagą. Białkowski i Gikiewicz to gwiazdy swoich drużyn na zapleczach czołowych lig. Jednego kochają w Ipswich, drugiego – trzeciego bramkarza 2. Bundesligi wg Kickera – nazywają w Brunszwiku „polskim Neuerem”. Wiosna to dla nich make or break. Albo pozostaną stranierimi, których losy sprawdza się z kronikarskiego obowiązku, albo powalczą o awans lub chociaż się wypromują na jeszcze wyższy poziom. 27 lat, Championship i 2. Bundesliga… Pozycja startowa jest wymarzona. Grunt, żeby tego nie spieprzyć.
Przygotował TOMASZ ĆWIĄKAŁA